--- rozdział 04 ---
Harry wszedł do pokoju wspólnego, budząc
przy tym Grubą Damę. Będzie musiał znaleźć jakiś inny sposób na dotarcie do
swojego dormitorium. Portret niewątpliwie powiadomi Dumbledore’a, że jakiś
niewidzialny uczeń wrócił o czwartej nad ranem. Dyrektor nawet nie będzie
musiał się zastanawiać, by wiedzieć kto był tym uczniem. Chłopak już miał wejść
po schodach do swojej sypialni, gdy przypomniał sobie o obrączce. Przecież nikt
nie mógł jej zobaczyć! Spróbował ją ściągnąć, jednak nie był w stanie tego
zrobić. Znał tylko jedno zaklęcie, które czyniło rzeczy niewidocznymi, ale
jeszcze nigdy nie rzucał go lewą ręką. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz,
prawda? Harry usiadł na kanapie i wymierzył różdżką w obrączkę. Bardzo dziwnie
było ją trzymać w lewej ręce, tak jakoś nieporadnie. Oczywiście nie udało mu
się za pierwszym razem. Za drugim sprawił, że cała dłoń stała się niewidzialna.
- Finite Incantatem.
Mocnej się skoncentrował na obrączce i w
końcu za piątym razem mu się udało. Zadowolony schował różdżkę i pobiegł szybko
do dormitorium.
***
- Harry, gdzie byłeś w nocy? - zapytał go
Ron, między jednym ziewnięciem a drugim. - Nie pamiętam żebyś wrócił.
- Tak sobie łaziłem po zamku… - skłamał,
narzucając na siebie szkolną szatę i wrzucając potrzebne książki do torby. Był
niewyspany i bolał go tyłek. Najchętniej spędziłby w łóżku jeszcze połowę dnia,
ale niestety Hermiona zarządziła wspólną naukę w bibliotece. W sobotę, Merlinie
ratuj. Może Severus znał jakieś zaklęcie czy coś, żeby tak nie bolało. W sumie
to aż tak bardzo nie bolało, raczej przeszkadzało. Czuł praktycznie każdy ruch
mięśni, gdy się poruszał i wiedział, że będzie miał wielką ochotę wiercić się
na krześle. Dlaczego nie mógłby po prostu powiedzieć prawdy swoim przyjaciołom?
Zastanowił się nad tym. Nie, lepiej nie. Przecież nigdy by nie zrozumieli,
dlaczego związał się z ponad dwa razy starszym od siebie profesorem. Zresztą
Harry sam jeszcze tego do końca nie pojmował. Wiedział dlaczego go poślubił,
ale nie miał zielonego pojęcia, dlaczego zdecydował się wtedy uprawiać z nim
seks. Przecież gdyby nie to, nie musiałby być teraz w związku małżeńskim. Nie,
Harry doszedł do wniosku, że „musiał" to złe słowo. On CHCIAŁ być w tym
związku. W końcu zeszli do pokoju wspólnego, gdzie czekała już na nich Hermiona
i razem udali się do biblioteki.
Harry był w połowie wypracowania na temat
kompleksowych zaklęć, gdy poczuł jak jego obrączka robi się cieplejsza.
Podniósł głowę znad pergaminu i zobaczył Severusa kierującego się do sekcji
eliksirów. Szkoda, że w tym momencie nie pisał z nich eseju. Mógłby wtedy
wykorzystać okazję i pozorując, że idzie po jakąś książkę, przypadkiem natrafić
na niego między regałami… Udał, że wrócił do pisania, podczas gdy ciągle rzucał
swojemu mężowi ukradkowe spojrzenia. Merlinie, tak bardzo chciałbym się
teraz do niego przytulić. I pocałować przy całej szkole, żeby wszyscy
wiedzieli, że on jest mój i tylko mój. Zauważył, że spomiędzy książek obserwują
go czarne oczy.
- Harry, napisałeś już o sposobach
wiązania zaklęć? Kurcze, nie wiem jak to opisać… - Ron zajrzał mu przez ramię
do tekstu. Chłopak niechętnie odwrócił wzrok od obsydianowego spojrzenia i
popatrzył na przyjaciela.
- Na razie mam opisane tylko dwie metody.
Jeszcze nie doszedłem do tego, o co chodzi w trzech pozostałych. - Ron i tak z
chęcią wziął jego wypracowanie i przeczytał interesujące go fragmenty, robiąc
przy tym wielkie oczy, jakby wreszcie udało mu się zrozumieć.
- Dzięki, stary. - Uśmiechnął się do
niego, oddając pergamin i powracając do pisania swojej pracy. Harry popatrzył w
stronę sekcji eliksirów, jednak okazała się być już pusta. Westchnął mentalnie
i już miał wrócić do eseju, gdy nagle zabrzmiał nad nim znajomy głos.
- Mam nadzieję, że pamięta pan o
dzisiejszym szlabanie, panie Potter. - Snape stał tuż obok niego i Harry z
całej siły walczył, by na jego twarzy nie pojawił się rumieniec. - O
dziewiętnastej w moim gabinecie.
- Tak, proszę pana. - Harry zastanawiał
się nad przyczyną szlabanu. I czy to normalne by dostał go od swojego męża?
Severus wyszedł z biblioteki, powiewając czarną szatą niczym jakimiś mrocznymi
skrzydłami. Dobry, stary Nietoperz.
- Szlaban? Za co tym razem? - Hermiona
wyglądała na wyjątkowo niezadowoloną.
- Złapał mnie na szwendaniu się po nocy.
I tak miałem szczęście, że nie odjął punktów. Musiał się chyba gdzieś spieszyć.
- Harry wymyślił na poczekaniu. Hermiona niezadowolona, jeszcze przez chwilę
prawiła mu kazanie, nim z powrotem wrócili do pisania esejów. Ciekawe, co też
będą robić wieczorem. Harry pomyślał o swoim biednym tyłku, który mu cały czas
dokuczał. Chociażby nie wiem jak bardzo chciał, w takim stanie nie mógł się
dziś kochać. No chyba, że był jakiś sposób na szybkie wyleczenie podrażnionej skóry.
***
- Hej, Harry. - Seamus przysiadł się do
Harry’ego na kanapie i niemalże położył na nim, zaglądając mu przez ramię na
czytaną książkę. - „Eliksiry nie tylko dla Mistrzów”?
Harry westchnął w myślach. Czy czytanie
książki o eliksirach było naprawdę aż tak niezwykłe, że wszyscy się o to
pytali? Być może i do tej pory nie wykazywał się zbytnim entuzjazmem co do tego
przedmiotu, jednak ludzie zmieniają się, dorastają. Gusta też mogą się zmienić,
prawda?
- Wiesz, głupio by było nie zdać ich, gdy
już jakimś cudem udało mi się dostać na OWTM-y, więc postanowiłem zapoznać się
z podstawami, z których mam najwięcej braków. - odparł Harry, odsuwając się
odrobinkę od kolegi. Prawda była taka, że Severus dał mu tę książkę
poprzedniego wieczoru, kiedy już wyleczył mu tyłek i zanim znów ich poniosło.
Harry nie mógł się nadziwić, jak mogą się zachowywać jak jakieś króliki. U
siebie mógł to zwalić na szalejące hormony, ale jego mąż przecież już dawno był
po okresie dojrzewania i nie był w ciąży. Tym razem Severus od razu użył
zaklęcia leczącego, więc dziś Harry nie miał żadnych problemów. A jeżeli chodzi
o książkę, to mężczyzna powiedział by się z nią dokładnie zapoznał i wziął
ostro do roboty, ponieważ skandalem będzie jeżeli mąż jednego z najlepszych w
Europie Mistrzów Eliksirów nie zda ich na satysfakcjonującym poziomie na
egzaminach. Harry aż bał się pomyśleć, co Severus rozumiał pod pojęciem
„satysfakcjonujący poziom”, ale i tak postanowił książkę przeczytać. Wyjaśniała
ona najważniejsze podstawy jak pięciolatkowi i chłopak nareszcie zaczął
rozumieć popełniane przez siebie błędy i dlaczego tak bardzo denerwowały one
Snape’a.
- Nom, dobrze zdane eliksiry są wymagane,
by zostać kimś więcej niż zwykłym Aurorem z interwencji. - Seamus uśmiechnął
się figlarnie. - A wiesz… dormitorium mamy puste… co powiesz na małe tete a
tete…
- Seamus, mógłbyś dać mi wreszcie święty
spokój? - Harry miał ochotę cisnąć w niego jakąś porządną klątwą. - Zerwaliśmy
ze sobą, pamiętasz?
- Ale ja myślałem, że ty tak tylko przez
te hormony i gdy eliksir przestanie działać to ci przejdzie… - Seamus
zmarszczył brwi a następnie postanowił tak na wszelki wypadek zrobić lekko
obrażoną minę. - Nawet nie powiedziałeś dlaczego zrywamy. Po prostu
nawrzeszczałeś na mnie i ledwo udało mi się uskoczyć przed klątwami, którymi we
mnie miotałeś jak oszalały!
- Może trochę mnie wtedy poniosło,
przepraszam. - Harry tak naprawdę wcale nie żałował rzucenia w niego klątwami,
ale raczej tego, że nie trafiły celu. - Co i tak nie zmienia tego, że już nie
jesteśmy razem. Nie będę z osobą, która mnie zostawia samemu sobie, gdy są
problemy i która zamiast mnie wspierać, śmieje się ze mnie razem z innymi.
Potrzebuję odpowiedzialnej osoby, na którą zawsze będę mógł liczyć, a nie
kogoś, kto tylko myśli o tym jak się dobrać do moich spodni.
W myślach kontynuował. Gdy Severus
odkrył, że jestem w ciąży, od razu wszystko przemyślał. Nie zostawił mnie, ale
związał się ze mną na stałe. Ciekawe co ty byś zrobił, co Seamus? Pewnie byś
spanikował i zaczął mi robić wymówki. Nigdy byś nie pomyślał o małżeństwie. Po
prostu po pewnym czasie byś mnie zostawił bym sam sobie radził, mówiąc, że
jesteś jeszcze na to wszystko za młody.
Harry zmarszczył brwi, myśląc o tym. Tak,
Seamus zdecydowanie zasługiwał na obdarzenie go tamtymi klątwami. I może
jeszcze czarno magiczną klątwą.
- Ale Harry, przecież to nawet nie była
prawdziwa sytuacja…
I jeszcze jedną, i jeszcze jedną. Harry
zazgrzytał zębami, powstrzymując się ostatkiem sił przed chwyceniem różdżki.
Wziął głębszy oddech, starając się opanować swoje rozchwiane w każdą stronę
emocje.
- Nie, Seamus. Zostawiłeś mnie bym radził
sobie sam i tak właściwie tylko Hermiona mnie wspierała przez cały ten czas.
Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. - Harry wrócił do czytania, jasno dając
znak, że to już koniec tej konwersacji i, że wciąż jest wkurzony na swojego
byłego chłopaka. Finningan posiedział przy nim jeszcze chwilę, zastanawiając
się co zrobić. W końcu westchnął, wstał i poszedł do Deana i Neville’a, którzy
grali w Gargulki. A pewnie! Idź sobie! I tak nie nadajesz się do niczego
więcej niż ta cholerna gra!
***
W Wielkiej Sali jak zwykle panował wesoły
gwar i szczękanie sztućców o talerze. Magicznie zaczarowane sklepienie
ukazywało piękne niebo naznaczone gdzieniegdzie różowo-pomarańczowymi
obłoczkami. Po zachodniej stronie czerwona łuna zlewała się z zachodzącym
słońcem, zaglądającym do środka przez wysokie okna. Był piątek i Harry zerkał
co raz na stół nauczycielski, ale za każdym razem miejsce Mistrza Eliksirów
było puste. Chłopak zastanawiał się co takiego mogło się stać, że jego mąż
postanowił opuścić kolację. Decydując, że nie jest już głodny, wstał od stołu i
nie zwracając uwagi na pytania przyjaciół, wyszedł. Raźnym krokiem skierował
się ku ciemnym lochom, które ostatnio stały się dla niego najbliższą namiastką
domu jaką miał w całym swoim życiu.
Było jeszcze wcześnie i drzwi klasy wciąż
były zamknięte. Nie miał pojęcia dlaczego przyszedł tu tak szybko. Przecież
dobrze wiedział, że minie jeszcze jakieś piętnaście minut zanim Severus otworzy
drzwi. Chyba miał nadzieję, że jednak mężczyzna już będzie i będą mogli sobie
po prostu pobyć razem w pustej sali nim przyjdą pozostali uczniowie. Niestety,
i teraz musiał siedzieć pod klasą w zimnym lochu z przeciągami. Był sam jak
palec…
Bzzzzzzzz! Bzzzzzzzzzzzz!
Harry przewrócił oczami i mocno walnął
pięścią w boczną kieszeń szkolnej torby. Denerwujące bzyczenie od razu ustało.
Zajrzał do niej, by się upewnić, że zielona kaczuszka wciąż jest cała i zdrowa.
Tak, zielona kaczuszka.
- Pff - parsknął, nie mogąc się
powstrzymać. Dobrze wiedział, że nawet dorosły Troll górski nie byłby w stanie
jej zniszczyć, jednak wyglądała na tak delikatną, że zawsze musiał się upewniać
czy przypadkiem jej nie uszkodził. Nie żeby bardzo za nią tęsknił, gdyby mu się
to jakoś udało. Kaczuszka była oczywiście cudownym pomysłem Severusa, mającym
pomóc Harry’emu w kontrolowaniu emocji. Tak naprawdę jej głównym zadaniem było
odwrócenie jego uwagi zawsze, gdy zaczynał wpadać w jeden ze swoich humorów.
Mała, gumowa, zielona kaczuszka. Chłopak nie miał pojęcia skąd Snape ją
wytrzasnął. Mówił, że skonfiskował zabawkę w jednej z dziewczęcych łazienek
Slytherinu. Miała mieć na sobie jakieś zaklęcia podglądające, jednak Harry
jakoś nie mógł w to uwierzyć. Bo i po co Severus miałby później odczarowaną
trzymać u siebie? Chyba, że wcale jej nie odczarował, a tylko dodał te kilka
zaklęć, by móc ją dać Harry’emu i go śledzić? Potter zmarszczył brwi. Nie, on
nie zrobiłby mu czegoś takiego. Przecież nie potrzebował go podglądać ani
niczego podobnego. Gryfon schował kaczkę na dnie kieszeni. Będzie musiał
poszukać jakiś zaklęć, by się upewnić.
W końcu uczniowie zaczęli się schodzić i
tworzyć pod salą grupki. Ron podszedł do niego, podczas gdy Neville i Dean
zostali przy Seamusie. Dramatyczne rozstanie Harry’ego i Seamusa przyczyniło
się do małego rozłamu wśród Gryfonów z szóstej klasy. Większość oczywiście
poparła Finnigana i Harry znowu był tym złym oraz niezrównoważonym. A wszystko
przez tę niewinną klątwę pod prysznicem. I jedną na schodach. I może jeszcze
kilka po drodze. W każdym razie nic poważnego, ale oczywiście Seamus musiał
zostać uznany za niewinną ofiarę Pottera.
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
Harry stuknął ukrytą zabawkę, by się
uciszyła. Czasami miał wrażenie, że ona bzyczała ot tak sobie bez powodu tylko
po to, by go trochę podenerwować. Albo by ludzie się dziwnie na niego
popatrzyli, przez to ciągłe szturchanie torby. Oczywiście tylko on mógł
usłyszeć to przeklęte gumowe…
Bzzzzzzzzzzzzzzzz!
Nareszcie drzwi klasy się otworzyły i
wszyscy weszli do środka. Będzie musiał później porozmawiać z Severusem na
temat tej cholernej kaczuszki. I o tym, że mężczyzna nie przychodzi na posiłki.
Czy on w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że taki tryb życia jest
niezdrowy? Harry zamyślony nie zauważył, że Ron zatrzymał się przed nim - tak
jak kilku innych chłopców - i wpadł na niego.
- Co jest…? - W końcu poderwał głowę i
popatrzył w stronę katedry, gdzie skierowane były wszystkie oczy.
- Hagrid…? - wyjęczał z niedowierzaniem.
Miał nadzieję, że nie miał aż tak śmiesznego wyrazu twarzy jak co niektórzy.
***
Zajęli miejsca w napiętej ciszy. Czerwony
na twarzy Hagrid stał przy katedrze i zerkał na sławny model jakby bojąc się,
że ten zaraz go zaatakuje z jakimś niecnym zamiarem. Obrzucił wzrokiem
gapiących się na niego uczniów i odchrząknął.
- Wsziscy już są? - Czy Harry’emu się
wydawało, czy głos gajowego był o ton wyższy niż zwykle? - To może… eee…
zacznimy. Psor Snape miał jakieś sprawy i mam dziś z wami zastympstwo. Erm…
Harry zauważył, że Hagrid miętolił w
wielkich dłoniach jakieś pergaminy.
- Zostawił mi notki tego, co jest dziś do
zrobienia…
Aaachaaa. Potter spróbował się uśmiechnąć
do niego zachęcająco, by choć trochę pokazać, że go wspiera. Chyba mu nie
wyszło, gdyż pergaminy wyleciały z dłoni półolbrzyma i ten od razu rzucił się
je pozbierać nerwowymi ruchami.
- Co to ma być? - Gryfon usłyszał cichy
głos Malfoy’a, który nie wyglądał zbyt wyraźnie. Chyba nie przypadła mu do
gustu wizja gajowego mówiącego o czymkolwiek związanym z seksem. Harry
popatrzył wielkimi oczami na swojego pierwszego w życiu przyjaciela. Merlinie…
Hagrid miał poprowadzić dziś z nimi te zajęcia… to on w ogóle miał jakąś…
seksualność? O nie, wcale o tym nie pomyślałem…
- To… eee… dziś… - Hagrid popatrzył
czerwony na zawartość pergaminów. - Dziś higiena w życiu se… seks… alnym -
przeczytał i pewnie gdyby mógł to z wielką ochotą zapadłby się pod ziemię, albo
i jeszcze głębiej. Harry zasłonił sobie twarz dłonią. Boszsz… niech ta
lekcja się jak najszybciej skończy. Ja chcę do Severusa!
Wszyscy zgromadzeni w sali mieli myśli
bardzo zbliżone do jego.
***
Po półgodzinie Hagrid w końcu znalazł
sposób na poprowadzenie zajęć, jednak chyba tylko on był z niego w miarę
zadowolony.
- Sklątki tylnowybuchowe wykazują się
bardzo specyficzną… tą… higieną. - wykładowca choć wciąż dość czerwony na
twarzy, mówił już znacznie śmielej i pewniej. - Właściwe różnicowanie na samce
i samice zachodzi, dopiero gdy spotkają się ze sobą dwa chętne osobniki.
Presamica spryskuje presamca wydzieliną spod tego długiego szpikulca, który jak
dobrze pamiętacie jest całkiem ciekawy. - Malfoy wyszeptał jakiś komentarz na
temat niezwykle wzbogaconego słownika gajowego. Harry musiał przyznać, że
rzeczywiście tak brzmiące zdania nie pasowały zbytnio do Hagrida. Na dodatek
były pozbawione jego charakterystycznego akcentu. Ciekawe dlaczego? Na
szczęście zaraz po tym zaczął już mówić po swojemu. - Samiec jest pirwszy i
później musi być bardzo ostrożny, żeby go taka prawie-samica nie dziabła, bo
one to, cholibka, strasznie humorne są. Gdy już w końcu się mu uda taką
podejść…
Harry siłą powstrzymywał się, by nie
zacząć uderzać głową w stół, podczas gdy Dean i kilku innych chłopaków już to
robiło. Hagrid najpierw upewnił się, że wiedzą wszystko o kwiatkach,
pszczółkach i gumochłonach, a następnie przeszedł do sklątek. Merlinie ratuj.
- …samiec używa śliny… - To był już
trzeci tydzień i Harry wciąż nie miał czegoś takiego jak nudności, ale jeżeli
tak dalej pójdzie to nie ręczył za siebie. To o czym opowiadał Hagrid było
ohydne.
- …językiem wprowadza zielonkawą
wydzielinę ślinianek. Pamiętacie, że oprócz śliny ślinianki u sklątek robią też
ten zielonkawy śluz, nie? No to on właśnie do tego jest. - Gajowy zamachał
rękoma, jakby z podekscytowaniem tłumaczył jakiemuś małemu dziecku skąd się
biorą czekoladowe żaby. Harry katem oka zobaczył, że Malfoy jest już ślizgońsko
zielony na twarzy. Czy on też tak nieciekawie wyglądał? Jakby ktoś postawił mu
pod nosem zepsutą rybę oklejoną śluzem. Nie, nie pomyślałem o tym!
- I teraz, gdy już samica jest przygotowana…
Na szczęście zadzwonił dzwonek i zostali
uratowani przed relacją z tego co się dzieje, gdy już to nastąpi. Wszyscy
szybko zerwali się ze swoich miejsc i czym prędzej pouciekali z klasy,
zostawiając Hagrida i Harry’ego samych. Półolbrzym oparł się o TĘ ławkę i
Gryfon siłą zmusił się by się nie zarumienić. Tak bardzo chciałby żeby to nie
gajowy, ale Mistrz Eliksirów stał teraz przed nim.
- Było aż tak źle? - zapytał się Hagrid
strapiony. Chłopak użył całej woli, by przyjąć milszy wyraz twarzy.
- Nie, jak na pierwsze zastępstwo było...
okej. - Harry uśmiechnął się trochę krzywo po czym od razu zmienił temat. - A
co się tak właściwie stało z Se… z profesorem Snape’em, że nie mógł przyjść?
Hagrid uśmiechnął się z ulgą, gdy się
dowiedział, że nie było aż tak tragicznie jak myślał. Zauważalnie się
rozluźnił.
- Nie wiem, gdzieś wyjechał popołudniu i
ma wrócić w nocy. Dyrektor nic więcej nie powiedział. To tajemnica. - Harry
przytaknął, że rozumie i obaj wyszli z sali. Albo się mu wydawało, albo Hagrid
oddalił się trochę szybciej niż to było normalne. Sam stanął w ciemnym
korytarzu, walcząc z pokusą pójścia w tej chwili do komnat Severusa i czekania
tam na niego. Merlinie, przecież nigdy taki nie był, a to co łączyło go z jego
mężem zdecydowanie nie było aż tak silne, by wywoływać w nim takie odruchy. Ta
irracjonalna potrzeba by być cały czas przy Snape’ie, lub chociaż w jego
kwaterach, musiała być wywołana tymi cholernymi hormonami i ciążą. Harry po
prostu nie widział żadnego innego wytłumaczenia. W końcu z wielkim wysiłkiem
odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia z lochów, by udać się do Wieży
Gryffindoru.
***
- Nigdy więcej! - Ron wciąż siedział
zestresowany w pokoju wspólnym, podczas gdy Hermiona patrzyła na niego
rozbawiona. Neville starał się zapomnieć o wszystkim, czytając swoją ulubioną
książkę z zielarstwa, a Dean i Seamus wcześniej poszli do dormitorium, mówiąc,
że na dziś mają zdecydowanie za dużo wrażeń (Jasne. Potter prychnął w
myślach). Harry natomiast usilnie starał się nie myśleć o dzisiejszej lekcji
Wychowania Seksualnego, zamiast tego pisząc esej z eliksirów. Musiał poczekać
aż wszyscy w dormitorium pójdą spać, zanim będzie mógł ponownie iść do lochów.
Wtedy Severus pomoże mu o tym wszystkim zapomnieć. Chyba, że coś się stało… bo
dlaczego musiałby tak nagle wyjeżdżać? I to jeszcze w tajemnicy? Czy to
możliwe, że Voldemort go wezwał? Jakoś nie potrafił znaleźć innego
wytłumaczenia i gdy o tym myślał…
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
Bzzzzzzzzzzzzzzzzz!
Zamachnął się nogą, by kopnąć kaczkę w
torbie i jednocześnie wychylił, zanurzając pióro w kałamarzu na środku stolika
aby ukryć manewr.
- Au! To bolało! - syknęła Hermiona,
patrząc z wyrzutem na swojego przyjaciela. - Przez ciebie zrobiłam kleksa na
swoim eseju!
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
- Przepraszam, to było niechcący. - Harry
zrobił przepraszającą i zapewniającą o jego niewinności minę. Że też jej noga
musiała się znaleźć na drodze do jego torby.
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
- Wiesz, ostatnio zrobiłeś się strasznie
nerwowy. - Ron najwyraźniej w końcu się otrząsnął. - I cały czas kopiesz, albo
szturchasz swoją torbę… wszystko w porządku?
Bzzz! Bzzzzz! Bzzzz!
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
Harry zastanawiał się dlaczego ta głupia
kaczka nie mogła przestać bzyczeć, gdy już jego nastrój wracał do względnej
normalności. Był pewien niemalże na sto procent, że Snape zrobił to specjalnie,
by go trochę podenerwować.
- Ta, wszystko w porządku, naprawdę. To
chyba ta cała sprawa z, no wiesz, dojrzewaniem. - Harry wzruszył ramionami. W
końcu udało mu się kopnąć cholerną kaczkę i ta się zamknęła.
- Aaa… no, mnie też tak czasami energia
roznosi, żeby coś rozwalić… albo bzyknąć. - Ron przytaknął z niespotykaną u
niego powagą a Hermiona zrobiła minę, jakby ją ktoś uderzył w głowę Historią
Hogwartu. Harry prychnął. Dopóki Ron nie miał zamiaru zacząć otwarcie bzyczeć…
Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz!
Harry zazgrzytał zębami i zastanowiał
się, czy jest już wystarczająco dorosły by zostać wdowcem.
***
W dormitorium było ciemno i wszyscy
oprócz Harry’ego już smacznie spali. Chłopak w końcu wygrzebał się z łóżka.
Spod materaca wyciągnął, tak cicho jak to tylko było możliwe ze skrzypiącymi
sprężynami, swoją pelerynę niewidkę i narzucił ją na siebie. Zawahał się
chwilę, po czym podszedł do łóżka Seamusa i uchylił lekko jego zasłony,
ukazując puste posłanie. Zacisnął usta i zajrzał za zasłony Deana. Obaj leżeli
wśród zmiętej pościeli, tuląc się do siebie i ledwo mieszcząc na wąskim, jednoosobowym
łóżku. O tak, bardzo zależało ci na mnie, prawda Seamusie? Tak bardzo, że
wskoczyłeś do innego łóżka od razu jak tylko się upewniłeś, że naprawdę z tobą
zerwałem. Dłoń Harry’ego zacisnęła się na różdżce, a na jego usta wypłynął
diaboliczny uśmieszek. Gdzieś ze szkolnej torby wrzuconej niedbale pod łóżko
dobiegło stłumione bzyczenie…
***
- Severus? - Harry zajrzał do sypialni
Mistrza Eliksirów, by sprawdzić czy mężczyzna może nie poszedł już spać, jednak
pokój był pusty. Tak samo jak pozostałe pomieszczenia w mieszkaniu profesora.
Chłopak sprawdził nawet jego gabinet i laboratorium, jednak jego męża nigdzie
nie było co oznaczało, że jeszcze nie wrócił. Było już dawno po północy i
Gryfon zastanawiał się czy będzie w porządku jeżeli wezwie teraz Zgredka i
poprosi go o coś do jedzenia. W prawdzie było już późno, ale on zaczął się
robić naprawdę głodny.
- Zgredku? - Harry w końcu cicho zawołał
skrzata, jakby bał się, że kogoś obudzi jeżeli zacznie głośniej mówić. Po
chwili pojawił się skrzat z wielkim uśmiechem na ustach i w pełnej gotowości
bojowej.
- Co Zgredek może zrobić dla Harry'ego
Pottera, Sir? - Skrzat podskakiwał radośnie, chcąc uszczęśliwić swojego
ulubionego czarodzieja.
- Zjadłbym coś… - Harry zaczął, ale
Zgredek mu przerwał.
- Oczywiście, Harry Potterze, Sir! Na co
Harry Potter, Sir, ma ochotę? - Wielkie oczy popatrzyły na niego z pełnym
oddaniem i uwielbieniem. Harry zastanawiał się przez chwilę nad tym. Na co miał
ochotę?
- Sok marchewkowo-truskawkowy… i hot dog…
i polewa czekoladowa! - Harry uśmiechnął się do skrzata. Tak, to było to na co
teraz miał ochotę. Prawdę mówiąc, to na samą myśl już zaczęła mu ciec ślinka.
Skrzat jednak popatrzył na niego niepewnie.
- Co to jest hot dog, Harry Potter, Sir?
Harry Potter chyba nie chce zjeść upieczonego psa… - Gryfon wytłumaczył
Zgredkowi co to jest i jak się to przyrządza i już po chwili na stoliku pojawił
się talerz pełen ciepłych hot dogów, duża szklanka soku i miseczka wypełniona
polewą czekoladową. Oprócz tego był też keczup, musztarda, a nawet majonez i
Harry doszedł do wniosku, że też ma na niego ochotę. Grzecznie podziękował
szczęśliwemu Zgredkowi, po czym z zapałem zabrał się do jedzenia.
- Czy to jest to o czym myślę? - Po kilku
minutach dobiegł go głos od wejścia i Harry z uśmiechem odwrócił się do swojego
męża. Czekolada, majonez i keczup były rozmazane wokół ust Gryfona. Na ten
widok Severus skrzywił się lekko. Merlinie, a miał tak wielką nadzieję, że
jakimś cudem Potter nie będzie miał tych objawów.
- Zgłodniałem, gdy na ciebie czekałem. -
Harry wzruszył ramionami i oblizał wargi, odrobinę czyszcząc nieporządek na
swojej twarzy. Nagle jego uśmiech znikł i zrobił bardzo nieszczęśliwą minę. -
Gdzie byłeś? Hagrid powiedział tylko, że gdzieś wyjechałeś i że to jest
tajemnica. Naprawdę nie było nikogo innego na zastępstwo?
Snape pokręcił z rezygnacją głową.
Zaczęło się. Na szczęście przez ostatnią godzinę Poppy i Dumbledore
doprowadzili go do stanu używalności, bo w przeciwnym razie byłoby kiepsko. Na
dzisiejszym zebraniu Śmierciożerców musiał torturować mugolskie małżeństwo,
żeby upewnić Mrocznego Pana o swojej lojalności. Po tym wszystkim nie miałby
siły zmagać się ze swoim hormonalnym mężem. Dzięki Merlinowi Albus miał
specjalną Myślodsiewnię, dzięki której utrzymywali go przy w miarę zdrowych
zmysłach. Westchnął i usiadł koło Harry’ego na kanapie.
- Czarny Pan mnie wezwał. Ale wszystko
jest w porządku, naprawdę. - Dodał szybko, widząc, że oczy Harry’ego zrobiły
się niebezpiecznie szkliste. - Dokończ… to coś. - Wskazał podbródkiem na zjedzonego
do połowy hot doga ociekającego polewą czekoladową, majonezem i keczupem. Pod
nimi była ukryta musztarda, ale o tym mężczyzna nie wiedział.
- To hot dog. Zgredek mi zrobił, jak już
mu wytłumaczyłem o co chodzi. - Harry uśmiechnął się do niego z ulgą, widząc,
że Severusowi naprawdę nic nie było i zabrał się z powrotem za swoją przekąskę.
Snape tymczasem ściągnął szatę i buty, po czym rozsiadł się koło niego wygodnie
w czarnych spodniach i koszuli, zarzucając nogi na stojące naprzeciwko krzesło.
Potter popatrzył wielkimi oczami na tak niesamowicie rozluźnionego i ludzkiego
profesora. - Chcesz spróbować?
Mina Snape’a całkowicie wystarczyła, by
chłopak oklapł i cicho zabrał się z powrotem za jedzenie.
- Więc nie podobało ci się zbytnio
zastępstwo z Hagridem? - Snape spróbował nawiązać rozmowę, gdy cisza zaczęła
się niezręcznie przedłużać, jednak wciąż miał zamknięte oczy, odmawiając
patrzenia na Pottera jedzącego to świństwo.
- Chyba nikomu się nie podobało. - Harry
odpowiedział gdy przełknął. - W ogóle do tej pory nawet nie przyszło mi do
głowy, że Hagrid ma coś wspólnego z seksualnością. Ale jak się nad tym tak
bardziej zastanowić, to jako półolbrzym pewnie ma naprawdę wielkiego…
- I o czym wam opowiadał na lekcji? -
przerwał mu dość ostro Snape. Po jego trupie jego własny mąż będzie się
rozwodził na temat rozmiarów członków innych mężczyzn. Severus nie miał
kompleksów i był dumny z tego co miał oraz ze swoich umiejętności, ale
Merlinie, to było co najmniej niestosowne!
- Najpierw o kwiatkach, pszczółkach i
gumochłonach. Później o tym jak się rozmnażają sklątki tylnowybuchowe. I to
wcale nie jest śmieszne! Mam ci wszystko powtórzyć? - Harry zagroził mu parówką
w majonezie i sosie czekoladowym, na widok której uśmieszek Snape’a zniknął.
Gryfon uśmiechnął się na to lekko złośliwie i z najniewinniejszym spojrzeniem
na świecie powoli zlizał ohydną mieszankę i wsunął parówkę do ust.
Severus przełknął. Bez majonezu i
czekolady wyglądało to całkiem… interesująco. Przygryzł wargę, gdy chłopak
zaczął się nią sugestywnie bawić. Czuł jak jego spodnie stają się niekomfortowo
ciasne. Harry uśmiechnął się wokół parówki i odgryzł kawałek. Auć. Snape
przeklął się w myślach, gdy na ten widok ciarki przebiegły mu po plecach. Miał
ponad trzydzieści lat! Był już dorosłym mężczyzną! Nie powinien tak reagować!
Jak jakiś hormonalny i niewyżyty nastolatek!
Harry sięgnął parówką, by zanurzyć ją w
czekoladzie, ale Severus go powstrzymał, łapiąc za nadgarstek. Chłopak
popatrzył na niego niewinnie z pytaniem w oczach.
- Może jednak dokończysz jeść trochę
później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz