sobota, 3 sierpnia 2013


Część 7


Gdy już wyszli z Zakazanego Lasu radość i ulga wypisane na twarzach profesorów były bardzo łatwe do odczytania. Ktoś od razu pobiegł zawiadomić o dobrej nowinie dyrektora, a Poppy zaczęła ciągnąć protestującego Harry’ego do Skrzydła Szpitalnego aby przeprowadzić wszelkie znane jej badania by sprawdzić czy aby na pewno wszystko z nim dobrze i jakim cudem może widzieć bez okularów. Na szczęście Severus w swój zgryźliwy sposób wstawił się za nim i po tym jak Gryfon obiecał pielęgniarce, że w razie gdyby coś się z nim działo niepokojącego od razu się do niej zgłosi, pozwolono mu wrócić do dormitorium. Oczywiście Snape miał inne plany i, gdy już nikt na nich nie patrzył, zaprowadził swojego męża do komnat w podziemiach i posadził na kanapie w salonie.

- Z twojej miny wnioskuję, że nie chodzi o seks. – Harry powiedział do krzątającego się po salonie Severusa. Mężczyzna wyraźnie czegoś sfrustrowany szukał. W końcu w jednej z szuflad znalazł jakąś figurkę i włożył ją do kieszeni.

- Pamiętasz jak mówiłem, że dzień po tym jak wrócę sprowadzę zaprzyjaźnionego uzdrowiciela żeby zrobił ci badania? – Potter przytaknął, przywołując niewyraźne wspomnienie. Pamiętał, że w tamtym momencie bardziej ważnym dla niego był wyjazd Severusa a nie zapowiedź badań. – Biorąc pod uwagę co się stało, zdecydowałem sprowadzić go teraz.

Harry skrzywił się na to. Nie lubił lekarzy i badań, jednak jeżeli było to konieczne, to chyba lepiej by odbyło się szybciej, by mięli to jak najwcześniej z głowy i zajęli się bardziej przyjemnymi sprawami.

- Okej. – Zgodził się z rezygnacją. – Mogę chociaż wziąć prysznic? – Machnął dłonią w ogólnym kierunku łazienki i Severus przytaknął, mówiąc by zrobił to, a on przez ten czas sprowadzi tu Kamila. Chłopak westchnął i udał się do łazienki, mając nadzieję, że badania nie będą zawierały w sobie igieł, lodowatych stetoskopów albo jeszcze innych strasznych rzeczy. Jak na przykład gmeranie w jego prywatnych okolicach.

Gdy wrócił do salonu mając na sobie tylko dół od piżamy, którą tu przyniósł jakiś czas temu ze sobą, Severus i uzdrowiciel siedzieli już w fotelach i rozmawiali rozluźnieni na temat jakiegoś eliksiru czy czegoś. Harry zarumienił się i ręcznik, którym wycierał włosy, narzucił na ramiona tak, by choć trochę się zakryć przed bystrymi szarymi oczami, które do niego powędrowały. Obaj mężczyźni wstali.

- Eee… cześć? – Harry uśmiechnął się nieśmiało do nieznajomego i ten odpowiedział szerokim uśmiechem.

- Harry, to Kamil Serafin, mój przyjaciel od lat i jeden z czołowych uzdrowicieli w Mungo. – Severus przedstawił czarodzieja, który był mniej więcej w tym samym wieku co Ślizgon, miał słodkie blond loczki i szare oczy.

- Miło mi w końcu poznać osobę, której udało się skraść serce najmłodszemu Mistrzowi Eliksirów od dwustu lat. – W oczach uzdrowiciela coś zabłysło i Harry nagle poczuł się bardzo niepewnie. Severus był naprawdę aż tak wielkim geniuszem jeżeli chodziło o eliksiry? Nic dziwnego, że tak naciskał na niego by się do tego przedmiotu bardziej przykładał. Przecież gdyby całkowicie je zawalił, to dałby naprawdę złe świadectwo dla jego umiejętności nauczania. – Powiedz mi, Harry, jak bardzo lubisz eliksiry?

- Kamil… - Severus zajęczał, zakrywając sobie twarz dłonią, jednak jego przyjaciel tylko machnął na niego zbywająco i uśmiechnął się do Gryfona zachęcająco.

- Eee… jeżeli mam być szczery to nie cierpię ich. – Harry przyznał się, posyłając swojemu mężowi przepraszające spojrzenie. Jednak wolał na ten temat nie kłamać. Jeszcze Kamil wpadłby na pomysł nawiązania z nim jakiejś naukowej rozmowy i wtedy dopiero zrobiłby z siebie kompletnego błazna!

- Ha! Wisisz mi karton ognistej, Sev! – Uzdrowiciel wykonał kilka ruchów, które musiały być jakąś jego wersją tańca zwycięstwa i gestem zaprosił Pottera by usiadł na kanapie. Harry zajął wyznaczone sobie miejsce i popatrzył wielkimi oczami na swojego męża. Czy ten uzdrowiciel specjalizował się w chorobach mentalnych?

- Jak byliśmy jeszcze młodzi i głupi, założyliśmy się o to, czy nasze drugie połówki będą lubiły przedmioty w których się wyspecjalizowaliśmy. Kamil obstawił, że moja nie, a ja zdecydowałem, że jego tak. Jak nie patrzeć uzdrowicielstwo jest znacznie bardziej obszerną dziedziną niż warzycielstwo eliksirów. – Severus wytłumaczył i powrócił na swój fotel, podczas gdy Kamil wyciągnął z podręcznej torby jakiś flakonik i postawił go na stoliku przy kanapie.

- Muszę ci powiedzieć Harry, że Severus bardzo zdecydowanie zaklinał się, że nigdy nie wyjdzie za kogoś z kim nie mógłby przeprowadzić dyskusji na poziomie na temat jego ukochanych eliksirów. Ja tam zawsze twierdziłem, że serce nie sługa i nie kieruje się takimi błahostkami jak wspólne maniactwo. – Kamil wyszczerzył się do nich i wyjął różdżkę. – Okej, to przejdźmy do uzdrowicielstwa. Jak się czujesz Harry? Jakieś objawy szczególnie ci utrudniają życie?

Harry otrząsnął się z myśli na temat małżeństwa z miłości i małżeństwa z rozsądku i skupił się na odpowiadaniu na pytania.

- Teraz czuję się już dobrze, centauronie wyleczyły mnie wzorowo. A jeżeli chodzi o objawy, to nie dałoby się jakoś pozbyć tego elementu ciąży z nudnościami i wymiotami? – Harry zapytał z nadzieją, którą niestety Kamil rozwiał.

- Mogę co najwyżej dać ci eliksir, który to trochę załagodzi tak, że zdrowe jedzenie nie będzie ci podrażniać żołądka, jednak obawiam się, że przez to trzeba po prostu przejść. Przytępianie odruchu wymiotnego nie zawsze jest dobrą rzeczą. – Mimo wszystko sięgnął do torby i wyjął kilka buteleczek zielonkawego eliksiru oraz napisał na pergaminie instrukcje jak specyfik stosować. – To teraz połóż się, żebym mógł zrobić skan i zobaczymy co takiego cenaturonie wyleczyły i jak dobrze.

Harry grzecznie położył się na kanapie i Kamil z zamkniętymi oczami zaczął rzucać jakieś zaklęcia. Część z nich chłopak znał z wizyt w Skrzydle Szpitalnym, ale część była dla niego zupełnie nowa. Po kilku minutach uzdrowiciel zamruczał z podziwem.

- Naprawdę genialna robota. Myślicie, że chciałyby trochę ze mną popracować? To jak doskonale wyleczyły twoje ciało jest po prostu niesamowite. Taka wiedza i umiejętności po prostu nie mogą się marnować w lesie! – Jego szare oczy błyszczały z podekscytowania, gdy sięgał po wyjęty wcześniej flakonik i jego chłodną zawartość wylał na brzuch Harry’ego, który aż pisnął zaskoczony ku wielkiemu rozbawieniu Severusa. – Oj, przepraszam. Jakoś zawsze zapominać ostrzec, że eliksir daje wrażenie chłodu.

Jasne, Harry prychnął w myślach, jednak zdecydował się to przemilczeć.

- To teraz zobaczmy co tam masz w środku.

Oczy chłopaka zrobiły się wielkie z podekscytowania, gdy nagle pojawił się w jego głowie pomysł.

- Czekaj. Nie mów nam niczego, okej? Tylko czy jest zdrowe. Chcę, żeby płeć była miłą niespodzianką. – Harry poprosił uzdrowiciela i ten z rozbawieniem się zgodził, nie słuchając nawet protestów Severusa, który na temat tego typu niespodzianek miał zupełnie inne zdanie. Kamil roztarł maziowatą substancję na jego podbrzuszu i rzucił zaklęcie, po którym skóra nim pokryta stała się przezroczysta tak, że teraz wydawało się, że chłopak ma wielką dziurę w brzuchu. Niezbyt miły widok. Kilka ruchów różdżką później obraz się zmienił, powiększył i chociaż ani Harry ani Severus nie potrafili z gąszczu tkanek niczego rozróżnić, Kamil zaśmiał się bardzo czymś rozbawiony.

- Jesteście pewni, że nic nie chcecie wiedzieć?

- Tak!

- Nie!

- Sorry, Sev, ale słowo matki jest ważniejsze. – Na ustach uzdrowiciela błąkał się jakiś szalony uśmieszek. Jakim cudem ktoś taki mógł być przyjacielem Snape’a? Albo musiał być bardzo dobry z eliksirów, albo znali się od piaskownicy i po prostu nie potrafili nie być przyjaciółmi. Harry nie widział innego powodu. – Jest bardzo zdrowe, rozwija się wzorowo. Jeszcze trochę musicie poczekać żeby się dowiedzieć czy będzie pokarane twoim nosem Sev, ale magiczny rdzeń zapowiada się bardzo obiecująco.

Severus trzepnął przyjaciela po złocistej czuprynie i ten zakończył zaklęcie i wyczyścił Harry’ego z eliksirowej mazi.

- Proponuję byś brał pół dawki eliksiru odżywczego codziennie przez najbliższy miesiąc czyli do kolejnego badania. Jestem pewien, że Sev da sobie radę z jego uwarzeniem. A jeżeli chodzi o ciebie – Kamil szturchnął palcem Severusa, który mierzył go mrocznym spojrzeniem – to czekam na moją ognistą. Nawet nie wiesz jak mi się teraz przyda.

- Problemy z Gerdą? – Mistrz Eliksirów popatrzył na swojego męża wzrokiem, który jasno dawał znać, że ten ma się ze swojego miejsca nie ruszać i poszedł odprowadzić przyjaciela do wyjścia, który stał już gotowy ze swoją podręczną torbą. Kiedy zdążył po nią sięgnąć, Harry nie wiedział.

- Człowieku, Gerda to już zamierzchła przeszłość. Ale muszę się przyznać, że Klementyna wcale nie jest lepsza. A wydawała się być takim słodkim uroczym kwiatuszkiem…

- Dzięki za badania i do zobaczenia za miesiąc! – Gryfon krzyknął za wychodzącym uzdrowicielem.

- Nie ma sprawy, Harry. Bądź zdrów i słuchaj się Severusa od czasu do czasu. – Kamil pomachał mu i zniknął razem ze Snape’am za drzwiami. Harry pokręcił głową z niedowierzaniem. Ten facet zdecydowanie żył w swoim własnym świecie, ale był tak miły, że nie sposób było go nie polubić. Chłopak wytarł ręcznikiem brzuch by mieć pewność, że naprawdę nie zostało już na nim ani trochę mazi i wyrzucił ręcznik do kosza na brudy.

Harry, chociaż bardzo nie chciał, opuścił ciche kwatery Severusa by udać się na obiad do Wielkiej Sali. Wiedział, że jego przyjaciele na pewno martwili się o niego, zwłaszcza, że od wczorajszego wieczora go nie widzieli, jednak nie wiedział czy aby na pewno miał ochotę na zmierzenie się z ich troską oraz z zapachami Wielkiej Sali. Na wszelki wypadek wziął przed wyjściem porcję eliksiru, który miał pomóc mu w walce z porannymi nudnościami (żeby one były tylko poranne!). Chłopak wmieszał się w tłum uczniów i razem z nimi wszedł do środka. Ron i Hermiona już siedzieli przy stole Gryffindoru i rozglądali się dookoła, najwyraźniej go wypatrując. Gdy tylko ich spojrzenia padły na niego, uśmiechnęli się do niego radośnie z wyraźnie na twarzy wypisaną ulgą. Harry żwawo do nich podszedł, z uśmiechem zauważając, że chociaż niektóre z zapachów go mdliły, to jednak wciąż nie musiał biec do najbliższej toalety jakby był goniony przez stado harpii.

- Harry! Tak się martwiliśmy. Nic ci nie jest? I gdzie się podziały twoje okulary? – Hermiona przytuliła się do niego i odsunęła na długość ramienia aby uważnie się przyjrzeć swojemu przyjacielowi. Ron położył mu dłoń na plecach, ,w geście, który według niego był męskim odpowiednikiem dziewczyńskiego przytulenia.

- Nic mi nie jest, serio. Centauronie zrobiły jakieś czary mary i już ich nie potrzebuję. – Harry delikatnie wyswobodził się z rąk przyjaciółki i zaczął sobie nakładać na talerz pysznie wyglądające potrawy.

- To dobrze, stary. Tylko może nie rób nam już więcej takiego stracha. – Ron szturchnął go lekko dla zabawy i Potter odpowiedział mu tym samym, obiecując, że następnym razem się postara w nic nie wpakować.

- Najgorsze, że straciłeś cały dzień zajęć. Będziesz teraz musiał poświęcić ekstra czas na nadgonienie zaległości jutro i w niedzielę. – Hermiona wyglądała jakby jego nieobecność na lekcjach była dla niej osobistą tragedią, podczas gdy Harry nie mógł się tym mniej przejmować. Jednak aby zaoszczędzić sobie kazania na temat ważności edukacji oraz by nie zranić uczuć przyjaciółki, zdecydował się zgodzić na naukę razem z nią po śniadaniu.

- Ej, przecież nie ominęły cię wszystkie dzisiejsze zajęcia. Wieczorem jest jeszcze Wychowanie Seksualne! – Ron wyszczerzył się do niego porozumiewawczo, po czym jego mina nieco zrzedła. – Ale dzisiaj nie będą już z Hagridem, prawda? – zapytał trochę przestraszony.

- Chyba nie. Widziałem Snape’a jak tu szedłem. – Harry wzruszył ramionami, w duchu mając nadzieję, że jego mąż nigdzie nie ucieknie i nie skaże ich na kolejne zajęcia z gajowym, albo z Dumbledorem. Sam nie wiedział co było gorsze.

***



Pracownia Wychowania Seksualnego była otwarta, co było pierwszym dobrym znakiem. Ostatnio gdy było zastępstwo o tej porze drzwi wciąż były zamknięte. Uczniowie powoli zajmowali swoje miejsca, jakby nie do końca pewni czy chcą tu być. Harry wcale się im nie dziwił. Nikt z nich nie mógł wiedzieć czy znowu nie będą mieli jakiegoś strasznego zastępstwa, a bali się nie przyjść na zajęcia, które prowadził Snape. Chłopak zajął swoje miejsce przy Ronie, zastanawiając się czym są różne rzeczy zostawione na katedrze najprawdopodobniej przez przysłanego skrzata domowego. Jakaś kwadratowa płaska paczuszka, kilka sprayów, coś co wyglądało jak antenka, mała gumowa miseczka, kilka tubek. Ciekawe do czego to wszystko będzie dziś Severusowi potrzebne? Wkrótce wszystkie miejsca były zajęte i do sali wpadł Mistrz Eliksirów we własnej osobie.

- Z tego co się dowiedziałem Hagrid nie był w stanie przekazać wam podstawowej wiedzy na temat higieny w stosunkach seksualnych, dlatego zrealizujemy ten temat jeszcze raz razem z szybkim przeglądem zagadnień, które za tydzień wyłoży wam profesor McGonagall.

Kilka osób jęknęło na myśl o tym, że kolejne zajęcia będą prowadzone przez opiekunkę Gryfonów. Harry nie wiedział co o tym myśleć. Będą musieli zapytać Hermionę czy Wychowanie Seksualne z nią jest znośne czy może tak wyboiste jak lekcje Snape’a.

- Zapewne większość z was uważa, że ponieważ choroby weneryczne w czarodziejskim świecie praktycznie nie istnieją, to ich problem was nie dotyczy. Cóż, przykro mi, że muszę wyciągnąć was spod bezpiecznego klosza przesądów, ale jesteście w błędzie. – Mowa Snape’a sprawiła, że na wielu twarzach pojawiło się przerażenie. – Magia wcale nie sprawia, że jesteśmy odporni na choroby, którymi można się zarazić drogą płciową. Owszem, im jesteśmy silniejsi magicznie, tym potrzeba więcej zarazków by nas zarazić, jednak nie posiadamy absolutnej odporności. Słabi magicznie są równie podatni co Mugole. Dlatego dobrze jest użyć prezerwatywy i odpowiednich środków nawet wtedy, gdy nie musicie się martwić o ciążę.

Wielu ze zgromadzonych chłopców wyglądało bardzo niepewnie i Harry mógł się założyć, że w najbliższych dniach Poppy będzie miała pełne ręce roboty sprawdzając, czy przypadkiem się czymś nie zarazili. Jeszcze nigdy nie był tak wdzięczny temu, że do niczego poważnego nie doszło między nim i Seamusem. Chłopak, tak samo jak Dean, wydawał się być strasznie blady.

- Oczywiście nie mówię tu tylko o stosunku penetracyjnym. Seks oralny czy anilingus są wprost idealnym sposobem na podzielenie się bakteriami, grzybami i innymi organizmami chorobotwórczymi. Dużą częścią higieny w życiu seksualnym jest sama higiena osobista. Dbanie o czystość jamy ustnej, dłoni i ogólnie całego ciała. W trakcie stosunku należy stosować różnego rodzaju bariery, takie jak wspomniana już przeze mnie prezerwatywa. Oczywiście odpowiednio wzmocniona zaklęciami. Gdy nie ma jej pod ręką, zawsze można użyć odpowiednio skomponowanych samych zaklęć. – Severus sięgnął po kwadratową płaską paczuszkę. – Przejdźmy teraz do anilingusa, popularnie zwanego rimmingiem.

Kilku chłopców zrobiło się nagle bardzo czerwonych na twarzy i Harry zaczął się zastanawiać czym ten anilingus mógł być, skoro wywoływał u nich takie zawstydzenie. Nawet na policzki Malfoy’a wyszedł niewielki rumieniec, a to było czymś naprawdę niesamowitym!

- Dla tych, którzy nie wiedzą, anilingus polega na pieszczeniu odbytu i jego okolic. Językiem. – Czarne oczy powędrowały do Harry’ego, który nagle zaczął sobie wyobrażać jakby to było, gdyby Snape zrobił mu coś takiego. On miał przecież taki utalentowany język… ale czy potrafiłby odwdzięczyć się mu tym samym? Ot tak, bez żadnej bariery? Wątpił. Spróbował sobie wyobrazić nawet robienie tego z jakąś barierą z zaklęć ale i tak sprawiło to, że zrobił się zielony na twarzy jak Ron i kilku innych. Oczy jego męża przesunęły się dalej. – Mugole niedawno wymyślili coś takiego. – Severus rozerwał paczuszkę i wyciągnął z niej kwadratowy kawałek czegoś, co wyglądało jak przezroczysta folia. – Wciąż nie jest zbyt popularne w czarodziejskim świecie. Jak widzicie jest to kawałek materiału zrobiony z podobnego tworzywa jak prezerwatywa. Przykłada się to do odbytu i ma się większość zarazków z głowy. Zwłaszcza, że jest to nasączone różnymi środkami dezynfekującymi i jest dostępne w różnych wersjach smakowych.

Snape podał im kilka paczuszek by mogli zobaczyć jakie te kwadraciki są w dotyku. Okazały się być całkiem rozciągliwe i rzeczywiście przypominały kondom. Nott przyłożył sobie jeden kwadracik do otwartych ust i zaczął wykonywać bardzo jednoznaczne ruchy językiem, wywołując tym wybuch śmiechu. Harry również postanowił spróbować, ale dopiero po zajęciach. Nie miał zamiaru robić z siebie jeszcze większego błazna niż zwykle. Snape najwyraźniej nie planował wykorzystywać go tym razem do przeprowadzania poniżających pokazów, więc nie będzie sam kusił losu, prawda?

- Tak, panie Nott, dziękuję za bardzo obrazowe zaprezentowanie nam sposobu wykorzystania tego zabezpieczenia. Biorąc pod uwagę to, że wyraźnie jesteś z anilingusem zaznajomiony, może zaprezentujesz nam również zastosowanie tych oto specyfików? – Mistrz Eliksirów wskazał dłonią na rząd sprayów i Ślizgon gwałtownie pokręcił głową. – Wobec tego może pan Potter?

Nie chwal dnia przed zachodem słońca… przemknęło przez głowę Gryfona, zanim ten z bardzo nieszczęśliwą miną wyjęczał, że nic nie wie o ich zastosowaniu.

- Wszyscy jesteśmy tu po to żeby się czegoś nauczyć. Zapraszam. – Snape odsunął się od katedry, robiąc mu miejsce i Harry powoli podszedł, patrząc na specyfiki tak, jakby były potworami w przebraniu, które tylko czekają by na niego skoczyć i zrobić mu coś bardzo, ale to bardzo złego. Przeniósł spojrzenie na swojego męża, w duchu obiecując mu słodką zemstę. – Na co czekasz, Potter? Wybierz któryś.

Harry zacisnął usta i chwycił za pierwszą lepszą buteleczkę. Różową.

- To, panie Potter, jest żel na drugą część naszej lekcji, ale skoro to właśnie go wybrałeś… czytaj. – Snape patrzył na niego z wyczekiwaniem, a Harry zastanawiał się o co mu chodziło. Popatrzył na buteleczkę, na której były narysowane truskaweczki i fikuśnymi literkami napisane Play Gel.

- Play Gel…? – Kilku chłopców zachichotało, najwyraźniej znając ten produkt.

- Na odwrocie, Potter. – Mistrz Eliksirów powiedział bardzo powoli i wyraźnie, jakby zwracał się do małego dziecka. To zawsze sprawiało, że Harry rumienił się rozeźlony i zawstydzony. Chłopak szybko obrócił buteleczkę, gdzie bardzo drobnym druczkiem zapisano jedną z truskaweczek. Musiał podsunąć sobie specyfik prawie pod nos, aby to przeczytać.

- Odkryj nowe doznania dzięki Play Gel o smaku i zapachu świeżych truskawek. Jego doskonała konsystencja zapewni Ci nowy wymiar komfortu intymnej zabawy, a aktywne składniki zintensyfikują doznania. – Harry z każdym kolejnym słowem robił się coraz bardziej czerwony. Merlinie, czy to są zajęcia z Wychowania Seksualnego, czy Przyspieszony Kurs Pieprzenia?! – Nasz Play Gel jest niezwykle wydajny i dostępny w wielu wersjach smakowych. Spróbuj również innych produktów z naszej Truskawkowej Linii: Anty Spray, Musujące Kuleczki, Olejek do Masażu Erotycznego i Chińskie Dzwoneczki. – Chłopak odchrząknął, przechodząc do sklepowej naklejki. – Różowe Gadżety, Sprośna… eee, przepraszam, Skośna Czternaście, Hogsmeade. Kosmetyki, Zabawki i Inne dla Dorosłych na KAŻDĄ Okazję.

Większość chłopców starała się dyskretnie zapisać adres sklepu, a Severus patrzył na niego tym spojrzeniem, które zawsze sprawiało, że Gryfon czuł się jak ostatni idiota. Co tym razem zrobił nie tak? Przecież przeczytał wszystko tak jak jego mąż chciał. Zaczęło się mu robić gorąco, ale już nie z zawstydzenia.

- Nie musiałeś tego wszystkiego czytać na głos, Potter, ale skoro już to zrobiłeś, to powiedz nam do czego służy specyfik, który wybrałeś? – Snape skrzyżował ręce na piersi i popatrzył na niego wyczekująco, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że jego bardzo hormonalny mąż z całej siły próbuje zapanować nad rosnącą w nim złością.

- Najwyraźniej do intymnej zabawy, jednak nie potrafię powiedzieć w którym jej momencie mógłby się przydać. – Chłopak odstawił różową buteleczkę i przybrał podobną pozę do swojego męża. Jego odpowiedź oczywiście wywołała wybuch rozbawienia wśród bardziej doświadczonych osób.
- Cóż, panie Potter, więc chyba lepiej jest dowiedzieć się tego teraz niż później. – Snape popatrzył teraz na resztę zgromadzonych uczniów, jednak nawet nie oczekiwał, że któryś z nich odważy się opowiedzieć o żelu. – Produkt ten jest zazwyczaj używany w stosunkach między kobietą a mężczyzną jako dodatkowe nawilżenie oraz stymulator. Jego kuzyn, Anty Spray, który miałem nadzieję, że pan Potter wybierze, może być natomiast stosowany właśnie w anilingusie. Nie tylko w subiektywny sposób zmienia doznania smakowe i zapachowe, ale również zabija większość organizmów chorobotwórczych.

Harry wkurzony wrócił na swoje miejsce. Jeżeli Severus chciał by wybrał Anty Spray, to mógł to powiedzieć, a nie robić z niego kompletnego palanta! I jeszcze ta uwaga o dowiadywaniu się teraz, a nie później. Chłopak aż za dobrze wiedział, że mężczyźnie wcale nie chodziło o żel, a o płeć ich dziecka. Po prostu nie mógł przecierpieć tego, że będzie musiał jeszcze poczekać kilka miesięcy zanim się dowie i nie byłby sobą, gdyby mu tego przy każdej okazji nie wypominał. Harry uznał, że ma prawo, a nawet obowiązek obrazić się na swojego męża, więc gdy tylko skończyła się lekcja szybko zebrał swoje rzeczy i opuścił salę razem z kolegami. Severus będzie musiał przeprosić go za takie traktowanie, a jak nie… to zero seksu, o!

- Harry… - Ron wyrwał go z jego gniewnych rozmyślań. – Wiesz, tak sobie myślałem. Może zamówiłbyś katalog z tego sklepu?

Potter popatrzył na niego z niedowierzaniem.
- Ty chyba oszalałeś. Wiesz co by się stało, gdyby zobaczyli na kopercie moje nazwisko? – Rudzielec zarumienił się zakłopotany i zaczął coś mruczeć pod nosem o olejku do masażu. – Najlepiej żeby zrobił to ktoś całkowicie obojętny dla opinii publicznej.
- Kogo masz na myśli? – Ron popatrzył na niego z nadzieją, podczas gdy Harry rozejrzał się po korytarzu w poszukiwaniu pewnego Gryfona.
- Hej, Neville! Masz chwilkę? – Zawołał do pulchnego chłopca idącego kilka metrów za nimi.
Rozdział VIII.
Harry siedział na łóżku za zasłoniętymi kotarami i bawił się zieloną kaczuszką. Dokładniej mówiąc, starał się sprawić, by zaczęła grać jakąś melodię, jednak jak do tej pory udało mu się tylko odrobinę przekształcić bzyczenie w rytm piosenki „Wlazł kotek na płotek”. Może nie było to zbyt wielkim osiągnięciem, ale zawsze to jakiś postęp, prawda? Dodatkowo dzięki temu wypełnił sobie nadmiar wolnego czasu. Wciąż był zły na Severusa, który zdawał się nie wiedzieć, o co mu chodzi i już CZWARTY dzień ich pożycie seksualne po prostu nie istniało. Normalnie nie byłoby to problemem, ale te cztery dni były poprzedzone prawie tygodniem wstrzemięźliwości, co — jak hormony bardzo często przypominały biednemu Gryfonowi — dawało JEDENAŚCIE dni celibatu. Przecież dość częste sesje prac ręcznych za prawdziwy seks nie mogły zostać uznane. Przynajmniej nie wtedy, gdy miał tak dobrze wyposażonego męża! Na domiar złego wczoraj przypadkiem podsłuchał, jak jego koledzy plotkowali na temat jego płodności.

— Wiesz, może Potter ma sławę, bogactwo i zgrabny tyłeczek, ale za żadne skarby świata bym się z nim nie zamienił. Wyobrażasz sobie? Całe życie bez seksu, bo wystarczy jeden stosunek i bam, ciąża! Po prostu masakra…

Słowa Deana sprawiły, że Harry o mało nie zderzył się z kolumną, którą zauważył w ostatniej chwili. Jakoś do tej pory nie myślał o swojej nadzwyczajnej płodności wywołanej siłą jego magii, jednak to co usłyszał ukazało mu wszystko w zupełnie nowym świetle. Strasznym świetle. Wydawało mu się, iż Severus wspominał coś o tym, że pracuje nad efektywnym eliksirem antykoncepcyjnym dla niego, lecz co, jeżeli jego próby się nie powiodą? Tak, mężczyzna był największym geniuszem eliksirów od iluś tam setek lat, ale przecież zawsze istniało ryzyko… A jeżeli uda się im pokonać Voldemorta, będą mieli resztę życia dla siebie. Hermiona kiedyś zwróciła mu uwagę na to, że czarodzieje żyją około dwustu lat i Harry nie wyobrażał sobie spędzenia niemalże wieczności bez seksu. Przynajmniej nie teraz, gdy już tak się w nim rozsmakował.

Opadł na poduszki, czując, że jeszcze jeden dzień bez bliższego kontaktu z Severusem i wysadzi którąś część zamku w powietrze. Może gabinet dyrektora? Dumbledore zdecydowanie na to zasługiwał, po tym jak go traktował przez tamten tydzień.


***


Wielka Sala była wypełniona wesołym gwarem uczniów i brzdękami sztućców. Harry zmierzył swoje roześmiane towarzystwo krzywym spojrzeniem i powrócił do znęcania się nad jajecznicą. Jak ktokolwiek mógł być tak radosny tak wcześnie rano? I to wtedy, gdy za pół godziny miały się zacząć lekcje, a on już DWUNASTY dzień żył bez seksu?! Los był okrutny.

— Ej, Harry, podaj mi musztardę. — Ron przerwał jego rozmyślania i Harry bezmyślnie sięgnął po miseczkę ostrej przyprawy, potrącając niechcący dzbanek z mlekiem, które rozlało się po stole i, ku jego rozpaczy, książce Hermiony.

— HARRY! — Dziewczyna wrzasnęła, zwracając na nich uwagę wszystkich obecnych w sali. Patrzyła z przerażeniem, jak litery w opasłym tomisku rozmazują się, zanim się otrząsnęła i zaczęła rzucać jedno zaklęcie za drugim, starając uratować to, co zostało i naprawić zniszczenia. Niestety gorące mleko okazało się być nie do zwyciężenia i Hermiona wyglądała na bliską płaczu. — Och, jak mogłeś, Harry! Wszystkie książki są zaczarowane, by być wodoodporne, ale ta ochrona nie działa na mleko!

— Spokojnie, przecież to tylko książka… — Potter spróbował pomóc przyjaciółce i przyłączył się do osuszania zamokłych stron za pomocą lekkiego strumienia ciepłego powietrza z różdżki.

— TYLKO KSIĄŻKA?! — Hermiona popchnęła go tak mocno, że aż spadł z ławki. — TO MAGIA RUNICZNA MAXWELLA!!!

— Jeżeli to taka cenna książka, to nie powinnaś jej czytać przy jedzeniu! — Harry skoczył na równe nogi i popatrzył na Gryfonkę wilkiem, otrzepując sobie tył szaty. — Zawsze istnieje ryzyko wypadku…

— Tak, bo tylko ty jesteś wypadkiem na tyle zdolnym, żeby wylać roztwór białek i tłuszczy na wodo, kwaso i zasado-odporną książkę! — dziewczyna krzyczała, a inni uczniowie w Wielkiej Sali zaczynali coraz głośniej chichotać, a nawet otwarcie się z nich śmiać.

— Co to za poruszenie? — Aksamitny głos przerwał wrzaski Gryfonki i Harry obrócił się, by zobaczyć, że tuż za nim stał Severus. Wyraźnie rozeźlony i niewyspany Severus.

— Harry rozlał gorące mleko na moją książkę… — Hermiona zaczęła się tłumaczyć i chłopak wszedł jej w słowo.

— To było niechcący. Sięgałem po musztardę i potrąciłem dzbanek…

— Cisza. — Snape popatrzył na książkę ostrym spojrzeniem, a następnie przeniósł je na Hermionę, która nagle wydała się nieco zblednąć. — Czy ta książka nie jest przypadkiem z biblioteki, panno Granger?

Gdy Gryfonka niepewnie przytaknęła, rozległ się krzyk od strony stołu nauczycielskiego i pani Pince podbiegła do nich, niczym wielka chmura burzowa ciskająca błyskawicami na wszystkie strony. Harry widząc to, również zbladł.

— Panie Potter, szlaban ze mną dziś wieczorem za niedbałość. A panią, panno Granger, zajmie się pani Pince. — Najbliżej siedzący Gryfoni nie mogli nie zauważyć diabolicznego błysku złośliwości w czarnych oczach Mistrza Eliksirów. Tymczasem bibliotekarka wzięła w objęcia Magię Runiczną i tuląc księgę do siebie niczym dziecko, krzyczała na Hermionę.

— Dwa miesiące szlabanu w bibliotece i rok bezwzględnego zakazu wynoszenia książek poza teren biblioteki! I pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru za zniszczenie własności szkoły i dodatkowe dwadzieścia za zaatakowanie kolegi! — Hermiona zaczęła płakać, gdy usłyszała o zakazie wypożyczania książek. — A jeżeli jeszcze raz zobaczę cię z książką przy jedzeniu, będziesz miała dożywotni zakaz korzystania z biblioteki!

W tym momencie Harry'emu niemalże zaczęło być żal przyjaciółki, jednak szybko się z tego otrząsnął, gdy przypomniał sobie jak dziewczyna zepchnęła go z ławki i na niego nawrzeszczała. Gdyby nie zrobiła takiej sceny, to do niczego by nie doszło i jakoś udałoby im się później naprawić książkę. Chociaż z drugiej strony, dzięki niej miał teraz szlaban ze swoim mężem. I ciekawe, co takiego Severus każe mu robić… A może mężczyzna wykorzystał tylko pretekst, żeby zorganizować im spotkanie na osobności, w zaciszu kwater w podziemiach…

Pani Pince wyprowadziła zapłakaną Hermionę z Wielkiej Sali, a Harry wrócił do śniadania, patrząc kątem oka, jak jego mąż zasiada za stołem nauczycielskim i zaczyna jeść szybko, ale dostojnie. Cholerny stuprocentowy Ślizgon.


***



Czwartkowe lekcje minęły Harry’emu bardzo szybko. Najpierw przez dwie godziny zbierali i oczyszczali nasiona chabrów na Zielarstwie, później spali do drugiego śniadania na Historii Magii. Po posiłku Harry i Ron udali się na Wróżbiarstwo, podczas gdy wciąż roztrzęsiona Hermiona poszła na Runy i Symbole — rozwinięcie Starożytnych Run. Nawet Ron przyjął z ulgą chwilowe rozstanie się z Gryfonką. Dziewczyna od wypadku przy śniadaniu była nie do życia, zwłaszcza w stosunku do Harry’ego. Samo Wróżbiarstwo przebiegło dość interesująco, chociaż z niewyjaśnionych bliżej powodów Trelawney nagle postanowiła nieco zmienić program i przez godzinę wróżyli, ile będą mieli dzieci. Ronowi wyszły trzy dziewczynki, podczas gdy Harry z niemałym przerażeniem i ku rozbawieniu wszystkich dookoła, miał mieć ośmioro dzieci. Pięciu chłopców i trzy dziewczynki. Gryfon miał wielką nadzieję, że te wróżby, jak i każde inne, okażą się jednym wielkim kłamstwem. Nie wyobrażał sobie siebie osiem razy w ciąży. To byłaby jedna wielka tragedia! Nawet Molly Weasley nie była tyle razy brzemienna, a smukłość jej talii pozostawiała wiele do życzenia. Harry wzdrygnął się na myśl o tym, jakby wyglądał po ośmiu porodach. Wtedy już na pewno Severus nie tknąłby go nawet palcem. Jego pochmurne rozmyślania zostały przerwane, gdy McGonagall zakończyła wykład i kazała im w parach przećwiczyć transmutowanie ciała. Mieli zmienić kolor włosów partnera, a ponieważ Harry w ogóle nie uważał, gdy profesor tłumaczyła jak to zrobić, razem z Neville’em został ukarany dodatkowym esejem.

Hermiony nie było na obiedzie, więc wszyscy doszli do wniosku, że rozpoczęła pierwszy dzień szlabanu. Lavender i Parvati spekulowały, czy Gryfonce udało się wybłagać lżejszą karę, ponieważ wszyscy zgadzali się co do tego, że Pince ukarała ją niesamowicie surowo. Znacznie bardziej niż zrobiłby to Snape, a to mówiło bardzo dużo. Harry nawet się zastanawiał przez chwilę, czy przypadkiem jego mąż nie poczuje się przez to zobowiązany do zaostrzenia swoich metod dyscyplinarnych. Miał nadzieję, że nie.

Po szybkim obiedzie Harry poszedł do lochów na swój szlaban. Jego męża oczywiście na posiłku nie było — musiał mieć ostatnio naprawdę dożo pracy. Gryfon zapukał w ciężkie, drewniane drzwi gabinetu Snape’a, które przez te wszystkie lata zdążył naprawdę dobrze poznać. Był tutaj na tylu szlabanach, że już na pierwszym roku stracił rachubę. Po dłuższej chwili czekania, wszedł bez zaproszenia. Komnata była pusta, pomijając wielkie stosy sprawdzianów i esejów, których normalnie na biurku jego męża w takiej ilości nie było. Harry przeszedł przez ukryte drzwi z gabinetu do kwater Severusa. Tutaj również go nie znalazł. Ostatnim miejscem było prywatne laboratorium Mistrza Eliksirów i chłopak aż za dobrze wiedział, że nie wolno mu tam wsadzić nawet koniuszka swojego nosa. Opadł więc na kanapę przy kominku, decydując poczekać aż mężczyzna wróci. Przecież nie mógł zapomnieć o tym, że dał mu szlaban, prawda?

Jednak Severus najwyraźniej zupełnie o nim zapomniał, ponieważ godzinę później odkrył z zaskoczeniem Harry’ego, śpiącego w niezbyt wygodniej pozycji na kanapie. Mężczyzna przez chwilę stał w progu, przyglądając się mężowi i mając nadzieję, że względny spokój, w którym teraz żył, nie minie zbyt szybko. Chłopak obudził się, gdy Mistrz Eliksirów zamknął drzwi łączące gabinet z jego kwaterami. Zielone oczy szybko wypatrzyły ciemną sylwetkę i Harry zmarszczył brwi. Severus wyglądał okropnie — jego cera była ziemista, włosy posklejane w strąki, a oczy zaczerwienione i podkrążone. Wciąż miał na sobie fartuch laboratoryjny, który zdecydowanie widział lepsze dni i gdy Severus zbliżył się do kanapy, Gryfon poczuł charakterystyczny smród eliksirów.

— Wyglądasz okropnie. Nawet gorzej niż okropnie. — Harry pomasował sobie zesztywniały od niewygodnej pozycji kark. — Co się dzieje?

Severus nawet się nie skrzywił, słysząc, jak chłopak o nim mówi. Był zdecydowanie zbyt zmęczony na jakiekolwiek droczenie się z nim, a poza tym wiedział aż za dobrze, że po ostatnich dniach musiał wyglądać tragicznie. Zamiast tego zdjął z siebie ciężki fartuch wykonany ze smoczej skóry i powiesił go na kołku przy drzwiach do późniejszego wyczyszczenia.

— Nic się jeszcze nie dzieje. Po prostu przez ostatnie dni miałem do uwarzenia dużo eliksirów dla Dumbledore’a. — Mężczyzna w końcu odpowiedział i zamówił przez kominek późny posiłek z dużą ilością kawy. — Pozwolisz, że wezmę szybki prysznic?

Harry przytaknął, zdając sobie sprawę z tego, że mąż tak naprawdę pytał o to, czy na niego poczeka. Po kilku minutach na stoliku pojawiło się jedzenie i chłopak uśmiechnął się lekko pod nosem. Skrzaty zawsze przechodziły same siebie, jeżeli nie dało się im dokładnych wytycznych dotyczących posiłku. Owszem, przygotowały Severusowi cały dzbanek kawy, jednak ilością przysłanego jedzenia mogłoby się najeść pięć osób. Harry wziął łyżkę i zaczął wyjadać z jednej z miseczek sałatkę z kurczakiem. Zanim mężczyzna wrócił, nie było po niej nawet śladu. Nie było też śladu po kawie, którą Harry przy udziale zawsze pomocnego Zgredka wymienił na herbatę.

— Gdzie jest kawa? — Severus szybko ogarnął oczami małą ucztę na stoliku i zwrócił się do Gryfona, dobrze wiedząc, że skrzaty nie mogły nie wykonać jego bezpośredniego polecenia. Harry popatrzył na niego z bardzo zdeterminowaną miną.

— Nie wydaje mi się, aby picie kawy przed snem było właściwe, więc poprosiłem Zgredka żeby wymienił ją na herbatę. — Chłopak podał talerz mężowi. — Usiądź i zjedz coś. Dobrze wiem, że nie byłeś na obiedzie.

— Harry, nie będziesz za mnie decydował, kiedy pójdę spać. — Severus popatrzył na niego groźnie, jednak wziął talerz i zaczął nakładać zapiekankę z mięsem i warzywami. — Mam jeszcze do sprawdzenia cały stos papierów i do uwarzenia dwa eliksiry na oparzenia, więc kawa i eliksir energetyzujący naprawdę mi się przydadzą.

Nastolatek również nałożył sobie trochę zapiekanki, głównie po to, by potowarzyszyć partnerowi. Poza tym wyglądała ona naprawdę apetycznie.

— To co ci się naprawdę przyda, to kilka godzin dobrego snu i nie dyskutuj ze mną. — Harry zmrużył groźnie oczy, gdy mężczyzna chciał zaprotestować. — Nie denerwuj mnie, dobrze wiesz, że nie wolno mi się stresować.

Severus zacisnął usta w wąską linię i po chwili wymiany ostrych spojrzeń, obaj wrócili do jedzenia. Po kilku minutach Harry miał dość napiętej ciszy.

— Możesz mi powiedzieć, dlaczego się tak przemęczasz?

— Wiesz, że przez kilka dni byłem w pracowni Mrocznego Pana, warząc mu eliksiry. Albus doszedł do wniosku, że jest to znakiem, iż planuje on coś większego i również musimy się przygotować.

Chłopak popatrzył na niego z niedowierzaniem.

— Nie mów mi, że oczekuje od ciebie, że zrobisz eliksiry dla całego Zakonu Feniksa. I to przy jednoczesnym wypełnianiu obowiązków profesora i zaopatrywaniu Skrzydła Szpitalnego.

— To nic nowego. Poza tym jestem jedynym Mistrzem Eliksirów w Zakonie. — Severus wzruszył ramionami i odstawił pusty talerz. Po chwili namysłu skusił się na spory kawałek czekoladowej tarty. Harry pokręcił głową. Decydując się odłożyć rozmowę o zachowaniu Severusa względem niego na zajęciach na inny dzień, chłopak przybrał bojową postawę. Nawet jeżeli będzie musiał go ogłuszyć i przywiązać do łóżka, jego mąż zaraz po posiłku pójdzie spać. A dyrektor niech się lepiej strzeże zemsty Harry'ego za takie bezwstydne wykorzystywanie Snape’a! Mężczyzna musiał zauważyć wojowniczy błysk w jego oku, ponieważ spiął się, jakby szykując na niemiłą kłótnię.

— Więc nie wie, czy i kiedy będą te eliksiry potrzebne. A w razie czego zawsze może wysłać kogoś do apteki, żeby je kupił. Zupełnie tak jak powinien zrobić w pierwszej kolejności! — Harry zaczął z niepotrzebnie dużą siłą kroić na mniejsze kawałki ciasto, które sobie nałożył. — Tak w ogóle to nie rozumiem, dlaczego on nie zatrudni dodatkowego nauczyciela eliksirów. Wtedy nie musiałbyś się użerać z siedmioma rocznikami takich jak ja beztalenci. Jesteś jednym z najlepszych Mistrzów Eliksirów w Europie, więc powinieneś zajmować się szósto i siedmiorocznymi talentami, jakimiś badaniami i ewentualnie w wolnym czasie warzeniem eliksirów dla Zakonu…

— Harry, przestań.

— Powiedz mi, że to nieprawda! — Chłopak czuł, że robi mu się gorąco od tego jak najbardziej uzasadnionego gniewu.

— Masz rację, przyznaję. Jednak nic nie mogę na to poradzić, a nawet gdybym mógł, to na pewno nie w środku semestru. — Severus próbował choć trochę uspokoić męża. Gryfon wpatrywał się w niego przez kilka kolejnych zjedzonych kawałeczków ciasta, zanim popił je sokiem i znów się odezwał.

— Może mógłbym ci jakoś pomóc? Nie, nie w warzeniu eliksirów. — Harry od razu zapewnił, gdy mężczyzna zaczął otwierać usta, by zaprotestować. — Myślałem raczej o sprawdzeniu zadań domowych. Powinienem sobie poradzić z pracami pierwszego i drugiego roku, prawda? Przez te wszystkie lata obdarzyłeś mnie tyloma kąśliwymi uwagami, że nie będę miał problemu z pisaniem w twoim stylu — dodał to z figlarnym uśmieszkiem. Severus chciał w pierwszym odruchu natychmiast odrzucić ofertę pomocy, jednak coś w spojrzeniu chłopaka kazało mu zamknąć usta i naprawdę rozważyć jego propozycję. Harry znał teraz eliksiry wystarczająco dobrze, żeby poradzić sobie nawet i z pracami trzeciego roku. Jeżeli da mu jako wzorce poprawnie wykonane testy i eseje, to Gryfon posprawdza wszystko bez problemów. Pomijając rozczytywanie bazgrołów tych idiotów.

— Dobrze, skoro nalegasz. A ja przez ten czas uwarzę…

— Nie ma mowy. Idziesz spać. Warzenie może poczekać do jutra. Zadaj jakiejś klasie referat, a sam uwarz to, co potrzebujesz. — Harry dzielnie wytrzymał spojrzenie, jakie Mistrz Eliksirów posłał mu za tak niegrzeczne przerywanie w połowie zdania. O ogromie jego zmęczenia świadczyło to, że zgodził się bez specjalnego sprzeciwu.

Gryfon odesłał puste naczynia do kuchni, a resztę jedzenia przesunął na bok, by mieć miejsce na eseje i testy. Potem udał się do gabinetu Severusa po pergaminy i zestaw do pisania. Wypracwania pierwszego i drugiego roku łącznie dawały całkiem spory stosik i Harry z trwogą popatrzył na te należące do innych lat. Czy Dumbledore już kompletnie zbaraniał? Nic dziwnego, że czasami na zajęciach Severus zachowywał się jakby chciał kogoś zabić. Mieszać kawę z eliksirem energetyzującym! Nawet Harry wiedział, że to było bardzo niezdrowe. Chłopak zaniósł pergaminy do salonu. Na stoliku leżało już kilka kartek i Harry z zaskoczeniem odkrył, że były to trzy stare eseje Malfoya oraz kilka testów ocenionych na Wybitny. Ponieważ męża nie było w pobliżu, poszedł do sypialni, by sprawdzić, czy mężczyzna nie wymknął się jakimś bocznym wyjściem, aby uwarzyć te swoje mikstury.
Gdy wszedł, czarodziej właśnie nakładał spodnie od piżamy. Harry przełknął. Ile to już dni był bez seksu? Jakoś wyleciało mu z głowy, ale mógłby przysiąc, że to nie były dni, tylko miesiące. Spróbował nie myśleć o cudownym ciele męża i tym, co on potrafi… nie, nie, nie. Severus potrzebuje teraz snu, a nie molestowania przez napalonego nastolatka! Harry wziął się jakoś w garść i odchrząknął, zwracając na siebie uwagę mężczyzny.

— Erm… chciałem tylko powiedzieć dobranoc — już mówiąc to, czuł się bardzo głupio, a gdy partner uniósł jedną brew, poczuł jak oblewa się rumieńcem. — Tak… to idę. Im szybciej zacznę tym szybciej skończę i tak dalej… Dobranoc. — Harry pospiesznie opuścił sypialnię.
Chyba już dawno nie zrobił z siebie takiego głupka przed Severusem. Pokręcił z niezadowoleniem głową i opadł na kanapę, by zająć się sprawdzaniem. Zanim nie poślubił Mistrza Eliksirów, nigdy nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wiele pracy wiąże się z byciem nauczycielem. Tak właściwie, to nawet nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale teraz to wydawało się być takie oczywiste! Profesor Eliksirów miał najwięcej pracy ze wszystkich nauczycieli Hogwartu. Owszem, McGonagall oprócz uczenia transmutacji i opiekowania się Gryfonami miała jeszcze obowiązki związane z byciem zastępcą dyrektora, jednak w porównaniu z Severusem, to była bułka z masłem. Nawet jeżeli doda się do tego jeszcze obowiązki wobec Zakonu. Pomijając już szpiegowanie, Severus tyrał gorzej niż skrzat domowy! Przez pięć dni w tygodniu miał ponad dziesięć godzin zajęć dziennie, musiał zaopatrywać Skrzydło Szpitalne w eliksiry, opiekować się Ślizgonami, przygotowywać składniki na zajęcia… i jeszcze teraz Dumbledore ma czelność zwalać na niego cały ciężar warzenia eliksirów dla Zakonu! Harry nie zamierzał tego tak zostawić, o nie. Już sobie porozmawia z tym starym zgredem… i może jeszcze ze Sprout… tak… ona też wydaje się mieć dużo dodatkowej roboty ze szklarniami. Może uda mu się coś zdziałać, jeżeli będzie miał jej poparcie…

Harry skończył sprawdzanie wszystkich stu dwudziestu sześciu esejów i osiemdziesięciu czterech testów grubo po trzeciej w nocy. Po tym wszystkim, co napisały te… te… cofnięte w rozwoju matoły… półgłówki… miał wrażenie, że jego mózg się poddał i zamknął, odmawiając dopuszczenia do siebie jeszcze jednej, niezbyt wesołej twórczości jakiegoś bachora. Naprawdę wcale się już nie dziwił podejściu Severusa do uczniów. Uczenie takiej bandy myślących inaczej musiało być dla niego co najmniej deprecjonujące. Harry potarł czerwone ze zmęczenia oczy. Nie miał już siły na wspinanie się tymi wszystkimi schodami do swojego dormitorium. Podejmując decyzję, poszedł do łazienki umyć zęby, a następnie zakradł się do sypialni i zdjąwszy cichutko ubranie, wsunął do łóżka męża. Chłopak uśmiechnął się sennie. Tak, właśnie tak to powinno wyglądać. Nie jakieś głupie oddzielne spanie w dwóch końcach zamku, ale kładzenie się do snu u boku współmałżonka. To było bardzo przyjemne, zwłaszcza, że Severus nagrzał już pościel i teraz Harry zanurzył się w przyjemne ciepełko. Równomierny oddech mężczyzny ukołysał go do snu.


Z miłych snów o różowych kwiatkach i czekoladowym cieście z wiśniami, wyrwało go silne potrząśnięcie ramienia. Następnie bardzo natarczywy głos zmusił chłopaka do otwarcia oczu.

— Wstawaj. W ogóle nie powinieneś tutaj spać. Śniadanie jest za pół godziny, nikt nie oczekuje, że na nim będę, a jeżeli ty pójdziesz teraz, nie wzbudzisz niczyich podejrzeń.

Harry usiadł w łóżku i przez chwilę patrzył, jak jego mąż ubiera się w pośpiechu i zaklęciami doprowadza rzeczy Gryfona do nienagannego stanu. Chłopak w końcu wygramolił się z łóżka i przeciągnął.

— Skończyłem po trzeciej nad ranem i nie widziałem sensu we wracaniu do dormitorium o tak późnej porze. Poza tym nie miałem siły na pokonanie tych wszystkich schodów i zimnych korytarzy. — Wzruszył ramionami i podreptał do łazienki, by doprowadzić się do porządku. Oczy wciąż go piekły po trzech godzinach snu i wiedział, że będzie musiał walczyć, żeby nie zasnąć na zajęciach. W myślach odtworzył sobie dzisiejszy plan lekcji. Po śniadaniu będzie miał tylko godzinę na zabranie podręczników z dormitorium i powtórzenie materiału na pierwsze zajęcia. Chyba mieli przećwiczyć magię domową. Flitwick wspominał coś o zaklęciach przydatnych w gotowaniu, pakowaniu i sprzątaniu, więc może być całkiem zabawnie. Zwłaszcza, kiedy Malfoy zostanie zmuszony do usuwania kurzu albo gotowania obiadu.

— Nie ryzykuj tak więcej, dobrze? I nie myśl, że pochwalam długie siedzenie w nocy. Mogłeś przerwać sprawdzanie i wyjść wcześniej. — Severus kontynuował swoje racjonalne wywody, gdy Harry wszedł do salonu, narzucając na siebie szkolną szatę.

— Ale wtedy nie oceniłbym wszystkiego. A tak masz pierwszy i drugi rok z głowy.
Mężczyzna zebrał pergaminy ze stołu i powkładał do odpowiednich teczek. Skrzaty musiały posprzątać pozostałe talerze, po tym jak Harry poszedł już spać, ponieważ nie było po nich śladu. Severus westchnął.

— Tak, bardzo ci za to dziękuję. — Podszedł do nastolatka i objął, przytulając do siebie, a następnie pocałował czule w usta. — A teraz biegnij szybko do Wielkiej Sali i uważaj, żeby nikt cię nie zauważył.

Harry przewrócił oczami, pocałował Snape’a w nos i udał się w bardzo ostrożną wędrówkę do Wielkiej Sali. Gdy przemykał korytarzami, próbował wymyślić jakieś dobre usprawiedliwienie dla przyjaciół, w razie jakby zaczęli go wypytywać, gdzie był w nocy. Wątpił czy to, że Hermiona była na niego obrażona wpłynie na jej zazwyczaj bardzo drobiazgowe przesłuchanie.


***

1 komentarz:

  1. Zwątpiłam w kontynuację, a szkoda. To co do tej pory stworzyłaś jest wyjątkowo ciekawą i zabawną historią.
    Mam nadzieję, że wena nie da ci spać i dopiszesz ciąg dalszy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń