--- rozdział 02 ---
W tym tygodniu Harry nie próbował unikać
Snape’a. Wiedział już czego chce i uporządkował swoje uczucia na tyle, by nie
bać się z nim konfrontacji, ale ten wredny nietoperz go unikał! Na Eliksirach
praktycznie dla mężczyzny nie istniał, chociaż czasami udawało mu się wyłapać
jakieś spojrzenie w swoją stronę, które mówiło mu, że Severus jednak jest
świadomy jego obecności. Tym razem tydzień dłużył mu się w nieskończoność i
nawet zastanawiał się czy nie pójść do gabinetu Snape’a, by porozmawiać i
uprawiać seks na jego biurku na zakończenie rozmowy. Jednak za każdym razem coś
go powstrzymywało. Tak więc te siedem dni minęło mu na „pracach ręcznych” aż w
końcu nadszedł wyczekiwany piątek.
Harry usiadł na swoim zwykłym miejscu,
nie mogąc się już doczekać rozpoczęcia zajęć. Ciekawe czego tym razem nauczy
ich Snape i co będzie mógł wykorzystać do podniecania profesora. Wreszcie
zadzwonił dzwonek i Mistrz Eliksirów wpadł do klasy, groźnie powiewając
czarnymi szatami. Jak zwykle stanął przy katedrze i biednym modelu.
- Na dzisiejszych zajęciach wybierzemy po
jednym ochotniku z każdego Domu. Wypiją oni eliksir imitujący ciążę. Są cztery
buteleczki, każda z innym miesiącem. Eliksir będzie działał przez tydzień.
Wszyscy Gryfoni popatrzyli współczująco
na Harry’ego, który schował twarz w dłoniach. Miał nadzieję, że nie skończy z
wielkim brzuchem, bo wtedy będą nici z po zajęciowego seksu!
- Jednak najpierw zaczniemy od
wytłumaczenia w jaki sposób mężczyzna może zajść w ciążę, skoro pan Potter przez
tyle lat żył w błogiej nieświadomości takiej możliwości…
Harry podniósł oczy na swojego profesora,
obiecując mu w duchu zemstę. Ten nic sobie z tego nie robiąc, kontynuował swój
wykład i chłopak po chwili zaczął słuchać go z zainteresowaniem. Myślenie o
zemście postanowił zostawić na koniec zajęć.
Snape mówił o tym, jak magie łączą się,
prowadząc do powstania nowego życia, które następnie rozwija się w ciele
potężniejszego czarodzieja. Mistrz Eliksirów opowiadał nawet o budowie
magicznie utworzonej macicy i wszystkich jej funkcjach oraz o tym jak
przebiegał poród. To wszystko było po prostu niesamowite! Przedstawił nawet
rozwój dziecka w czasie życia płodowego i zmiany jakie muszą zajść w sposobie
życia ojca w czasie trwania ciąży i po niej, jeżeli chce on karmić piersią.
Harry zrobił wielkie oczy. Jak mężczyzna mógł karmić piersią, skoro jej nie
miał?! Oczywiście Snape widząc jego minę od razu szerzej wyjaśnił to
zagadnienie, mówiąc o eliksirach, gruczołach i innych takich. W końcu nadszedł
czas na wypicie eliksirów imitujących ciążę. Snape popatrzył po zgromadzonych,
jakby jeszcze nie miał upatrzonych „ochotników”.
- Z Gryfonów może pan Potter… -
uśmiechnął się złośliwie i wszyscy Ślizgoni wybuchli śmiechem najwyraźniej
zapominając, że któryś z nich również będzie musiał cierpieć ten tydzień w
imitowanej ciąży. - Pan Malfoy…
Oho! Zaczynało się robić coraz ciekawiej.
Fretka miała minę jakby ktoś odwołał Święta, jednak chłopak dumnie wystąpił na
przód sali i stanął w odpowiedniej odległości od Harry’ego. Po chwili dołączył
do nich też Krukon i Puchon. Snape wręczył im buteleczki i wypili ich zawartość
jednocześnie. Harry oczywiście skończył z brzuchem, jednak nie był on aż tak
duży jak ten u Puchona. U Malfoya prawie nic nie było widać, a Krukon miał
mniejszy od Harry’ego.
- Wszyscy macie zapisywać przez ten
tydzień swoje obserwacje. - Snape zwrócił się do zgromadzonych w klasie
chłopców. - Liczę na jakieś porządne sprawozdanie z tego eksperymentu. Możecie
zacząć już teraz.
Harry wrócił na swoje miejsce, czując jak
zaczynają go boleć nogi od stania. Świetnie, i jak on miał teraz uprawiać seks
ze Snape’em, gdy miał taki brzuch?! Był całkowicie pewien, że profesor
specjalnie dał mu właśnie ten miesiąc. Popatrzył na niego, odnotowując smukłe
palce Severusa i hipnotyzujące oczy wpatrzone w niego. Od razu porównał to z
widokiem sprzed tygodnia i poczuł jak robi się twardy. A tak, Snape coś
wspominał o szalejących hormonach i tym, że niektórzy w czasie ciąży bywają
ogromnie podnieceni. Czyżby i on się zaliczał do tej grupy? Harry uśmiechnął
się do siebie.
- Hej kumplu, dobrze się czujesz? - Ron
zapytał go zaniepokojony.
- Tak. Dlaczego? - Harry odparł
zaskoczony. Właśnie zaczynał rozważać czy nie rzucić znowu na Snape’a jakiegoś
zaklęcia antykoncepcyjnego.
- Gdybym był na twoim miejscu, to był się
nie uśmiechał. - Rudzielec nie wyglądał na przekonanego.
- To już nawet nie wolno mi się
uśmiechać?! - Harry poczuł jak zalewa go fala złości. Na jego wybuch część osób
zachichotała, dobrze odgadując czym tak naprawdę był spowodowany. Chłopak wstał
i obrażony poszedł usiąść do pustej ławki. Kilka minut później Malfoy wybiegł z
sali, zasłaniając sobie dłonią usta. Lepiej być hormonalnym niż wymiotującym,
doszedł do wniosku Harry i roześmiał się z innymi. Poruszył się niespokojnie na
krześle, nie mogąc się doczekać końca zajęć. Wciąż był podniecony i w jego
głowie powstało już kilka wariantów ulżenia sobie dzięki pomocy Mistrza
Eliksirów. Gdy w końcu dzwonek zadzwonił, jego przyjaciele nawet nie kwapili
się z czekaniem na niego, chyba bojąc się nagłych zmian nastrojów. Harry znów
został sam z profesorem, który tym razem nie był zatrzymany żadnym zaklęciem
antykoncepcyjnym. Stał tylko z rękoma założonymi na piersi i uważnie obserwował
każdy jego ruch. W końcu Harry podszedł do niego, odkrywając, że chyba się
rozpłacze jeżeli zaraz się do niego nie przytuli. Więc się przytulił, a
bliskość drugiego mężczyzny sprawiła, że zrobił się jeszcze bardziej
podniecony.
- Potter, to nie ma sensu - powiedział w
końcu Snape i spróbował się uwolnić, jednak Harry zaborczo pochylił jego głowę
i zaczął całować wąskie wargi, ocierając się o niego. Cholera, brzuch mu
przeszkadzał do tego stopnia, że jęknął poirytowany. - Potter…
- Ty mnie doprowadziłeś do takiego stanu,
więc teraz się mną zajmiesz - oznajmił mu Harry. Nawet jeżeli będę miał
przychodzić do ciebie kilka razy dziennie. A jak już ten głupi eliksir
przestanie działać, będziemy uprawiać dziki seks na twoim dywanie w gabinecie.
Harry wyobraził to sobie i zajęczał, nie mogąc się już doczekać.
- I co ja mam z tobą zrobić, co Potter? -
Snape pokręcił głową z dezaprobatą. Harry od razu mu odpowiedział na to
pytanie.
- Weź mnie do ust… proszę… - wyjęczał.
Jego prośba obudziła w obsydianowych
oczach ogień, którego Harry szukał przez cały ten tydzień. Ta namiętność i
pożądanie sprawiały, że miękły mu nogi. Dlaczego mężczyzna nie mógł tak patrzeć
na niego częściej niż tylko raz w tygodniu? Dłonie o długich palcach pomału
rozpięły mu teraz już przyciasne spodnie i jego ubranie zsunęło się do kolan,
uwalniając sztywną erekcję. Harry oparł się o blat biurka i patrzył spod na
wpół przymkniętych powiek, jak Snape przed nim klęka. Profesor nie spuszczając
ani na chwilę wzroku z jego twarzy, wziął członka do ręki i przejechał po nim
kilka razy językiem. Harry zatrząsł się i zajęczał. Już od samego patrzenia na
klęczącego Mistrza Eliksirów można było dostać orgazmu. Ten mężczyzna był tak
niesamowicie seksowny! Wziął jego główkę do ust i drażniąc językiem, possał.
Chłopiec wychylił się do tyłu, jęcząc głośno i wczepił dłonie we włosy Snape’a,
który czując to uśmiechnął się do niego. Gdy był już pewny, że Harry znów na
niego patrzy, powoli wziął go całego do ust, unieruchamiając jego biodra
silnymi dłońmi. Całego. Pewnie gdyby Severus nie trzymał Gryfona, ten by się osunął
na podłogę - nogi odmówiły mu nagle posłuszeństwa. Nie wiedział jak mężczyzna
to zrobił, Seamusowi nigdy się to nie udało, nigdy nawet się nie zbliżył do
takiego osiągnięcia. Uczucie było cudowne. A gdy zaczął ruszać głową, ssać i
pieścić językiem całą długość jego członka, Harry bezustannie krzyczał i
jęczał. Skurcze przyjemności sprawiały, że to pochylał się nad nim, to
odrzucały go do tyłu. W pewnym momencie ręce na jego biodrach znikły i Harry
ledwo się powstrzymywał przed ich poruszaniem. W ostateczności udawało mu się
nie ruszać nimi zbyt gwałtownie. Mężczyzna jedną ręką masował jego jądra, a dwa
nawilżone palce drugiej wsunął w niego i zaczął drażnić równocześnie jego
prostatę. Harry tak właściwie już tylko wykrzykiwał swoją przyjemność, a gdy doszedł
z długim krzykiem, który brzmiał bardzo podobnie do „Severus!”, mężczyzna
połknął prawie wszystko, co chłopiec z siebie dał. Harry podciągnął go w górę i
scałował z jego twarzy te kilka niepołkniętych kropel, po czym zamknął usta
Mistrza Eliksirów w namiętnym pocałunku. Ich języki znów się spotkały i
chłopiec poczuł jak erekcja mężczyzny napiera na jego brzuch, wciąż uwięziona w
czarnych spodniach. Bez zastanowienia osunął się na kolana. I tak nie mógł za
bardzo stać na nogach. Szybko uwolnił twardego członka Snape’a, którego główka
była już wilgotna od białawej cieczy. Zlizał ją, smakując słono gorzki smak i
sprawiając, że mężczyzna ze świstem wciągnął powietrze. Podniósł na niego
wzrok. Tak, patrzył się z niedowierzaniem na jego poczynania. Czy naprawdę
myślał, że Harry nie będzie chciał się mu odwdzięczyć? Może chłopak nie miał
zbyt dużego doświadczenia, ale szybko się uczył i już wkrótce Snape jęczał
podobnie jak on wcześniej, wczepiając się w jego włosy. Nie miał w rękach tyle
sił co starszy czarodziej, więc nawet nie próbował powstrzymywać ruchów bioder
mężczyzny. Severus kontrolował je wystarczająco dobrze, by nie musiał się nimi
przejmować. Zamiast tego całkowicie poświęcił swoją uwagę dawaniu przyjemności
swojemu profesorowi. Masował jego jądra, stymulował prostatę. Starał się jak
mógł wziąć go całego do ust, ale nie potrafił. Musi się później zapytać
Severusa na czym polegał sekret. Jęki mężczyzny i wyraz jego twarzy -
całkowicie zatracony w przeżywaniu przyjemności - sprawiły, że znów zaczął się
robić twardy. Zamruczał wciąż mając w ustach jego członka, co wyrwało krzyk z
zazwyczaj raczej cichych ust profesora. Harry z zadowoleniem mruczał teraz co
chwilę, zbierając jako nagrodę głośniejsze jęki i silniejsze ruchy biodrami. W
końcu dłonie Severusa zacisnęły się na jego włosach boleśnie, gdy przestał się
na końcu kontrolować i przysunął głowę bruneta bliżej siebie, jednocześnie
mocno wyrzucając biodra do przodu, tak, że niemalże cały wszedł do ust
chłopaka, wbijając się w tył gardła i uwalniając swoją rozkosz. Tym razem Harry
był całkowicie pewny, że mężczyzna wykrzyczał jego imię. Spróbował przełknąć
wszystko, ale nie udało mu się i strużka białej cieczy spłynęła mu po brodzie.
Snape osunął się przy nim na kolana i
przyciągnął jego usta do pocałunku. Zlizał koniuszkiem języka swoją spermę i
znów zaczął go całować, tym razem powoli smakując niemalże każdy centymetr
wnętrza jego ust. Harry przytulił się do niego, nie chcąc by mężczyzna odszedł
tak jak to robił do tej pory.
- Mógłbym to robić z tobą bez przerwy. -
Harry uśmiechnął się do niego, gdy mężczyzna nie wykonał żadnego ruchu by
uciec. Wciąż siedzieli ze spuszczonymi spodniami. Członek Severusa leżał sobie
zaspokojony, podczas gdy Harry’ego zdawał się rozglądać zainteresowany.
- Widzę - odparł mężczyzna z
rozbawieniem. Pogładził dłonią na wpół twardego członka młodszego czarodzieja.
Zdecydowanie bardzo zainteresowany. Ujął go pewniej w dłoń i zaczął poruszać
nią w górę i w dół. Harry, jęcząc, wtulił twarz w jego szatę. Był już zmęczony
i nie miał siły na nic innego. Gdy doszedł, było to niczym w porównaniu do
poprzedniego razu i miał nadzieję, że to był już ostatni raz na dziś. Nieważne
jak bardzo to lubił, zmęczenie było zbyt duże. Nim Severus wyczyścił Harry'ego
i swoją dłoń z tej niewielkiej ilości spermy, chłopak już spał, oparty o niego.
Mężczyzna westchnął. No i co on miał teraz zrobić z tym niemożliwym Gryfonem? Z
największą ochotą zabrałby go teraz do swoich komnat i położył u siebie w
łóżku, ale nie mógł tego zrobić. Machnięciem różdżki transmutował ławkę w
kanapę i przelewitował na nią śpiącego chłopaka. Poprawił swoje ubranie,
następnie jego i wyczarował koc, którym go przykrył. Pewnie jak się obudzi sam,
to dostanie jakiegoś ataku rozpaczy przez te wszystkie hormony. Severus
uśmiechnął się złośliwie. Niech trochę pocierpi, wtedy będzie bardziej uważał w
przyszłości, gdy jakimś cudem wpadnie mu do głowy by przespać się z kimś kto
nie umie rzucać zaklęć antykoncepcyjnych. Czyli z kimś innym niż on. Na tę myśl
Snape się skrzywił. Koncepcja Harry’ego śpiącego z kimś innym niż on w ogóle mu
się nie podobała i on już się postara o to, by innych nie było. Jeżeli będzie
trzeba to, gdy Potter oczywiście skończy szkołę i wyrazi na to zgodę, zostaną
małżeństwem i tyle. Sam nie wiedział skąd się u niego wzięły takie myśli.
Jeszcze dwa tygodnie temu był przerażony tym do czego między nimi doszło. Gdy
tydzień temu kochał się z Potterem coś się w nim zmieniło, chociaż jeszcze nie
mógł uzmysłowić sobie co. Teraz już wiedział i chociaż był pełen obaw, nie miał
zamiaru tak łatwo zrezygnować z tego chłopaka. Oczywiście jeżeli kiedykolwiek
ktokolwiek będzie próbował go zmusić do zrezygnowania z niego.
***
Harry siedział w Pokoju Wspólnym
Gryffindoru i ryczał. Wielkie łzy spływały mu po twarzy. Nikt nie odważył się
jeszcze do niego podejść, a ani Rona ani Hermiony akurat nie było w pobliżu.
Nawet Seamus się do niego nie zbliżał. Jego, chyba teraz już były chłopak,
bardzo szybko zauważył, że Harry prawie bez przerwy chodził podniecony i raz
wszedł za nim pod prysznic w wiadomym celu. Harry tak się wtedy wściekł, że
pogonił go wrzeszcząc na niego i miotając w niego wymyślnymi klątwami, o
których nie wiedział, że potrafił rzucać bez użycia różdżki. Oczywiście wieść o
szalejącym humorze chłopaka w oka mgnieniu obiegła cały Gryffindor i teraz nikt
nie miał odwagi się do niego zbliżyć, obawiając się jakieś nagłej zmiany
nastroju lub zachowania. Tylko dwójka jego przyjaciół miała wystarczająco silne
nerwy, by z nim spędzać czas. A wydawało się, że z każdym dniem było coraz
gorzej. Hermiona weszła przez dziurę za portretem Grubej Damy i gdy tylko
zobaczyła co się dzieje, od razu się przy nim znalazła.
- Co się stało, Harry? - zapytała tak
spokojnie jak tylko potrafiła i przytuliła lekko bruneta do siebie. Już się nie
mogła doczekać piątku, kiedy to jej przyjaciel znów stanie się sobą.
- Nigdzie nie mogę znaleźć kartki, na
którą spisałem te informacje o skrzydłokwiatach, a potrzebuję jej żeby
dokończyć esej z eliksirów na jutro! - powiedział jej sfrustrowany poprzez łzy.
Dziewczyna siłą powstrzymała się, by nie zacząć się z niego podśmiewać. Z
doświadczenia wiedziała, że humorzasty Harry nie miał poczucia humoru i
wszystko brał do siebie na serio.
- Pomogę ci jej poszukać, dobrze? Jestem
pewna, że razem ją znajdziemy - wstała i zaczęła szybko przeglądać porozrzucane
na stoliku papiery, schyliła się nawet pod stolik, by sprawdzić czy przypadkiem
zaginiony pergamin po prostu nie spadł na podłogę i zobaczyła jego kawałek
wystający spod fotela. Szybko go podniosła i z podała przyjacielowi, który
widząc swoja zgubę, od razu szeroko się do niej uśmiechnął. Gryfoni odetchnęli,
widząc, że chwilowy kryzys został zażegnany i przewidując sobie kilka minut
spokoju zanim nie zacznie się nowy.
Harry skończył swój esej i przepisał go
ładnie na nowy pergamin. Ku zaskoczeniu dziewczyny wsadził go do swojej torby,
którą zarzucił na ramię i skierował się w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego.
- Gdzie idziesz? - zapytała go, starając
się nie brzmieć wścibsko czy w jakikolwiek inny sposób, który mógłby wytrącić
chłopaka z chwiejnej równowagi.
- Do profesora Snape’a - odpowiedział,
jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - Pokażę mu esej i zadam kilka
pytań. Wiesz, konsultacje i te sprawy - wzruszył ramionami i radośnie wyfrunął
z Wieży Gryffindoru, nie zwracając o dziwo uwagi na niedowierzającą minę
Hermiony. Nim doszedł do gabinetu profesora zdążył posmutnieć i wpaść w jakiś
melancholijny nastrój. Czuł się taki samotny! W Gryffindorze praktycznie
wszyscy go omijali z daleka. Tak jak i ludzie z innych domów. Okazało się, że
był najbardziej humorzasty z nieszczęsnej czwórki. Malfoy za to bez przerwy
latał do łazienki. Na tę myśl od razu polepszył mu się nastrój jednak nie na
tyle, by uśmiech sięgnął jego oczu. W końcu stanął przed drzwiami Mistrza
Eliksirów i zapukał.
- Wejść - dobiegła go zimna odpowiedź.
Chłopiec aż zadrżał lecz wszedł, mając nadzieję, że gdy profesor go zobaczy, to
przestanie być taki lodowaty.
- Dzień dobry. - Snape poderwał głowę
znad sprawdzanego eseju, gdy usłyszał jego głos. Harry usiadł na krześle przed
jego biurkiem i sięgnął do swojej torby. - Napisałem już ten esej i chciałem
się zapytać czy nie pominąłem w nim czegoś ważnego…
- Termin oddania jest jutro, panie
Potter… - zaczął Snape jednak przerwał, widząc jak oczy chłopaka robią się
nienormalnie błyszczące. Już po chwili po zaróżowionych policzkach płynęły łzy.
- Czy… czy to źle, że chcę się czegoś do…
dowiedzieć? - wychlipał Harry, pociągając nosem i miętoląc esej w dłoniach. -
Jestem dobry tylko do pieprzenia, tak? A jak ch… chcę się czegoś dowiedzieć…
to…
Dalsze słowa zostały zniekształcone przez
szloch, gdy Gryfon rozpłakał się na dobre. Trząsł się cały i trzymał twarz w
dłoniach, rycząc jak małe dziecko, któremu ktoś zabrał ulubioną zabawkę. Snape
gapił się przez chwilę na niego z otwartymi ustami nim w końcu się opanował.
Postanowił zachować się tak, jak powinien według niego człowiek dorosły.
- Panie Potter…
Harry zawył jeszcze głośniej, słysząc jak
Severus mówi do niego per pan. Robili sobie dobrze, kochali się ze sobą. Gdyby
mężczyzna brał go na poważnie, to mówiłby mu po imieniu, a nie tak… tak
oficjalnie, jak do jakiegoś nic nie znaczącego obcego! Czy naprawdę to wszystko
nic dla niego nie znaczyło? Harry był dla niego tylko zabawką…?
Snape nie wiedział co robić. Potter z
każdą chwilą płakał coraz mocniej, o ile było to w ogóle możliwe. W końcu
jęknął zrezygnowany, wstał i okrążył biurko, by klęknąć przed rozregulowanym
emocjonalnie Gryfonem. Położył mu dłoń na ramieniu, sygnalizując swoją bliską
obecność.
- Harry… no już, uspokój się. - Jednak
chłopak zdawał się w ogóle go nie zauważać. - Harry, spójrz na mnie.
Wciąż zero reakcji. Może płacz stał się
nieco bardziej urywany. Po prostu świetnie. Mężczyzna podniósł się z kolan i
podciągnął chłopaka za ramiona, by po chwili tulić go do siebie, głaszcząc po
plecach i szepcząc uspokajające słowa. Zaprowadził go przejściem za jednym z
regałów do swoich komnat. Tam usiedli razem na kanapie. Pomalutku chłopak
zaczął się uspokajać.
- Czy mógłbyś mnie oświecić w kwestii tego
co cię tak wytrąciło z równowagi? - zapytał w końcu mężczyzna, na co Harry znów
trochę zachlipał. Tym razem na szczęście nie zrobił z tego tak wielkiego
przedstawienia.
- Bo my… i ja… a ty… - udało się w końcu
chłopcu wyartykułować pomiędzy pociągnięciami nosem. Wtulał się w niego jak w
jakiegoś cholernego pluszowego misia i Severus wolał nie zastanawiać się nad
tym, jak wyglądał przód jego szaty. Jego uwagę zwróciło użycie przez Pottera
słowa „my”.
- Czy mógłbyś trochę jaśniej? - Próbował
być cierpliwy, naprawdę. Severus bardzo starannie liczył do dziesięciu, by nad
sobą zapanować.
- Bo ja myślałem, że po… po… - Chłopak
głośno wydmuchał nos w chusteczkę, którą w międzyczasie podał mu Snape. - … że
coś jest między nami… tak bardziej na poważnie… a ty…
- Harry. - Severus doszedł do wniosku, że
chyba zrozumiał o co temu małemu imbecylowi chodziło i zaakcentował jego imię
bardziej niż to było konieczne. - Czy myślisz, że gdybym nie uważał, jak to ty
ująłeś, że coś jest między nami bardziej na poważnie, to zaprowadziłbym cię do
moich prywatnych komnat i pozwolił tu ze mną siedzieć?
Harry w końcu wysilił swoje szare komórki
trochę bardziej i przeanalizował wszystko co profesor mu powiedział. Po chwili
jedynym śladem po płaczu były łzy i zaczerwienione oczy, ponieważ na jego
twarzy zakwitł olbrzymi uśmiech i chłopak zdawał się cały promienieć
szczęściem. Rzucił się na Mistrza Eliksirów, przygniatając go do kanapy.
- Tak się cieszę! Więc jesteś moim
chłopakiem! Och, Severus! - Harry tulił go i całował, a mężczyzna przeklinał
wszystko co podkusiło go do dania mu tego eliksiru imitującego ciążę. Broń
Merlinie by Potter kiedykolwiek naprawdę w nią zaszedł! Jeżeli chłopak
zachowywał się tak przy imitacji, to strach pomyśleć, co by było naprawdę.
Przecież to byłby prawdziwy koszmar!
- Chłopakiem? - wydusił z siebie z
niedowierzaniem.
- No tak. Skoro jesteśmy razem, to jesteś
moim chłopakiem - Harry uśmiechnął się do niego szelmowsko. - I uważam, że
powinniśmy to jakoś uczcić.
- Jakieś propozycje? - Severus uniósł
lekko lewą brew, patrząc uważnie na nastolatka pochylającego się nad nim i
mającego problem z wygodnym usytuowaniem się z powodu brzucha.
- Chcę cię w sobie… ale z tym brzuchem… -
Chłopak znów miał łzy w oczach, tym razem frustracji. Severus przewrócił oczami
i podniósł się, by usiąść obok niego.
- To nie jest prawdziwa ciąża, Harry.
Twój brzuch jest jedynie przeszkodą przestrzenną, którą jednak bardzo łatwo
możemy ominąć - uśmiechnął się z ironią do szczerzącego się chłopaka, który już
niecierpliwie ściągał swoje szaty i spodnie. Po chwili był już nagi i Severus
zafascynowany sycił swoje oczy jego widokiem. Pierwszy raz widział chłopaka w
całej okazałości i chociaż miał on dość duży brzuch, o dziwo wydawało mu się,
że z nim wygląda jeszcze seksowniej niż gdyby był bez niego. Potter od razu
dobrał się do jego koszuli i spodni, więc pomógł mu i nagi usiadł w fotelu,
przywołując do siebie lubrykant. Wylał go na palce i skinął nimi w stronę
zaciekawionego Gryfona, by ten do niego podszedł. Harry wykonał polecenie radośnie
i wykazując się inicjatywą pochylił się nad nim, by zacząć całować namiętnie w
usta. Prawą nogę podciągnął do góry i umieścił kolano między udem mężczyzny a
poręczą fotela, napierając na Snape’a z pasją. Severus od razu zajął się jego
przygotowywaniem, wywołując tym jęki i zadowolone pomruki kochanka. W końcu
uznał, że chłopak jest gotowy i nawilżył lubrykantem swoją erekcję, przy okazji
rzucając serię zaklęć antykoncepcyjnych. Harry od razu się odwrócił do niego
plecami, domyślając się o co chodzi. Przygryzając dolną wargę i wspierając
ciężar swojej górnej połowy na dłoniach na poręczach fotela, ustawił się nad
twardym członkiem Severusa. Mężczyzna pokierował nim, gdy się nabijał,
obniżając pomału i wstrzymując oddech.
- Och… Ssssssssev… - Harry poruszył się
kilka razy, gdy już był cały w jego wnętrzu, przyzwyczajając się do nowej
pozycji. W końcu uniósł się lekko i opadł z powrotem, sprawiając, że czarodziej
pod nim jęknął. Zachęcony tym ponownie zaczął się unosić i opadać. Severus
pomagał mu unosząc go dłońmi, które zaciskał na pośladkach albo biodrach
Harry’ego. Znaleźli dla siebie powolny spokojny rytm, w którym przyjemność
wypełniała ich ciała.
- To jest… doskonałe, Severus. Ty jesteś
doskonały… dla mnie - Harry zamknął oczy, zatracając się w tym cudownym uczuciu
będącego w nim Severusa. Rozkosz, która się rozlewała po całym jego ciele nie
była tą samą co wcześniej. Taką, która wstrząsała całym jego jestestwem i
prowadziła do całkowitego spełnienia. Ta rozkosz była sama w sobie spełnieniem
i doskonałością. Harry mógłby trwać w niej bez końca. Nigdy nie wypuścić
Severusa z siebie. Usta i język mężczyzny zwiedzały jego barki i plecy, podczas
gdy dłonie przesunęły się z bioder. Jedna, by drażnić sutki chłopca, a druga,
by gładzić jego mokrą erekcję. Harry zamruczał zadowolony. Jednak ta dodatkowa
pieszczota sprawiła, że teraz chciał znacznie więcej.
- Proszę Severus, mocniej… weź mnie
mocno… ostro… - wyjęczał. Jakimś cudem nagle był już na kolanach na dywanie,
wypinając się do tyłu i przyciskając twarz do ramienia. Severus brał go
zdecydowanymi, szybkimi ruchami, sięgając głęboko w niego i za każdym
pchnięciem uderzając w prostatę. Harry krzyczał i jęczał, prosząc o więcej i
wyrażając swoją aprobatę, gdy to dostawał.
- …proszę, Severus… tak, właśnie tak… och
Merlinie… tak, proszę, tak…!
Mężczyzna stymulował erekcję chłopaka w
rytm swoich pchnięć. Merlinie, tak bardzo chciał, by Harry jęczał i krzyczał!
Myślał o tym od ostatniego piątku i teraz, gdy wreszcie chłopak wykrzykiwał
swoją przyjemność, nie mógł wyobrazić sobie wspanialszych dźwięków.
- Dojdź dla mnie… Harry - wyszeptał mu do
ucha między własnymi jękami i chłopak doszedł, uwalniając się w jego dłoń,
krzycząc i wyginając się w spazmie rozkoszy, która długo wstrząsała jego ciałem
i sprawiła, że mięśnie wokół członka Severusa zacisnęły się mocno, również i
jego doprowadzając do spełnienia. Obaj opadli na dywan, dysząc ciężko i
uspokajając się powoli. W końcu Harry przekręcił się leniwie na bok i przytulił
do mężczyzny.
- Merlinie… za każdym razem jest cudowniej…
dłużej… więcej… och… Severus… jesteś doskonały…
- Już to mówiłeś…
Harry uśmiechnął się do swojego chłopaka.
Merlinie, miał nie tyle chłopaka co mężczyznę. I to jakiego! Severus był dla
niego w tej chwili oficjalnym bogiem seksu. Wyszczerzył się do niego
szczęśliwy.
- Tylko nie zasypiaj tu, Harry. Ja wciąż
jestem szpiegiem i wolałbym, żeby do Voldemorta nie dotarła wiadomość, że
spędziłeś u mnie noc. Zresztą, jako profesor, nie chciałbym aby ta informacja
trafiła też do dyrektora, więc…
- Tak, tak, rozumiem. Buzia na kłódkę. -
Harry przewrócił oczami i usiadł, rozglądając się za swoimi ubraniami. - Ale
jeżeli kiedykolwiek dojdzie do tego, że nie będziesz już szpiegiem, to wtedy
nic mnie nie powstrzyma przed całowaniem cię na oczach całej szkoły lub dyrektora.
- Nawet jeżeli to oznaczałoby zwolnienie
mnie? - Severus zmarszczył brwi.
- Wierzysz, że Dumbledore zwolniłby
kochanka Harry’ego Potter’a i przez to stracił go po swojej stronie? - Chłopak
zapytał z ironią w głosie, nakładając spodnie.
- Też prawda. - Severus wstał, również
ubierając się w szaty i doprowadzając swój wizerunek do chłodnej perfekcji.
Harry z wielkim rozanielonym uśmiechem przyklejonym do twarzy podszedł do niego
i zarzucając ręce wokół szyi, pocałował. Severus pozwolił mu na zwiedzanie
swoich ust, nim przejął kontrolę. W końcu oderwali się od siebie i chłopak
zaczął się zastanawiać, kiedy tak właściwie dłonie mężczyzny znalazły się pod
jego ubraniem, gładząc i pieszcząc jego ciało. Nie żeby miał temu coś
przeciwko, nawet wręcz przeciwnie. Z niechęcią się odsunął.
- To ja już pójdę…
- No to idź. - Severus patrzył rozbawiony
jak Harry pomału podszedł do drzwi i położył dłoń na klamce.
- To idę…
Mężczyzna popatrzył na niego wyczekująco.
Harry w końcu westchnął, otworzył drzwi i wyszedł, ostrożnie je za sobą
zamykając.
***
Zarówno Harry jak i cały Gryffindor z
radością powitali koniec działania eliksiru w piątek w trakcie drugiego
śniadania. Chłopak właśnie zamierzał zjeść kanapkę z tuńczykiem, ogórkiem
kiszonym i masłem czekoladowym, gdy to się stało i był temu bardzo wdzięczny.
Nie wiedział co by zrobił, gdyby jednak taka kombinacja znalazła się w jego
żołądku. Na popołudniowe zajęcia z wychowania seksualnego udali się ochoczo,
uważając, że już nic gorszego niż hormonalny Harry w ciąży nie może ich
spotkać. W gruncie rzeczy, to mieli rację.
- Na dzisiejszych zajęciach zajmiemy się
zaklęciami i eliksirami testowymi na ciążę i ojcostwo. Najpierw jednak
chciałbym by jedna osoba z każdego domu przedstawiła nam swoje spostrzeżenia i
wnioski dotyczące ciążowego eksperymentu. Może… pan Nott.
Harry siedział wysłuchując jak jego
koledzy zdają relację z tego trudnego dla wszystkich tygodnia, wybuchając nawet
od czasu do czasu ze wszystkimi śmiechem. Szkoda, że nie widział tych
wszystkich zasłabnięć Malfoy’a. Albo tego co inni jedli. Oczywiście najwięcej
śmiechu było przy tym jak Seamus opisywał jego ciążę. Dlaczego to właśnie on
musiał być tym najbardziej hormonalnym z hormonalnych? Poczuł, że chce mu się
płakać z zażenowania. Chyba jeszcze wszystkie efekty eliksiru nie wygasły.
- Tak więc, po wysłuchaniu tych relacji i
własnych doświadczeniach z tego tygodnia, co może nam pan podać jako wniosek do
tego eksperymentu, panie Potter? - Snape uśmiechnął się do niego złośliwie i
Harry o mało nie zajęczał na myśl o doświadczeniach tego tygodnia.
- Trzeba robić wszystko by nie zajść w
ciążę, zwłaszcza gdy się jest mną? - Klasa się roześmiała, przyznając mu rację,
a Snape tego nie skomentował, przechodząc do dalszej części zajęć.
- Teraz poznacie zaklęcia testowe i na
ojcostwo oraz trochę teorii do eliksirów z tego zagadnienia. Zdecydowałem, że
warzyć je będziecie na najbliższych Eliksirach i potraktuję to jako sprawdzian
waszej wiedzy.
Chłopcy jęknęli słysząc to.
- Najpopularniejszym zaklęciem testowym…
może najpierw zacznę od wytłumaczenia co robią zaklęcia testowe. Są to
zaklęcia, które pozwalają stwierdzić czy jest się w ciąży, panie Potter. -
Kilka chichotów ze strony Ślizgonów. - Najpopularniejszym jest Peculus, który
nam pan zademonstruje, panie Potter. Pojawienie się niebieskiej kreski jest
wynikiem pozytywnym, a czerwonej negatywnym. To zaklęcie należy rzucić na
siebie. Niech pan zaczyna, panie Potter.
Severus patrzył na niego z wyczekiwaniem,
podczas gdy Harry zastanawiał się czy powinien wskazać na siebie różdżką przed,
w trakcie czy po wypowiedzeniu zaklęcia. W końcu wzruszył ramionami i,
decydując się na drugą opcję, rzucił na siebie zaklęcie. W powietrzu ukazała
się niebieska kreska i w sali zapadła niczym niezmącona cisza.
Snape patrzył się na Harry'ego jakby
widział go po raz pierwszy w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz