--- rozdział 03 ---
- Czy jest coś o czym nie wiemy, panie
Potter? - zapytał Snape, a Harry, gdy zszokowany spojrzał w jego oczy, mógł
dostrzec w nich cień zdrady. Potrząsnął głową.
- Może ten eliksir jeszcze tak nie do
końca przestał działać? - spróbował. A może i dziesięć zaklęć
antykoncepcyjnych nie było w stanie nas zabezpieczyć? - Przecież na mnie
zadziałał znacznie silniej niż na innych. Poza tym wciąż czuję się lekko
rozchwiany emocjonalnie, nie tak mocno jak przez ten tydzień, ale wciąż nie
jestem jeszcze w pełni taki, jak powinienem być.
Snape zmarszczył brwi. To było
niemożliwe, ale nikt tutaj nie znał się na eliksirach na tyle dobrze, by o tym
wiedzieć.
- Może masz rację - powiedział powoli,
wciąż się nad tym zastanawiając. A dokładniej nad tym w jakie bagno siebie
wpakował. Jeżeli chłopak mówił prawdę... to najwyraźniej jakimś cudem te
wszystkie zaklęcia antykoncepcyjne nie zadziałały i Potter był teraz w ciąży z
jego dzieckiem. O cholera... Spokojnie, nie daj się wyprowadzić z równowagi.
Pamiętaj o tym, że na tej sali są uczniowie, którzy na twoje chociażby
najmniejsze potknięcie od razu pobiegną do Voldemorta, a raczej do swoich
rodziców, którzy wszystko przekażą Voldemortowi. - Kolejnym zaklęciem jest
Hepes. Powinno być ono rzucane przez inną osobę. Hepes.
Snape machnął różdżką w stronę Harry’ego
i w powietrzu pokazało się żółte kółeczko.
- Tak wygląda wynik pozytywny. Wynik
negatywny to zielone kółko. Teraz przejdziemy do zaklęć stwierdzających
ojcostwo. - Severus uważnie przyjrzał się siedzącym z otwartymi ustami
chłopcom, którzy najwyraźniej wciąż byli pod wrażeniem tego, że Harry Potter
daje wynik pozytywny. Pewnie gdyby miał ten komfort siedzenia w ławce jako
zwykły uczeń, a nie stania tu jako nauczyciel - szpieg, to też robiłby
dokładnie to samo. Nawet gdyby Mistrz Eliksirów oznajmił, że taki wynik może
być skutkiem eliksiru. Co oczywiście było całkowitą bujdą. - Panie Malfoy.
Malfoy podszedł na przód klasy i stanął w
bezpiecznej odległości od Potter’a. Wciąż niezbyt dobrze wyglądał po całym
tygodniu wymiotowania i braku snu.
- Zaklęciem jest Parentis. Mówiąc „paren”
należy wskazać różdżką na swój brzuch. Panie Potter, proszę sprawdzić czy ojcem
pana wyimaginowanego dziecka jest pan Malfoy.
- Parentis. - Harry zrobił tak jak mu
kazano, tyle tylko, że zamiast na Malfoy’u, skoncentrował się na Snape’ie,
który starał się by jego twarz niczego nie wyrażała.
- Jak widać, wynik wyszedł pozytywny.
Moje gratulacje, panie Malfoy, panie Potter. Parentum jest zaś rzucane przez
domniemanego ojca na osobę w ciąży.
Czerwony na twarzy Malfoy jak najszybciej
wypowiedział formułkę i popatrzył z wyczekiwaniem na profesora, by ten
powiedział jaki wyszedł wynik. Najwyraźniej nawet takiemu czysto krwistemu
blondynowi ciężko było go odczytać. Czy Lucjusz naprawdę nie pomyślał o
nauczeniu chłopaka kilku pożytecznych zaklęć?
- Wynik wyszedł negatywny. Pozytywnym
wynikiem jest różowa poświata wokół osoby, która jest w ciąży. Obawiam się, że
musi pan gdzie indziej szukać domniemanego ojca, panie Potter. A teraz
dobierzcie się w pary i przećwiczcie te zaklęcia na sobie.
Harry i Malfoy wrócili na swoje miejsca
przy wtórze radosnych pomruków. Gryfon jednak nie zaczął tak jak inni ćwiczyć.
Zamiast tego położył głowę na blacie ławki, zastanawiając się co takiego zrobił
w swoim poprzednim życiu, że w obecnym ma tak przekichane. Był w ciąży. Był w
ciąży ze Snape’em. Był w ciąży z profesorem Snape’em, który prowadził zajęcia z
wychowania seksualnego specjalnie na polecenie dyrektora, ponieważ trzeba było
Harry’ego uświadomić i nauczyć antykoncepcji oraz pokazać mu dlaczego powinien
robić wszystko, by nie zajść w ciążę. Jeżeli nie dlatego by nie ułatwiać
zadania Voldemortowi, to chociażby dla własnej wygody. Ten tydzień całkowicie mu
wystarczył do tego, by znienawidził ciążę! A teraz się okazało, że naprawdę był
w ciąży. Będzie musiał się męczyć nie przez siedem dni, a przez dziewięć
miesięcy! Zaraz… ile to będzie na dni? Trzydzieści razy dziewięć… trzy razy
dziewięć to dwadzieścia siedem… i zero… to będzie dwieście siedemdziesiąt dni!?
Moje życie to koszmar… jeden wielki niekończący się koszmar…
Snape tymczasem przeszedł do teorii
związanej z warzeniem i działaniem eliksirów, które były płynnymi
odpowiednikami poznanych już przez nich zaklęć. Chłopak aż bał się myśleć o tym
jak profesor zareaguje na nowiny, gdy już zostaną sami.
W końcu lekcja się skończyła i Harry znów
został sam ze Snape’em. Tym razem wszyscy myśleli, że został by przedyskutować
skutki uboczne działania eliksiru. Usłyszał jak Severus podchodzi do niego.
- Nie wierzysz w to, że to przez tamten
eliksir, prawda? - Harry zapytał, nawet nie podnosząc głowy z ławki, by na
niego spojrzeć.
- Oczywiście, że nie. Jestem Mistrzem
Eliksirów, pamiętasz? - Snape usiadł obok niego i Harry w końcu podniósł głowę,
ale tylko po to by móc oprzeć ją o niego.
- Czyli za dziewięć miesięcy zostaniemy
szczęśliwymi rodzicami? Oczywiście o ile wcześniej Voldemort mnie nie zabije,
bo nie będę w stanie się bronić. Lub nie odkryje, że jesteś drugim ojcem co go
doprowadzi do prostego wniosku, po której jesteś stronie i zabicia ciebie. -
Harry nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać. - Zwróć mi uwagę, jak zrobię
się zbyt humorzasty, dobrze? Nie chcę się znowu popłakać.
- Chcesz mi powiedzieć, że powiedzenie
ci, żebyś się zamknął, bo jesteś humorzasty nie sprawi, że zaczniesz płakać?
- Oj, dobrze wiesz o co mi chodziło. -
Harry szturchnął mężczyznę łokciem i popatrzył na niego, uśmiechając się lekko.
- Wiesz, pomijając to co już powiedziałem… nienawidzę być w ciąży. I nie myśl
sobie, że zostawisz mnie z tym ot tak samego. Jeżeli ma być to dla mnie
koszmarem, to będzie też koszmarem dla ciebie. Jakaś sprawiedliwość na tym
świecie musi być.
Harry już myślał, że mężczyzna się
roześmieje. Jednak ten się rozmyślił i zamiast tego go pocałował. Chłopak wcale
nie miał mu tego za złe. Z radością pomyślał, że teraz przyszła pora na ich co
piątkowy, po zajęciowy seks. I to bez tych głupich zaklęć antykoncepcyjnych,
skoro one i tak nie działały. Severus przerwał pocałunek i pomału zaczął
rozpinać koszulę chłopaka. Harry spotkał jego przepełnione pożądaniem choć
poważne spojrzenie.
- Wiesz, że musimy powiedzieć o tym
Dumbledore’owi? - Harry zamrugał, by lepiej się skoncentrować na tym co mówił
do niego mężczyzna. Gdy to do niego dotarło, odsunął się lekko, kręcąc głową.
- Nie, wcale nie musimy. Przynajmniej
jeszcze nie - patrzył na Mistrza Eliksirów z determinacją wypisaną na twarzy.
- Harry… on musi wiedzieć…
- Nie! Wtedy cię zwolni albo zacznie
wciskać swoje trzy knuty w nie swoje sprawy. Albo co gorsza będzie chciał
usunąć ciążę dla większego dobra. Nie widzę powodu, dla którego miałby się o
czymkolwiek dowiedzieć wcześniej niż za pięć lub sześć miesięcy, kiedy to
naprawdę nie będę miał jak tego wszystkiego ukryć.
Severus oparł się ciężko o ławkę i
popatrzył w sufit, jakby prosząc o cierpliwość.
- Albus może nam bardzo pomóc, Harry.
Poza tym potrzebujesz opieki medycznej, a Poppy od razu sama pobiegnie do niego
jak tylko się dowie. Będzie lepiej, gdy dowie się tego od nas, a nie od niej.
Harry pokręcił głową, postanawiając
zmienić taktykę. Najwyraźniej Severus był nieświadomy niektórych poczynań
dyrektora.
- Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego w
Hogwarcie jest tak mało osób w ciąży pomimo tego, że właściwie wszyscy uprawiają
seks i rzadko kiedy potrafią zastosować odpowiednie zabezpieczenia? - Harry
patrzył na Mistrza Eliksirów swoimi wielkimi zielonymi oczami. Mężczyzna
pokręcił głową. - Średnio co trzy tygodnie do naszych soków Dumbledore i
Pomfrey dodają eliksir, który powoduje łatwe, szybkie i całkowicie bezbolesne
pozbycie się „problemu”. Ludzie nawet nie wiedzą ile razy już byli tak naprawdę
w ciąży.
Severus patrzył się na niego przerażony.
- A ty skąd o tym wiesz?
- Mam przyjaciela wśród skrzatów
domowych, pamiętasz?
- Słodki Merlinie… - wyszeptał Snape,
wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem przed siebie. Albus nie mógł wiedzieć, nie
wtedy, gdy to co mówił Harry było prawdą. Był też jednak jeszcze problem z tym,
że on był profesorem, a Potter uczniem i za wszelki stosunek seksualny z nim
Severus miał trafić do Azkabanu. Chyba, że…
- Harry? Wyjdziesz za mnie? - Severus
stanął gwałtownie przed Harrym, gapiącym się na niego wielkimi oczami.
- Ale… ale ja mam dopiero szesnaście lat!
- Czyli akurat tyle ile trzeba by zawrzeć
związek małżeński ważny w czarodziejskim świecie. Harry, tylko jako twój mąż
będę mógł cię chronić, gdy już wszystko wyjdzie na światło dzienne. - Snape
patrzył się poważnie na młodego Gryfona. Mógł się spodziewać tego, że wychowany
przez mugoli nie będzie tak do końca rozumiał co się naprawdę dzieje i co się
stanie, gdy świat się dowie o tym, że Harry Potter jest w ciąży.
- Nie rozumiem - przyznał chłopak.
- Nie będę mógł cię chronić gdy będę w
Azkabanie za stosunki seksualne z uczniem. - Harry patrzył na niego w szoku.
Gdy to do niego dotarło, zaczął gwałtownie kręcić głową, a w jego oczach
pojawiły się łzy. Snape przeklął w myślach. Początek ciąży, a Gryfon już się
robił bardziej emocjonalny. Naprawdę współczuł tym, którzy mieszkają z nim w
dormitorium lub spędzają większą część dnia i nie będą wiedzieli o co chodzi.
- Nie możesz iść do Azkabanu! - Harry
wychlipał. - Ale wszyscy się dowiedzą jeżeli zostaniemy małżeństwem.
Ministerstwo od razu się zorientuje, który to Harry Potter wyszedł za Severusa
Snape’a.
- Słyszałeś kiedyś o Zakonie Magusów? -
Harry pokręcił głową. - To zakon mugolsko - magiczny, w którym przestrzegają
zarówno praw mugolskich jak i czarodziejskich i który nie podlega pod
Ministerstwo. Możemy wziąć w nim magiczny ślub i będzie on jak najbardziej
legalny, a Ministerstwo nic nie będzie o nim wiedzieć.
Harry patrzył na niego wielkimi oczami, w
których po chwili pojawiła się determinacja.
- Zróbmy to, jak najszybciej.
- Ale czy jesteś pewien, że chcesz
spędzić ze mną resztę swojego życia? - Snape nie mógł uwierzyć w to, jak łatwo
udało mu się przekonać Gryfona do ślubu.
- Jeżeli ty też tego chcesz…
- Chcę - szybko powiedział, nawet o tym
nie myśląc. O tak. Chciał tego i to bardzo, ale myślał, że będzie musiał czekać
zanim Harry ukończy szkołę i być może nim Voldemort zostanie pokonany. Zawsze
też istniało ryzyko, że Harry nie będzie chciał zostać jego mężem.
- Ja też tego chcę. Nie wiem jak do tego
doszło, ale nie wyobrażam już sobie przyszłości bez ciebie, wiesz. - Harry
uśmiechnął się lekko.
Snape przytknął, uśmiechając się
nieznacznie, co wywołało na ustach Gryfona jeszcze większy uśmiech. Tak szybko
przeszedł z płaczu do radości, że Mistrz Eliksirów miał ochotę zamrugać, by się
upewnić, że wzrok go nie myli.
- Pójdę teraz do siebie i skontaktuję się
z opatem zakonu. Jeżeli się zgodzi… to jeszcze dziś zostaniesz moim mężem. -
Harry przytulił się do niego z entuzjazmem, a następnie pocałował delikatnie w
usta.
- Pewnie nie powinienem tego mówić, ale
nie mogę się już doczekać naszej nocy poślubnej - roześmiał się, wtulając głowę
w szatę profesora.
- Idź do swojego dormitorium. Wyślę do
ciebie Zgredka z wiadomością, gdy już się wszystkiego dowiem. - Harry
przytaknął , jeszcze raz go pocałował i próbując powstrzymać cisnący mu się na
usta wielki uśmiech, wyszedł z klasy. Snape od razu udał się do swoich komnat.
***
Harry siedział na swoim łóżku cały w
nerwach. A co jeżeli Snape się rozmyśli? Jeżeli uzna, że lepiej mu będzie go
zostawić teraz, gdy jest w ciąży i lada dzień może zacząć się robić tak
strasznie humorzasty i emocjonalny jak przez ten tydzień? A jeżeli pójdzie po
rozum do głowy i zdecyduje, że nie chce się wiązać z szesnastoletnim,
nieodpowiedzialnym Gryfonem, któremu przecież cały czas wytyka głupotę? Harry
nie chciał sam wychowywać dziecka i nie chciał też by Mistrz Eliksirów poszedł
do Azkabanu, gdy wszyscy się zorientują, że chłopak jest w ciąży i kto jest
drugim ojcem. Uwielbiał seks z nim i miał nadzieję, że może dzięki temu kiedyś
naprawdę pokocha Snape’a. Harry nie skłamał mówiąc, że nie wyobraża sobie życia
bez Severusa, ale zdawał sobie sprawę z tego, że to co czuje do profesora nie
jest miłością. Snape go bardzo pociągał i to wszystko. Ciekawe czy stosunek
profesora do niego był taki sam? Czy też tylko go pociągał i nie było w tym
niczego więcej? Chyba nie, bo gdyby tak było, to chyba nie oświadczałby się
Gryfonowi. Chociaż, z drugiej strony… Snape sam powiedział, że jeżeli nie
zostaną małżeństwem to, gdy wszystko wyjdzie na jaw, pójdzie do Azkabanu. Harry
nie będzie sam w tym wszystkim, a Severus nie trafi do więzienia. To wydało mu
się jak najbardziej uczciwe. I może kiedyś zrodzi się między nimi uczucie.
Mistrz Eliksirów może i miał ciężki charakter, ale gdy ściągał tę swoją głupią
maskę, to stawał się osobą, którą Harry mógłby z czasem pokochać. Chłopak
wiedział o tym. Miał nadzieję, że Snape też widzi w nim kogoś kogo mógłby
obdarzyć miłością. Nagle przestraszyło go ciche pop i podskoczył na łóżku.
- Zgredek przeprasza, Zgredek nie chciał
przestraszyć Harry’ego Potter’a, sir… Zgredek… och! - Skrzat zrobił wielkie
oczy, gdy w końcu popatrzył na chłopca bezpośrednio. - Harry Potter, sir jest w
ciąży!
- Cicho! Zgredku, nikt nie może się o tym
dowiedzieć…! - Harry zasłonił dłonią usta skrzatowi, który już chciał zacząć
coś radośnie wykrzykiwać. Skrzat przytaknął głową i chłopak go puścił.
- Zgredek tak się cieszy! - Skrzat mówił
cicho, ale z podekscytowaniem. - Czy Zgredek mógłby zostać skrzacim opiekunem
Harry’ego Potter’a, sir? Zgredek bardzo prosi!
- Eee… no dobrze, Zgredku, możesz zostać
moim skrzacim opiekunem, jeżeli to znaczy da ciebie tak dużo.
- Zgredek dziękuje! Harry Potter jest
wspaniały! - Skrzat aż podskoczył z radości i Harry zaczął się zastanawiać w co
tym razem się wpakował. - Zgredek ma wiadomość od profesora Snape’a dla
Harry’ego Potter’a, sir. Profesor Snape mówi, żeby Harry Potter, sir schował
się po peleryną niewidką i spotkał się z nim za pół godziny przy głównej
bramie.
Harry uśmiechnął się od ucha do ucha i
radośnie podziękował skrzatowi, nakazując, by ten o niczym nikomu nie mówił.
Narzucił na siebie płaszcz i pelerynę niewidkę i niezauważony wymknął się z
zamku. Wiedział, że ma jeszcze trochę czasu jednak nie mógł się doczekać i
niecierpliwie chodził wzdłuż bramy, czekając na profesora. Ten w końcu się pojawił
i Harry bezzwłocznie podbiegł do niego i złapał za rękę.
- To ja - szepnął, żeby mężczyzna nie
wystraszył się niespodziewanym kontaktem. Snape przytaknął lekko głową i razem
wyszli poza bramę. Gdy Harry przytulił się do niego, Mistrz Eliksirów aportował
ich prosto pod klasztorną bramę. Czekał tam już na nich jakiś starszy zakonnik.
Dopiero w środku Harry ściągnął z siebie pelerynę, czym przestraszył nieco
zakonnika.
- Przepraszam - Harry uśmiechnął się
lekko, na co staruszek skinął rozbawiony głową i poprowadził ich długim i
krętym korytarzem do kapliczki.
- Bracia Seweryn i Kastor zaraz do nas
dołączą - powiedział staruszek. - Zostaną waszymi świadkami, ponieważ są
najbardziej czysto krwistymi czarodziejami w naszym zakonie, a przypuszczam, że
właśnie takich będziecie później potrzebować. Przygotowałem już dla was
odpowiednie dokumenty.
Severus przytaknął i wziął od zakonnika
kilka pergaminów, które przejrzał pobieżnie i podał do przeczytania Harry’emu.
Z tego co się orientował to była to zwyczajna umowa małżeńska.
- Z oczywistych powodów nie chcę aby
kopia tych dokumentów trafiła do Ministerstwa, przynajmniej dopóki nie będzie
to konieczne. - Severus patrzył poważnie na mnicha, który równie poważnie
przytaknął. Do kapliczki weszło dwóch innych zakonników, którzy musieli być
Sewerynem i Kastorem, o których mówił wcześniej starszy mnich. Ci dwaj byli od
niego znacznie młodsi, jednak musieli być starsi od Severusa, ponieważ ich
włosy były dość mocno naznaczone siwizną.
- Stańcie tutaj. - Starszy zakonnik wskazał
Harry’emu i Severusowi miejsce przed ołtarzykiem i stanął przed nimi. Seweryn i
Kastor stanęli po ich bokach. - Przyszliście tu aby wejść w święty związek
małżeński, który połączy wasze ciała, umysły i serca póki śmierć was nie
rozłączy. Wasze dusze staną się jedną na wieczność. Małżeństwo jest związkiem
miłości i równości, wzajemnego szacunku i oddania. Czy przychodząc tutaj z
prośbą szukaliście właśnie tego?
- Tak - Severus odpowiedział pewnie, a
Harry tuż po nim głosem, w którym zdenerwowanie było znacznie bardziej
słyszalne. W prawdzie chłopak pamiętał, że jest to zakon mugolsko-magiczny,
jednak i tak był zaskoczony, gdy starszy zakonnik wyciągnął swoją różdżkę. Dwaj
młodsi uczynili to samo.
- Podajcie sobie dłonie.
Harry nie wiedział co robić, ale na
szczęście Snape wykazał się inicjatywą i biorąc obie dłonie chłopaka w swoje,
splótł je tak, jak najwyraźniej powinno być. Zakonnicy zaczęli mówić coś chyba
po łacinie, Harry nie był pewny. Z ich różdżek wystrzeliło po jednej wstędze,
które oplotły się wokół ich złączonych dłoni i ciał, zmuszając ich do
przytulenia się do siebie. Nie żeby Harry’emu się to nie podobało. W końcu
zakonnicy przerwali recytowanie inkantacji i znów przemówił tylko ten starszy.
- Lordzie Severusie Tobiaszu Snape, czy
bierzesz sobie tego oto Harry’ego James’a Potter’a na swojego współmałżonka,
łącząc z nim ciało, duszę, dom i moc, przysięgając mu miłość, wierność i
uczciwość małżeńską oraz, że nie opuścisz go w niczym aż do śmierci?
- Tak.
- Wobec tego powtarzaj za mną. Ja, Lord
Severus Tobiasz Snape, biorę sobie…
Harry z sercem bijącym z prędkością
Hogwarckiego Ekspresu słuchał jak Severus składa swoją przysięgę. To było tak
niesamowicie nierealne! Ciągle musiał sobie przypominać by oddychać, ponieważ
nie chciał zrobić z siebie widowiska i zemdleć w czasie swojego własnego ślubu.
W końcu przyszła jego kolej i drżącym od emocji głosem powiedział swoją część.
Zakonnicy znów zaczęli mówić w łacinie i Harry poczuł jak jego magia
przemieszcza się, jak pojawia się w niej coś nowego. Otoczyło go uczucie ciepła
i jeszcze bardziej przytulił się do Severusa. Magia niemalże iskrzyła między
nimi. Wokół nich pojawiło się światło, a trzy wstęgi, które do tej pory ich
oplatały, rozplotły się i skurczyły owijając wokół serdecznych palców prawych
dłoni, tworząc obrączki. Światło zgasło i po ostatniej inkantacji staruszek
uśmiechnął się do nich. Podpisali umowę małżeńską.
- Możecie się pocałować. - Usłyszeli.
I Harry z wielką ochotą to zrobił.
Całowali się powoli, smakując siebie i rozkoszując się swoją bliskością, dopóki
nie przerwało im nerwowe chrząknięcie. Popatrzyli z wyrzutem na starego
zakonnika.
- Wydaje mi się, że musicie już wracać.
Severus przytaknął, również uśmiechając
się lekko do zakonnika. Podziękowali im i czym prędzej opuścili zakon i wrócili
do Hogwartu. Harry oczywiście pod peleryną niewidką. Severus poprowadził go
prosto do swoich komnat i chłopak wiedział, że szczerzy się jak wariat na myśl
o zbliżającej się szybkimi krokami nocy poślubnej, jednak nie mógł się
powstrzymać. Gdy już byli w środku i Severus zablokował wszelkie możliwe
wejścia, Harry ściągnął z siebie pelerynę i niemalże rzucił się na swojego
męża, całując go i obejmując. Severus po chwili odsunął go lekko od siebie,
uśmiechając się jak jeszcze nigdy.
- Może lepiej najpierw przejdźmy do
sypialni? - Harry zarumienił się, przytakując i pozwolił zanieść się do łóżka.
- Czuję się jak jakaś panna młoda -
zaśmiał się, gdy mężczyzna delikatnie położył go na wielkim łożu.
- Cóż… W pewnym sensie nią jesteś -
Severus droczył się z nim, gdy pozbywali się swoich ubrań i Harry rzucił w
niego skarpetką. Jeszcze nigdy w życiu nie był taki szczęśliwy. A po
obsydianowych oczach mężczyzny, które były pełne wesołych iskier niczym oczy
dyrektora, mógł sądzić, że mężczyzna czuł się dokładnie tak samo jak on.
- Ech… - Severus odrzucił skarpetkę
Harry’ego na bok. - Przypuszczam, że decydując się poślubić szesnastolatka sam
się świadomie na to skazałem, więc nie będę komentować rzucania we mnie
skarpetkami.
W końcu byli bez ubrań i Harry postanowił
go uciszyć pocałunkiem. Kto by pomyślał, że z Mistrza Eliksirów okaże się być
taka łóżkowa gaduła? Harry roześmiał się w duchu. Nie, Severus nie był łóżkowym
gadułą. Był łóżkowym bogiem, który właśnie pocałunkami wyznaczał sobie drogę
wzdłuż ciała swojego młodego współmałżonka. Zatrzymał się przy sutkach i
delikatnie podrażnił jeden zębami, sprawiając, że Harry przestał myśleć o
wszystkim poza przyjemnością. Uniósł biodra, by móc otrzeć się o gorące ciało
nad nim, jednak silna ręka przyszpiliła go z powrotem do łóżka. Severus z
diabolicznym uśmieszkiem podjął na nowo swoją wędrówkę wzdłuż jego ciała, jedną
dłonią wciąż pieszcząc sutki i praktycznie ani na chwilę nie spuszczając wzroku
z twarzy kochanka.
Harry jęczał cichutko z zamkniętymi
oczami. Jego dłonie błądziły po ciele nad nim, wszędzie, gdzie tylko był w
stanie dosięgnąć. Severus zatrzymał się na chwilę i Harry otworzył oczy by na
niego popatrzeć. Zieleń spotkała czerń i ciałem chłopaka wstrząsnął silny
dreszcz przyjemności. Merlnie, zaraz dojdę już od samego patrzenia na niego…
pomyślał, obserwując jak Mistrz Eliksirów nachyla się nad jego dumnie stojącym
i mokrym członkiem. Wplótł dłonie w długie czarne włosy, modląc się by nie
dojść za szybko. Miękkie ciepło przejechało wzdłuż jego erekcji i to już
wystarczyło by doszedł, jęcząc.
Gdy uspokoił trochę oddech i otworzył
oczy by popatrzeć na Severusa przepraszająco, ten wyglądał na rozbawionego.
Harry zarumienił się jeszcze bardziej.
- Przepraszam… ale byłem twardy
praktycznie od początku ślubu.
- Zauważyłem. - Severus uśmiechnął się do
niego przebiegle i sięgnął po buteleczkę na szafce nocnej. - Wobec tego
przejdźmy dalej…
Harry przygryzł dolną wargę, patrząc jak
mężczyzna otwiera fiolkę i wylewa z niej na palce lepki lubrykant. Chłopak
ochoczo rozstawił szerzej nogi, przy okazji zauważając, że Snape musiał w
międzyczasie użyć jakiegoś zaklęcia czyszczącego, ponieważ po jego spermie nie
było śladu. Severus złożył na jego ustach delikatny pocałunek, a Harry
przejechał językiem po jego wardze, chcąc go pogłębić. Nie musiał prosić długo.
Ich języki splotły się ze sobą w namiętnej grze. Oplótł swojego małżonka rękoma
i przyciągnął bliżej siebie. Tak bardzo chciał całej tej bliskości i ciepła.
Chciał być jak najbliżej niego…
- Chcę cię poczuć w sobie… - wyszeptał,
znów się rumieniąc. Mężczyzna zaczął pieścić językiem skórę za jego uchem i
Harry zajęczał. Poczuł jak coś śliskiego wchodzi w niego i penetruje go. Jego
członek drgnął radośnie. Przypuszczał, że były to uroki bycia nastolatkiem.
Jęknął ponownie, gdy do pierwszego dołączył drugi palec i oba zaczęły go
rozciągać, przygotowując na przyjęcie czegoś znacznie większego. Już na samą
myśl o tym co będzie dalej… trzeci palec się wsunął. Harry był już twardy i
jęczał nieustannie pod wpływem pieszczot Severusa i jego trzech palców, które…
- Ach! - wygiął się w spazmie rozkoszy,
gdy utalentowane palce trafiły w jego prostatę. - Proszę… Severusss…
Palce zniknęły i poczuł jak na jego
wejście napiera coś znacznie większego i śliskiego. Severus wszedł w niego pomału,
delikatnie - tak bardzo, że gdyby nie to, iż przytrzymywał jego biodra, to
Harry sam by się na niego nabił byleby to przyspieszyć. Gdy w końcu wsunął się
do końca, marzył już tylko o tym, by zaczął się ruszać. Tak, obecność członka w
nim bolała i była mało komfortowa, jednak chłopak wiedział, że gdy tylko
mężczyzna zacznie się ruszać, to wszystko zmieni się w jedną wielką przyjemność
i chciał tego, bardzo chciał.
- Proszę… - wyjęczał nie mogąc samemu się
poruszyć. Twarz mężczyzny wyrażała koncentrację i pożądanie. Poruszył się
powoli, nie chcąc zrobić chłopakowi krzywdy, ale ten zajęczał ponaglająco: -
Proszę… weź mnie… mocno…
Severus oddychał ciężko, próbując się
pohamować, ale gdy usłyszał prośbę swojego kochanka, pchnął mocniej, jednak
wciąż starając się zrobić to na tyle łagodnie, by go nie skrzywdzić. Był tak
ciasny… tak…
- Mocnej… błagam…
Snape stracił nad sobą kontrolę i zaczął
poruszać się mocno i szybko. Harry wił się pod nim, a ich jęki mieszały się ze
sobą. Severus zmienił lekko kąt pchnięć i chłopak krzyknął, gdy członek uderzył
w jego prostatę. Teraz już nie tylko jęczał, ale i krzyczał za każdym razem,
gdy Severus stymulował to wrażliwe miejsce. Mężczyzna nachylił się i
pocałunkami zaczął zbierać z jego ust jęki i okrzyki. Dłoń owinął wokół członka
Harry'ego i zaczął poruszać nią w rytm szybkich pchnięć, drażniąc mocno. Harry
wygiął się w spazmie rozkoszy i krzycząc wytrysnął w dłoń Severusa. Mężczyzna
doszedł tuż po nim, wypełniając go swoim nasieniem, z jego imieniem na ustach.
Osunął się obok niego, nie chcąc przytłoczyć swoim ciężarem drobnego ciała.
Oddychali nierówno, pomału dochodząc do siebie. Severus wymamrotał zaklęcie
czyszczące i leniwie objął ramieniem Harry’ego, przyciągając go do siebie.
Używając zaklęcia, przykrył ich kołdrą. Pocałował go w roztrzepane włosy,
próbując sobie przypomnieć, o której godzinie Harry powinien wrócić do swojego
dormitorium, by skrzaty domowe go nie zauważyły. Chyba o czwartej rano… Do tej
godziny obaj nie pospali zbyt wiele, co Severus oczywiście zwalił na buzujące
hormony nastolatka w ciąży.
- Może i ciągle się podniecam i znacznie
szybciej dochodzę niż ty, ale jakoś za każdym razem znajduję cię gotowego i
chętnego, więc chyba też wciąż jesteś bardziej nastolatkiem niż dorosłym, hmm?
Severus przewrócił na to oczami.
- Pora żebyś wracał do swojego
dormitorium. Skrzaty domowe wkrótce zaczną się krzątać. - Severus przeczesywał
dłonią włosy chłopaka, przytulonego do jego boku.
- Nie chcę… - Harry przytulił się
mocniej.
- Wiesz, że musisz.
- Zaprosiłbym cię do spania u mnie, ale
obawiam się, że moi współlokatorzy nie byliby zachwyceni. - Harry przeciągnął
się i w końcu wstał. Snape usiadł i podziwiał ciało swojego współmałżonka,
podczas gdy ten, ku jego niezadowoleniu, pomału zakrywał je odnalezionymi
częściami garderoby.
- Merlinie, broń przed spaniem we dwójkę
w tak wąskim łóżku - prychnął Severus. - Tak nawiasem mówiąc, to wolę cię jak
nie masz na sobie ubrań.
- Na pewno. - Harry uśmiechnął się do
niego, starając się naśladować uśmieszek Snape’a, jednak jego wersja była tylko
marną kopią oryginału. - Do zobaczenia na śniadaniu… lub drugim śniadaniu. Nie
wiem, o której uda mi się wstać. - Harry ponownie się uśmiechnął i nachylił by
pocałować na „dowidzenia” swojego męża. Merlinie, mam męża! I cholera,
podoba mi się to.
Severus odprowadził go do drzwi i nim
jeszcze Harry narzucił na siebie pelerynę niewidkę, przyciągnął go jeszcze raz
do pocałunku.
- Też wyglądasz lepiej bez ubrań. - Harry
wyszczerzył się do niego i zniknął pod peleryną.
Po chwili drzwi się otworzyły i zamknęły,
a Snape pozostał sam w swoich dziwnie cichych komnatach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz