W pokoju oświetlonym zaledwie jedną
świeczką na fotelu w czarnych szatach z grubą książką w ręku siedział starszy
mężczyzna. Jego dom był ukryty z dala od miejsc zamieszkanych, dlatego też miał
zawsze spokój i ciszę, której z pewnością mogły mu pozazdrościć ludzie z miast.
***
Wśród mrocznego lasu, przy bagnach, we
mgle zmierzała tam druga osoba. Jej blond włosy rozwiane na wietrze,
szaro-błękitne oczy i arystokrackie zachowanie z pewnością nie pasowały do
miejsca przez które musiał przejść aby dojść do swego celu.
Wśród mgły zarysowała się figura owego
starego domu. Blondyn przyspieszył. Nocną ciszę przerwało pukanie do drzwi.
***
Siedzący na kanapie mężczyzna, nie
oczekiwał żadnego wizytora, lecz dobrze wiedział kto to był - niewiele osób
przychodziło do niego, a tym mniej przyszłoby o takiej porze.
- Wejdź, Lucjuszu.
Drzwi powoli uchyliły się i do pokoju
wszedł owy gość. Czarnowłosy mężczyzna o węgielnych oczach, wyglądający na wiek
około pięćdziesięciu lat wstał przywitać swego przyjaciela.
- Witam cię, Severusie. Jak widzę,
starzejesz się. Coś cię martwi?
- Witaj, Lucjuszu. Nie mówisz się o
mnie martwić.
- Doprawdy. - Blondyn pokręcił głową. -
Severus, co ja będę robił jak cię stracę?
- Będziesz dziękować Bogu, że skończysz
tracić pieniądze.
- Eh, ile razy mam ci mówić, że tobie
mogę pożyczać tak dużo pieniędzy jak chcesz. Nie musisz mi ich zwracać...
- 32 175 galeonów. Tyle jestem ci już
winny, a ty nie pozwalasz mi ich oddać...
- Wyrzuć ten durny notes. - ton
blondyna brzmiał trochę groźnie - Jesteś chyba jedyną osobą na całym świecie,
która notuje swoje długi. Gdyby nie to, już dawno bym zapomniał, że ci nawet
coś pożyczyłem.
- Ale,
Lucjuszu...
- Severus,
Severus, Severus... Nie ma potrzeby abyś mi zwrócił
cokolwiek, dopóki jesteśmy przyjaciółmi. Ale jak się nie zamkniesz na ten
temat, to jeszcze dziś zostawiesz moim wrogiem i będziesz musiał mi to spłacić
do końca tego tygodnia. Co wybierasz?
Blondyn usiadł na najbliższym fotelu.
Węgielnooki zmienił temat.
- Herbaty czy kawy?
- Może kompocik malinowy? - zażartował
szaro-błękitnooki.
- Nie mam. - odpowiedział z naciskiem,
jakby tłumaczył coś małemu dziecku.
- Wino. - skończył swoje żarty drugi
mężczyzna.
Severus podniósł klapę w kącie pokoju i
ze spiżarni przyniósł jedno z win.
- Nie tak wytworne jak u ciebie
Lucjuszu, ale mam nadzieję, że będzie smakowało.
- Mmm... - wymruczał szaro-błękitnooki
próbując napój. - bardzo dobre.
- Dziękuję, a teraz przechodząc do
sprawy...
- Cóż, od czego by zacząć...
- Czy to coś związanego z Czarnym
Panem?
Lucjusz posłał mu spojrzenie "Tak,
a co ty o tym wiesz?"
- Wiele śmierciożerców rozmawia o tym
ostatnio. Większość z nich nie wierzy, że Potter mógł się w nim zakochać...
- Ty i ja też w to nie wierzymy.
- Dokładnie i nie sądzę, aby Czarny Pan
także w to uwierzył. Musiało stać się jeszcze coś o czym nie wiemy, a co
sprawiło, że Czarny Pan mu uwierzył albo to wszystko co robi Czarny Pan jest o
czymś całkiem innym.
- Bella uważa, że tak naprawdę to
Czarny Pan wykorzystuje go do czegoś.
- Możliwe, a co na to twój syn? Czarny
Pan przydzielił go przecież...
- To ściśle tajne, nie może mi nic
powiedzieć, nawet trochę.
- Ale jego zachowanie, powinno o czymś
mówić...
- To jest jeszcze bardziej dziwne.
Severus zmarszczył brwi na nietypową
odpowiedź swego przyjaciela.
- Wczoraj wrócił do domu w stanie
szoku. Bredził coś o tym, że Potter zwariował i świat się wali.
- A mówił coś o Czarnym Panu, w końcu
nie pokazywał się już od kilku dni. To nie w jego stylu.
- Owszem, Severusie, wykorzystałem jego
stan i szybko się zapytałem...
- I powiedział:...
- "Czarny Pan uwięziony. Harry
chce być Czarną Panią. Czarny pan zakochany. Harry uczy się czarnej
magii." Potem Draco ocknął się i pędem poleciał do swojego pokoju. Jak go
spytałem wieczorem to oznajmił, że musiało mi się coś przesłyszeć.
- Czarny Pan uwięziony. Potter chce być
Czarną Panią... - powtórzył czarnowłosy upewniając się przy tym czy aby dobrze
usłyszał, gdyż brzmiało to jakby rzeczywiście świat się zaczął walić.
- Tak powiedział. Nie uważasz,
Severusie, że przydałaby się nam mała wycieczka do willi Czarnego Pana.
Węgielnooki wyglądał bardziej
zdecydowanie niż zwykle.
- Sądzę, że powinniśmy udać się teraz.
- odparł.
- Popieram.
***
Lucjusz stał przed budynkiem willi.
Według planu mieli wejść tam z dwóch różnych stron. Zrobił krok w przód i nim
się zdążył obrócił uderzył w niego czar. Zemdlał.
***
Severus ostrożnie wszedł do środka.
Poruszał się cicho niczym kot czy nawet duch. Nie było szansy, żeby ktoś go
usłyszał. Powoli skierował się w kierunku komnaty Czarnego Pana, jako jeden z
niewielu śmierciożerców został tam zaproszony parę razy i dobrze znał drogę.
Skręcił w prawo i stanął przed dużymi
drewnianymi drzwiami na metalowych zawiasach. Zapukał trzy razy. Nie usłyszał
żadnej odpowiedzi, więc ostrożnie nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się lekko
skrzypiąc.
W pierwszym momencie zaczął się
zastanawiać, czy aby nie pomylił drogi. Komnata w której się znajdował nie
przypominała tej do której został kiedyś zapraszony ani trochę. Miał zamiar się
wycofać, gdy doszły go odgłosy kroków. Jak najciszej zamknął drzwi i rzucił na
siebie czar kameleona, stając przy okazji w boku, tak aby raczej nikt się na
niego nie natknął.
Drzwi otworzyły się i wszedł przez nie
zielonooki brunet, którego mistrz eliksirów nie mógł skojarzyć, lecz miał
wrażenie, że już gdzieś widział. Za nim wszedł Draco Malfoy z miną jakby kazano
mu tańczyk na butach o wysokich szpilkach bez żadnych ciuchów w centrum miasta.
- Draco, zgadnij!
Blondyn zamrugał oczami.
- Twój tata.
- Co?
- Próbował wejść.
- Gdzie?
- Na teren willi.
- Kiedy?
- Przed chwilą, jak trenowałem crucio
na pająkach w lesie.
- Co zrobiłeś?
- Ogłuszyłem. Leży w głównym salonie.
Zabierz go do domu.
Niebieskooki wyszedł z pochyloną głową,
a do Severusa dotarły dwie wiadomości: Lucjusz został złapany, natomiast osoba,
która przed nim stoi to Harry Potter, który raczej go nie przypomina.
Młody chłopak obrócił się na pięcie i
zaczął rozglądać dokoła.
- Wyłaź! - rozkazał. - I tak wiem, że
tu jesteś.
Severus przyjrzał mu się uważnie.
Brunet rzeczywiście wyglądał jakby wiedział, że ktoś jest w komnacie, ale nie
zabardzo wiedział gdzie. Uniósł różdżkę i rzucił w chłopaka czarem
niewerbalnym, który jakimś cudem go uniknął. Po czym wyjął swoją różdżkę i
wycelował nią w miejsce z którego doszedł promień. W tym momencie czarnowłosy
mężczyzna wycofał działanie czaru kameleona i Harry zobaczył swego przeciwnika.
- Snape... - wyszeptał nieświadom swych
słów.
- Zgadza się, panie Potter, czy może
wolisz Czarna Pani?
aaaaaaaaaaaaaaa.... Malfoy bredziiiiii aaaaaaaaaaa ratunku!!!!!!!! To takie niespotykane...
OdpowiedzUsuń