sobota, 3 sierpnia 2013



--- rozdział 04 ---

Harry wszedł do pokoju wspólnego, budząc przy tym Grubą Damę. Będzie musiał znaleźć jakiś inny sposób na dotarcie do swojego dormitorium. Portret niewątpliwie powiadomi Dumbledore’a, że jakiś niewidzialny uczeń wrócił o czwartej nad ranem. Dyrektor nawet nie będzie musiał się zastanawiać, by wiedzieć kto był tym uczniem. Chłopak już miał wejść po schodach do swojej sypialni, gdy przypomniał sobie o obrączce. Przecież nikt nie mógł jej zobaczyć! Spróbował ją ściągnąć, jednak nie był w stanie tego zrobić. Znał tylko jedno zaklęcie, które czyniło rzeczy niewidocznymi, ale jeszcze nigdy nie rzucał go lewą ręką. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? Harry usiadł na kanapie i wymierzył różdżką w obrączkę. Bardzo dziwnie było ją trzymać w lewej ręce, tak jakoś nieporadnie. Oczywiście nie udało mu się za pierwszym razem. Za drugim sprawił, że cała dłoń stała się niewidzialna.
- Finite Incantatem.
Mocnej się skoncentrował na obrączce i w końcu za piątym razem mu się udało. Zadowolony schował różdżkę i pobiegł szybko do dormitorium.

***

- Harry, gdzie byłeś w nocy? - zapytał go Ron, między jednym ziewnięciem a drugim. - Nie pamiętam żebyś wrócił.
- Tak sobie łaziłem po zamku… - skłamał, narzucając na siebie szkolną szatę i wrzucając potrzebne książki do torby. Był niewyspany i bolał go tyłek. Najchętniej spędziłby w łóżku jeszcze połowę dnia, ale niestety Hermiona zarządziła wspólną naukę w bibliotece. W sobotę, Merlinie ratuj. Może Severus znał jakieś zaklęcie czy coś, żeby tak nie bolało. W sumie to aż tak bardzo nie bolało, raczej przeszkadzało. Czuł praktycznie każdy ruch mięśni, gdy się poruszał i wiedział, że będzie miał wielką ochotę wiercić się na krześle. Dlaczego nie mógłby po prostu powiedzieć prawdy swoim przyjaciołom? Zastanowił się nad tym. Nie, lepiej nie. Przecież nigdy by nie zrozumieli, dlaczego związał się z ponad dwa razy starszym od siebie profesorem. Zresztą Harry sam jeszcze tego do końca nie pojmował. Wiedział dlaczego go poślubił, ale nie miał zielonego pojęcia, dlaczego zdecydował się wtedy uprawiać z nim seks. Przecież gdyby nie to, nie musiałby być teraz w związku małżeńskim. Nie, Harry doszedł do wniosku, że „musiał" to złe słowo. On CHCIAŁ być w tym związku. W końcu zeszli do pokoju wspólnego, gdzie czekała już na nich Hermiona i razem udali się do biblioteki.
Harry był w połowie wypracowania na temat kompleksowych zaklęć, gdy poczuł jak jego obrączka robi się cieplejsza. Podniósł głowę znad pergaminu i zobaczył Severusa kierującego się do sekcji eliksirów. Szkoda, że w tym momencie nie pisał z nich eseju. Mógłby wtedy wykorzystać okazję i pozorując, że idzie po jakąś książkę, przypadkiem natrafić na niego między regałami… Udał, że wrócił do pisania, podczas gdy ciągle rzucał swojemu mężowi ukradkowe spojrzenia. Merlinie, tak bardzo chciałbym się teraz do niego przytulić. I pocałować przy całej szkole, żeby wszyscy wiedzieli, że on jest mój i tylko mój. Zauważył, że spomiędzy książek obserwują go czarne oczy.
- Harry, napisałeś już o sposobach wiązania zaklęć? Kurcze, nie wiem jak to opisać… - Ron zajrzał mu przez ramię do tekstu. Chłopak niechętnie odwrócił wzrok od obsydianowego spojrzenia i popatrzył na przyjaciela.
- Na razie mam opisane tylko dwie metody. Jeszcze nie doszedłem do tego, o co chodzi w trzech pozostałych. - Ron i tak z chęcią wziął jego wypracowanie i przeczytał interesujące go fragmenty, robiąc przy tym wielkie oczy, jakby wreszcie udało mu się zrozumieć.
- Dzięki, stary. - Uśmiechnął się do niego, oddając pergamin i powracając do pisania swojej pracy. Harry popatrzył w stronę sekcji eliksirów, jednak okazała się być już pusta. Westchnął mentalnie i już miał wrócić do eseju, gdy nagle zabrzmiał nad nim znajomy głos.
- Mam nadzieję, że pamięta pan o dzisiejszym szlabanie, panie Potter. - Snape stał tuż obok niego i Harry z całej siły walczył, by na jego twarzy nie pojawił się rumieniec. - O dziewiętnastej w moim gabinecie.
- Tak, proszę pana. - Harry zastanawiał się nad przyczyną szlabanu. I czy to normalne by dostał go od swojego męża? Severus wyszedł z biblioteki, powiewając czarną szatą niczym jakimiś mrocznymi skrzydłami. Dobry, stary Nietoperz.
- Szlaban? Za co tym razem? - Hermiona wyglądała na wyjątkowo niezadowoloną.
- Złapał mnie na szwendaniu się po nocy. I tak miałem szczęście, że nie odjął punktów. Musiał się chyba gdzieś spieszyć. - Harry wymyślił na poczekaniu. Hermiona niezadowolona, jeszcze przez chwilę prawiła mu kazanie, nim z powrotem wrócili do pisania esejów. Ciekawe, co też będą robić wieczorem. Harry pomyślał o swoim biednym tyłku, który mu cały czas dokuczał. Chociażby nie wiem jak bardzo chciał, w takim stanie nie mógł się dziś kochać. No chyba, że był jakiś sposób na szybkie wyleczenie podrażnionej skóry.

***

- Hej, Harry. - Seamus przysiadł się do Harry’ego na kanapie i niemalże położył na nim, zaglądając mu przez ramię na czytaną książkę. - „Eliksiry nie tylko dla Mistrzów”?
Harry westchnął w myślach. Czy czytanie książki o eliksirach było naprawdę aż tak niezwykłe, że wszyscy się o to pytali? Być może i do tej pory nie wykazywał się zbytnim entuzjazmem co do tego przedmiotu, jednak ludzie zmieniają się, dorastają. Gusta też mogą się zmienić, prawda?
- Wiesz, głupio by było nie zdać ich, gdy już jakimś cudem udało mi się dostać na OWTM-y, więc postanowiłem zapoznać się z podstawami, z których mam najwięcej braków. - odparł Harry, odsuwając się odrobinkę od kolegi. Prawda była taka, że Severus dał mu tę książkę poprzedniego wieczoru, kiedy już wyleczył mu tyłek i zanim znów ich poniosło. Harry nie mógł się nadziwić, jak mogą się zachowywać jak jakieś króliki. U siebie mógł to zwalić na szalejące hormony, ale jego mąż przecież już dawno był po okresie dojrzewania i nie był w ciąży. Tym razem Severus od razu użył zaklęcia leczącego, więc dziś Harry nie miał żadnych problemów. A jeżeli chodzi o książkę, to mężczyzna powiedział by się z nią dokładnie zapoznał i wziął ostro do roboty, ponieważ skandalem będzie jeżeli mąż jednego z najlepszych w Europie Mistrzów Eliksirów nie zda ich na satysfakcjonującym poziomie na egzaminach. Harry aż bał się pomyśleć, co Severus rozumiał pod pojęciem „satysfakcjonujący poziom”, ale i tak postanowił książkę przeczytać. Wyjaśniała ona najważniejsze podstawy jak pięciolatkowi i chłopak nareszcie zaczął rozumieć popełniane przez siebie błędy i dlaczego tak bardzo denerwowały one Snape’a.
- Nom, dobrze zdane eliksiry są wymagane, by zostać kimś więcej niż zwykłym Aurorem z interwencji. - Seamus uśmiechnął się figlarnie. - A wiesz… dormitorium mamy puste… co powiesz na małe tete a tete…
- Seamus, mógłbyś dać mi wreszcie święty spokój? - Harry miał ochotę cisnąć w niego jakąś porządną klątwą. - Zerwaliśmy ze sobą, pamiętasz?
- Ale ja myślałem, że ty tak tylko przez te hormony i gdy eliksir przestanie działać to ci przejdzie… - Seamus zmarszczył brwi a następnie postanowił tak na wszelki wypadek zrobić lekko obrażoną minę. - Nawet nie powiedziałeś dlaczego zrywamy. Po prostu nawrzeszczałeś na mnie i ledwo udało mi się uskoczyć przed klątwami, którymi we mnie miotałeś jak oszalały!
- Może trochę mnie wtedy poniosło, przepraszam. - Harry tak naprawdę wcale nie żałował rzucenia w niego klątwami, ale raczej tego, że nie trafiły celu. - Co i tak nie zmienia tego, że już nie jesteśmy razem. Nie będę z osobą, która mnie zostawia samemu sobie, gdy są problemy i która zamiast mnie wspierać, śmieje się ze mnie razem z innymi. Potrzebuję odpowiedzialnej osoby, na którą zawsze będę mógł liczyć, a nie kogoś, kto tylko myśli o tym jak się dobrać do moich spodni.
W myślach kontynuował. Gdy Severus odkrył, że jestem w ciąży, od razu wszystko przemyślał. Nie zostawił mnie, ale związał się ze mną na stałe. Ciekawe co ty byś zrobił, co Seamus? Pewnie byś spanikował i zaczął mi robić wymówki. Nigdy byś nie pomyślał o małżeństwie. Po prostu po pewnym czasie byś mnie zostawił bym sam sobie radził, mówiąc, że jesteś jeszcze na to wszystko za młody.
Harry zmarszczył brwi, myśląc o tym. Tak, Seamus zdecydowanie zasługiwał na obdarzenie go tamtymi klątwami. I może jeszcze czarno magiczną klątwą.
- Ale Harry, przecież to nawet nie była prawdziwa sytuacja…
I jeszcze jedną, i jeszcze jedną. Harry zazgrzytał zębami, powstrzymując się ostatkiem sił przed chwyceniem różdżki. Wziął głębszy oddech, starając się opanować swoje rozchwiane w każdą stronę emocje.
- Nie, Seamus. Zostawiłeś mnie bym radził sobie sam i tak właściwie tylko Hermiona mnie wspierała przez cały ten czas. Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. - Harry wrócił do czytania, jasno dając znak, że to już koniec tej konwersacji i, że wciąż jest wkurzony na swojego byłego chłopaka. Finningan posiedział przy nim jeszcze chwilę, zastanawiając się co zrobić. W końcu westchnął, wstał i poszedł do Deana i Neville’a, którzy grali w Gargulki. A pewnie! Idź sobie! I tak nie nadajesz się do niczego więcej niż ta cholerna gra!

***

W Wielkiej Sali jak zwykle panował wesoły gwar i szczękanie sztućców o talerze. Magicznie zaczarowane sklepienie ukazywało piękne niebo naznaczone gdzieniegdzie różowo-pomarańczowymi obłoczkami. Po zachodniej stronie czerwona łuna zlewała się z zachodzącym słońcem, zaglądającym do środka przez wysokie okna. Był piątek i Harry zerkał co raz na stół nauczycielski, ale za każdym razem miejsce Mistrza Eliksirów było puste. Chłopak zastanawiał się co takiego mogło się stać, że jego mąż postanowił opuścić kolację. Decydując, że nie jest już głodny, wstał od stołu i nie zwracając uwagi na pytania przyjaciół, wyszedł. Raźnym krokiem skierował się ku ciemnym lochom, które ostatnio stały się dla niego najbliższą namiastką domu jaką miał w całym swoim życiu.
Było jeszcze wcześnie i drzwi klasy wciąż były zamknięte. Nie miał pojęcia dlaczego przyszedł tu tak szybko. Przecież dobrze wiedział, że minie jeszcze jakieś piętnaście minut zanim Severus otworzy drzwi. Chyba miał nadzieję, że jednak mężczyzna już będzie i będą mogli sobie po prostu pobyć razem w pustej sali nim przyjdą pozostali uczniowie. Niestety, i teraz musiał siedzieć pod klasą w zimnym lochu z przeciągami. Był sam jak palec…
Bzzzzzzzz! Bzzzzzzzzzzzz!
Harry przewrócił oczami i mocno walnął pięścią w boczną kieszeń szkolnej torby. Denerwujące bzyczenie od razu ustało. Zajrzał do niej, by się upewnić, że zielona kaczuszka wciąż jest cała i zdrowa.
Tak, zielona kaczuszka.
- Pff - parsknął, nie mogąc się powstrzymać. Dobrze wiedział, że nawet dorosły Troll górski nie byłby w stanie jej zniszczyć, jednak wyglądała na tak delikatną, że zawsze musiał się upewniać czy przypadkiem jej nie uszkodził. Nie żeby bardzo za nią tęsknił, gdyby mu się to jakoś udało. Kaczuszka była oczywiście cudownym pomysłem Severusa, mającym pomóc Harry’emu w kontrolowaniu emocji. Tak naprawdę jej głównym zadaniem było odwrócenie jego uwagi zawsze, gdy zaczynał wpadać w jeden ze swoich humorów. Mała, gumowa, zielona kaczuszka. Chłopak nie miał pojęcia skąd Snape ją wytrzasnął. Mówił, że skonfiskował zabawkę w jednej z dziewczęcych łazienek Slytherinu. Miała mieć na sobie jakieś zaklęcia podglądające, jednak Harry jakoś nie mógł w to uwierzyć. Bo i po co Severus miałby później odczarowaną trzymać u siebie? Chyba, że wcale jej nie odczarował, a tylko dodał te kilka zaklęć, by móc ją dać Harry’emu i go śledzić? Potter zmarszczył brwi. Nie, on nie zrobiłby mu czegoś takiego. Przecież nie potrzebował go podglądać ani niczego podobnego. Gryfon schował kaczkę na dnie kieszeni. Będzie musiał poszukać jakiś zaklęć, by się upewnić.
W końcu uczniowie zaczęli się schodzić i tworzyć pod salą grupki. Ron podszedł do niego, podczas gdy Neville i Dean zostali przy Seamusie. Dramatyczne rozstanie Harry’ego i Seamusa przyczyniło się do małego rozłamu wśród Gryfonów z szóstej klasy. Większość oczywiście poparła Finnigana i Harry znowu był tym złym oraz niezrównoważonym. A wszystko przez tę niewinną klątwę pod prysznicem. I jedną na schodach. I może jeszcze kilka po drodze. W każdym razie nic poważnego, ale oczywiście Seamus musiał zostać uznany za niewinną ofiarę Pottera.
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
Harry stuknął ukrytą zabawkę, by się uciszyła. Czasami miał wrażenie, że ona bzyczała ot tak sobie bez powodu tylko po to, by go trochę podenerwować. Albo by ludzie się dziwnie na niego popatrzyli, przez to ciągłe szturchanie torby. Oczywiście tylko on mógł usłyszeć to przeklęte gumowe…
Bzzzzzzzzzzzzzzzz!
Nareszcie drzwi klasy się otworzyły i wszyscy weszli do środka. Będzie musiał później porozmawiać z Severusem na temat tej cholernej kaczuszki. I o tym, że mężczyzna nie przychodzi na posiłki. Czy on w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że taki tryb życia jest niezdrowy? Harry zamyślony nie zauważył, że Ron zatrzymał się przed nim - tak jak kilku innych chłopców - i wpadł na niego.
- Co jest…? - W końcu poderwał głowę i popatrzył w stronę katedry, gdzie skierowane były wszystkie oczy.
- Hagrid…? - wyjęczał z niedowierzaniem. Miał nadzieję, że nie miał aż tak śmiesznego wyrazu twarzy jak co niektórzy.

***

Zajęli miejsca w napiętej ciszy. Czerwony na twarzy Hagrid stał przy katedrze i zerkał na sławny model jakby bojąc się, że ten zaraz go zaatakuje z jakimś niecnym zamiarem. Obrzucił wzrokiem gapiących się na niego uczniów i odchrząknął.
- Wsziscy już są? - Czy Harry’emu się wydawało, czy głos gajowego był o ton wyższy niż zwykle? - To może… eee… zacznimy. Psor Snape miał jakieś sprawy i mam dziś z wami zastympstwo. Erm…
Harry zauważył, że Hagrid miętolił w wielkich dłoniach jakieś pergaminy.
- Zostawił mi notki tego, co jest dziś do zrobienia…
Aaachaaa. Potter spróbował się uśmiechnąć do niego zachęcająco, by choć trochę pokazać, że go wspiera. Chyba mu nie wyszło, gdyż pergaminy wyleciały z dłoni półolbrzyma i ten od razu rzucił się je pozbierać nerwowymi ruchami.
- Co to ma być? - Gryfon usłyszał cichy głos Malfoy’a, który nie wyglądał zbyt wyraźnie. Chyba nie przypadła mu do gustu wizja gajowego mówiącego o czymkolwiek związanym z seksem. Harry popatrzył wielkimi oczami na swojego pierwszego w życiu przyjaciela. Merlinie… Hagrid miał poprowadzić dziś z nimi te zajęcia… to on w ogóle miał jakąś… seksualność? O nie, wcale o tym nie pomyślałem…
- To… eee… dziś… - Hagrid popatrzył czerwony na zawartość pergaminów. - Dziś higiena w życiu se… seks… alnym - przeczytał i pewnie gdyby mógł to z wielką ochotą zapadłby się pod ziemię, albo i jeszcze głębiej. Harry zasłonił sobie twarz dłonią. Boszsz… niech ta lekcja się jak najszybciej skończy. Ja chcę do Severusa!
Wszyscy zgromadzeni w sali mieli myśli bardzo zbliżone do jego.

***

Po półgodzinie Hagrid w końcu znalazł sposób na poprowadzenie zajęć, jednak chyba tylko on był z niego w miarę zadowolony.
- Sklątki tylnowybuchowe wykazują się bardzo specyficzną… tą… higieną. - wykładowca choć wciąż dość czerwony na twarzy, mówił już znacznie śmielej i pewniej. - Właściwe różnicowanie na samce i samice zachodzi, dopiero gdy spotkają się ze sobą dwa chętne osobniki. Presamica spryskuje presamca wydzieliną spod tego długiego szpikulca, który jak dobrze pamiętacie jest całkiem ciekawy. - Malfoy wyszeptał jakiś komentarz na temat niezwykle wzbogaconego słownika gajowego. Harry musiał przyznać, że rzeczywiście tak brzmiące zdania nie pasowały zbytnio do Hagrida. Na dodatek były pozbawione jego charakterystycznego akcentu. Ciekawe dlaczego? Na szczęście zaraz po tym zaczął już mówić po swojemu. - Samiec jest pirwszy i później musi być bardzo ostrożny, żeby go taka prawie-samica nie dziabła, bo one to, cholibka, strasznie humorne są. Gdy już w końcu się mu uda taką podejść…
Harry siłą powstrzymywał się, by nie zacząć uderzać głową w stół, podczas gdy Dean i kilku innych chłopaków już to robiło. Hagrid najpierw upewnił się, że wiedzą wszystko o kwiatkach, pszczółkach i gumochłonach, a następnie przeszedł do sklątek. Merlinie ratuj.
- …samiec używa śliny… - To był już trzeci tydzień i Harry wciąż nie miał czegoś takiego jak nudności, ale jeżeli tak dalej pójdzie to nie ręczył za siebie. To o czym opowiadał Hagrid było ohydne.
- …językiem wprowadza zielonkawą wydzielinę ślinianek. Pamiętacie, że oprócz śliny ślinianki u sklątek robią też ten zielonkawy śluz, nie? No to on właśnie do tego jest. - Gajowy zamachał rękoma, jakby z podekscytowaniem tłumaczył jakiemuś małemu dziecku skąd się biorą czekoladowe żaby. Harry katem oka zobaczył, że Malfoy jest już ślizgońsko zielony na twarzy. Czy on też tak nieciekawie wyglądał? Jakby ktoś postawił mu pod nosem zepsutą rybę oklejoną śluzem. Nie, nie pomyślałem o tym!
- I teraz, gdy już samica jest przygotowana…
Na szczęście zadzwonił dzwonek i zostali uratowani przed relacją z tego co się dzieje, gdy już to nastąpi. Wszyscy szybko zerwali się ze swoich miejsc i czym prędzej pouciekali z klasy, zostawiając Hagrida i Harry’ego samych. Półolbrzym oparł się o TĘ ławkę i Gryfon siłą zmusił się by się nie zarumienić. Tak bardzo chciałby żeby to nie gajowy, ale Mistrz Eliksirów stał teraz przed nim.
- Było aż tak źle? - zapytał się Hagrid strapiony. Chłopak użył całej woli, by przyjąć milszy wyraz twarzy.
- Nie, jak na pierwsze zastępstwo było... okej. - Harry uśmiechnął się trochę krzywo po czym od razu zmienił temat. - A co się tak właściwie stało z Se… z profesorem Snape’em, że nie mógł przyjść?
Hagrid uśmiechnął się z ulgą, gdy się dowiedział, że nie było aż tak tragicznie jak myślał. Zauważalnie się rozluźnił.
- Nie wiem, gdzieś wyjechał popołudniu i ma wrócić w nocy. Dyrektor nic więcej nie powiedział. To tajemnica. - Harry przytaknął, że rozumie i obaj wyszli z sali. Albo się mu wydawało, albo Hagrid oddalił się trochę szybciej niż to było normalne. Sam stanął w ciemnym korytarzu, walcząc z pokusą pójścia w tej chwili do komnat Severusa i czekania tam na niego. Merlinie, przecież nigdy taki nie był, a to co łączyło go z jego mężem zdecydowanie nie było aż tak silne, by wywoływać w nim takie odruchy. Ta irracjonalna potrzeba by być cały czas przy Snape’ie, lub chociaż w jego kwaterach, musiała być wywołana tymi cholernymi hormonami i ciążą. Harry po prostu nie widział żadnego innego wytłumaczenia. W końcu z wielkim wysiłkiem odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia z lochów, by udać się do Wieży Gryffindoru.

***

- Nigdy więcej! - Ron wciąż siedział zestresowany w pokoju wspólnym, podczas gdy Hermiona patrzyła na niego rozbawiona. Neville starał się zapomnieć o wszystkim, czytając swoją ulubioną książkę z zielarstwa, a Dean i Seamus wcześniej poszli do dormitorium, mówiąc, że na dziś mają zdecydowanie za dużo wrażeń (Jasne. Potter prychnął w myślach). Harry natomiast usilnie starał się nie myśleć o dzisiejszej lekcji Wychowania Seksualnego, zamiast tego pisząc esej z eliksirów. Musiał poczekać aż wszyscy w dormitorium pójdą spać, zanim będzie mógł ponownie iść do lochów. Wtedy Severus pomoże mu o tym wszystkim zapomnieć. Chyba, że coś się stało… bo dlaczego musiałby tak nagle wyjeżdżać? I to jeszcze w tajemnicy? Czy to możliwe, że Voldemort go wezwał? Jakoś nie potrafił znaleźć innego wytłumaczenia i gdy o tym myślał…
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz! Bzzzzzzzzzzzzzzzzz!
Zamachnął się nogą, by kopnąć kaczkę w torbie i jednocześnie wychylił, zanurzając pióro w kałamarzu na środku stolika aby ukryć manewr.
- Au! To bolało! - syknęła Hermiona, patrząc z wyrzutem na swojego przyjaciela. - Przez ciebie zrobiłam kleksa na swoim eseju!
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
- Przepraszam, to było niechcący. - Harry zrobił przepraszającą i zapewniającą o jego niewinności minę. Że też jej noga musiała się znaleźć na drodze do jego torby.
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz! Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
- Wiesz, ostatnio zrobiłeś się strasznie nerwowy. - Ron najwyraźniej w końcu się otrząsnął. - I cały czas kopiesz, albo szturchasz swoją torbę… wszystko w porządku?
Bzzz! Bzzzzz! Bzzzz! Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
Harry zastanawiał się dlaczego ta głupia kaczka nie mogła przestać bzyczeć, gdy już jego nastrój wracał do względnej normalności. Był pewien niemalże na sto procent, że Snape zrobił to specjalnie, by go trochę podenerwować.
- Ta, wszystko w porządku, naprawdę. To chyba ta cała sprawa z, no wiesz, dojrzewaniem. - Harry wzruszył ramionami. W końcu udało mu się kopnąć cholerną kaczkę i ta się zamknęła.
- Aaa… no, mnie też tak czasami energia roznosi, żeby coś rozwalić… albo bzyknąć. - Ron przytaknął z niespotykaną u niego powagą a Hermiona zrobiła minę, jakby ją ktoś uderzył w głowę Historią Hogwartu. Harry prychnął. Dopóki Ron nie miał zamiaru zacząć otwarcie bzyczeć…
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
Harry zazgrzytał zębami i zastanowiał się, czy jest już wystarczająco dorosły by zostać wdowcem.

***

W dormitorium było ciemno i wszyscy oprócz Harry’ego już smacznie spali. Chłopak w końcu wygrzebał się z łóżka. Spod materaca wyciągnął, tak cicho jak to tylko było możliwe ze skrzypiącymi sprężynami, swoją pelerynę niewidkę i narzucił ją na siebie. Zawahał się chwilę, po czym podszedł do łóżka Seamusa i uchylił lekko jego zasłony, ukazując puste posłanie. Zacisnął usta i zajrzał za zasłony Deana. Obaj leżeli wśród zmiętej pościeli, tuląc się do siebie i ledwo mieszcząc na wąskim, jednoosobowym łóżku. O tak, bardzo zależało ci na mnie, prawda Seamusie? Tak bardzo, że wskoczyłeś do innego łóżka od razu jak tylko się upewniłeś, że naprawdę z tobą zerwałem. Dłoń Harry’ego zacisnęła się na różdżce, a na jego usta wypłynął diaboliczny uśmieszek. Gdzieś ze szkolnej torby wrzuconej niedbale pod łóżko dobiegło stłumione bzyczenie…

***

- Severus? - Harry zajrzał do sypialni Mistrza Eliksirów, by sprawdzić czy mężczyzna może nie poszedł już spać, jednak pokój był pusty. Tak samo jak pozostałe pomieszczenia w mieszkaniu profesora. Chłopak sprawdził nawet jego gabinet i laboratorium, jednak jego męża nigdzie nie było co oznaczało, że jeszcze nie wrócił. Było już dawno po północy i Gryfon zastanawiał się czy będzie w porządku jeżeli wezwie teraz Zgredka i poprosi go o coś do jedzenia. W prawdzie było już późno, ale on zaczął się robić naprawdę głodny.
- Zgredku? - Harry w końcu cicho zawołał skrzata, jakby bał się, że kogoś obudzi jeżeli zacznie głośniej mówić. Po chwili pojawił się skrzat z wielkim uśmiechem na ustach i w pełnej gotowości bojowej.
- Co Zgredek może zrobić dla Harry'ego Pottera, Sir? - Skrzat podskakiwał radośnie, chcąc uszczęśliwić swojego ulubionego czarodzieja.
- Zjadłbym coś… - Harry zaczął, ale Zgredek mu przerwał.
- Oczywiście, Harry Potterze, Sir! Na co Harry Potter, Sir, ma ochotę? - Wielkie oczy popatrzyły na niego z pełnym oddaniem i uwielbieniem. Harry zastanawiał się przez chwilę nad tym. Na co miał ochotę?
- Sok marchewkowo-truskawkowy… i hot dog… i polewa czekoladowa! - Harry uśmiechnął się do skrzata. Tak, to było to na co teraz miał ochotę. Prawdę mówiąc, to na samą myśl już zaczęła mu ciec ślinka. Skrzat jednak popatrzył na niego niepewnie.
- Co to jest hot dog, Harry Potter, Sir? Harry Potter chyba nie chce zjeść upieczonego psa… - Gryfon wytłumaczył Zgredkowi co to jest i jak się to przyrządza i już po chwili na stoliku pojawił się talerz pełen ciepłych hot dogów, duża szklanka soku i miseczka wypełniona polewą czekoladową. Oprócz tego był też keczup, musztarda, a nawet majonez i Harry doszedł do wniosku, że też ma na niego ochotę. Grzecznie podziękował szczęśliwemu Zgredkowi, po czym z zapałem zabrał się do jedzenia.
- Czy to jest to o czym myślę? - Po kilku minutach dobiegł go głos od wejścia i Harry z uśmiechem odwrócił się do swojego męża. Czekolada, majonez i keczup były rozmazane wokół ust Gryfona. Na ten widok Severus skrzywił się lekko. Merlinie, a miał tak wielką nadzieję, że jakimś cudem Potter nie będzie miał tych objawów.
- Zgłodniałem, gdy na ciebie czekałem. - Harry wzruszył ramionami i oblizał wargi, odrobinę czyszcząc nieporządek na swojej twarzy. Nagle jego uśmiech znikł i zrobił bardzo nieszczęśliwą minę. - Gdzie byłeś? Hagrid powiedział tylko, że gdzieś wyjechałeś i że to jest tajemnica. Naprawdę nie było nikogo innego na zastępstwo?
Snape pokręcił z rezygnacją głową. Zaczęło się. Na szczęście przez ostatnią godzinę Poppy i Dumbledore doprowadzili go do stanu używalności, bo w przeciwnym razie byłoby kiepsko. Na dzisiejszym zebraniu Śmierciożerców musiał torturować mugolskie małżeństwo, żeby upewnić Mrocznego Pana o swojej lojalności. Po tym wszystkim nie miałby siły zmagać się ze swoim hormonalnym mężem. Dzięki Merlinowi Albus miał specjalną Myślodsiewnię, dzięki której utrzymywali go przy w miarę zdrowych zmysłach. Westchnął i usiadł koło Harry’ego na kanapie.
- Czarny Pan mnie wezwał. Ale wszystko jest w porządku, naprawdę. - Dodał szybko, widząc, że oczy Harry’ego zrobiły się niebezpiecznie szkliste. - Dokończ… to coś. - Wskazał podbródkiem na zjedzonego do połowy hot doga ociekającego polewą czekoladową, majonezem i keczupem. Pod nimi była ukryta musztarda, ale o tym mężczyzna nie wiedział.
- To hot dog. Zgredek mi zrobił, jak już mu wytłumaczyłem o co chodzi. - Harry uśmiechnął się do niego z ulgą, widząc, że Severusowi naprawdę nic nie było i zabrał się z powrotem za swoją przekąskę. Snape tymczasem ściągnął szatę i buty, po czym rozsiadł się koło niego wygodnie w czarnych spodniach i koszuli, zarzucając nogi na stojące naprzeciwko krzesło. Potter popatrzył wielkimi oczami na tak niesamowicie rozluźnionego i ludzkiego profesora. - Chcesz spróbować?
Mina Snape’a całkowicie wystarczyła, by chłopak oklapł i cicho zabrał się z powrotem za jedzenie.
- Więc nie podobało ci się zbytnio zastępstwo z Hagridem? - Snape spróbował nawiązać rozmowę, gdy cisza zaczęła się niezręcznie przedłużać, jednak wciąż miał zamknięte oczy, odmawiając patrzenia na Pottera jedzącego to świństwo.
- Chyba nikomu się nie podobało. - Harry odpowiedział gdy przełknął. - W ogóle do tej pory nawet nie przyszło mi do głowy, że Hagrid ma coś wspólnego z seksualnością. Ale jak się nad tym tak bardziej zastanowić, to jako półolbrzym pewnie ma naprawdę wielkiego…
- I o czym wam opowiadał na lekcji? - przerwał mu dość ostro Snape. Po jego trupie jego własny mąż będzie się rozwodził na temat rozmiarów członków innych mężczyzn. Severus nie miał kompleksów i był dumny z tego co miał oraz ze swoich umiejętności, ale Merlinie, to było co najmniej niestosowne!
- Najpierw o kwiatkach, pszczółkach i gumochłonach. Później o tym jak się rozmnażają sklątki tylnowybuchowe. I to wcale nie jest śmieszne! Mam ci wszystko powtórzyć? - Harry zagroził mu parówką w majonezie i sosie czekoladowym, na widok której uśmieszek Snape’a zniknął. Gryfon uśmiechnął się na to lekko złośliwie i z najniewinniejszym spojrzeniem na świecie powoli zlizał ohydną mieszankę i wsunął parówkę do ust.
Severus przełknął. Bez majonezu i czekolady wyglądało to całkiem… interesująco. Przygryzł wargę, gdy chłopak zaczął się nią sugestywnie bawić. Czuł jak jego spodnie stają się niekomfortowo ciasne. Harry uśmiechnął się wokół parówki i odgryzł kawałek. Auć. Snape przeklął się w myślach, gdy na ten widok ciarki przebiegły mu po plecach. Miał ponad trzydzieści lat! Był już dorosłym mężczyzną! Nie powinien tak reagować! Jak jakiś hormonalny i niewyżyty nastolatek!
Harry sięgnął parówką, by zanurzyć ją w czekoladzie, ale Severus go powstrzymał, łapiąc za nadgarstek. Chłopak popatrzył na niego niewinnie z pytaniem w oczach.
- Może jednak dokończysz jeść trochę później.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz