sobota, 3 sierpnia 2013



--- rozdział 03 ---

- Czy jest coś o czym nie wiemy, panie Potter? - zapytał Snape, a Harry, gdy zszokowany spojrzał w jego oczy, mógł dostrzec w nich cień zdrady. Potrząsnął głową.
- Może ten eliksir jeszcze tak nie do końca przestał działać? - spróbował. A może i dziesięć zaklęć antykoncepcyjnych nie było w stanie nas zabezpieczyć? - Przecież na mnie zadziałał znacznie silniej niż na innych. Poza tym wciąż czuję się lekko rozchwiany emocjonalnie, nie tak mocno jak przez ten tydzień, ale wciąż nie jestem jeszcze w pełni taki, jak powinienem być.
Snape zmarszczył brwi. To było niemożliwe, ale nikt tutaj nie znał się na eliksirach na tyle dobrze, by o tym wiedzieć.
- Może masz rację - powiedział powoli, wciąż się nad tym zastanawiając. A dokładniej nad tym w jakie bagno siebie wpakował. Jeżeli chłopak mówił prawdę... to najwyraźniej jakimś cudem te wszystkie zaklęcia antykoncepcyjne nie zadziałały i Potter był teraz w ciąży z jego dzieckiem. O cholera... Spokojnie, nie daj się wyprowadzić z równowagi. Pamiętaj o tym, że na tej sali są uczniowie, którzy na twoje chociażby najmniejsze potknięcie od razu pobiegną do Voldemorta, a raczej do swoich rodziców, którzy wszystko przekażą Voldemortowi. - Kolejnym zaklęciem jest Hepes. Powinno być ono rzucane przez inną osobę. Hepes.
Snape machnął różdżką w stronę Harry’ego i w powietrzu pokazało się żółte kółeczko.
- Tak wygląda wynik pozytywny. Wynik negatywny to zielone kółko. Teraz przejdziemy do zaklęć stwierdzających ojcostwo. - Severus uważnie przyjrzał się siedzącym z otwartymi ustami chłopcom, którzy najwyraźniej wciąż byli pod wrażeniem tego, że Harry Potter daje wynik pozytywny. Pewnie gdyby miał ten komfort siedzenia w ławce jako zwykły uczeń, a nie stania tu jako nauczyciel - szpieg, to też robiłby dokładnie to samo. Nawet gdyby Mistrz Eliksirów oznajmił, że taki wynik może być skutkiem eliksiru. Co oczywiście było całkowitą bujdą. - Panie Malfoy.
Malfoy podszedł na przód klasy i stanął w bezpiecznej odległości od Potter’a. Wciąż niezbyt dobrze wyglądał po całym tygodniu wymiotowania i braku snu.
- Zaklęciem jest Parentis. Mówiąc „paren” należy wskazać różdżką na swój brzuch. Panie Potter, proszę sprawdzić czy ojcem pana wyimaginowanego dziecka jest pan Malfoy.
- Parentis. - Harry zrobił tak jak mu kazano, tyle tylko, że zamiast na Malfoy’u, skoncentrował się na Snape’ie, który starał się by jego twarz niczego nie wyrażała.
- Jak widać, wynik wyszedł pozytywny. Moje gratulacje, panie Malfoy, panie Potter. Parentum jest zaś rzucane przez domniemanego ojca na osobę w ciąży.
Czerwony na twarzy Malfoy jak najszybciej wypowiedział formułkę i popatrzył z wyczekiwaniem na profesora, by ten powiedział jaki wyszedł wynik. Najwyraźniej nawet takiemu czysto krwistemu blondynowi ciężko było go odczytać. Czy Lucjusz naprawdę nie pomyślał o nauczeniu chłopaka kilku pożytecznych zaklęć?
- Wynik wyszedł negatywny. Pozytywnym wynikiem jest różowa poświata wokół osoby, która jest w ciąży. Obawiam się, że musi pan gdzie indziej szukać domniemanego ojca, panie Potter. A teraz dobierzcie się w pary i przećwiczcie te zaklęcia na sobie.
Harry i Malfoy wrócili na swoje miejsca przy wtórze radosnych pomruków. Gryfon jednak nie zaczął tak jak inni ćwiczyć. Zamiast tego położył głowę na blacie ławki, zastanawiając się co takiego zrobił w swoim poprzednim życiu, że w obecnym ma tak przekichane. Był w ciąży. Był w ciąży ze Snape’em. Był w ciąży z profesorem Snape’em, który prowadził zajęcia z wychowania seksualnego specjalnie na polecenie dyrektora, ponieważ trzeba było Harry’ego uświadomić i nauczyć antykoncepcji oraz pokazać mu dlaczego powinien robić wszystko, by nie zajść w ciążę. Jeżeli nie dlatego by nie ułatwiać zadania Voldemortowi, to chociażby dla własnej wygody. Ten tydzień całkowicie mu wystarczył do tego, by znienawidził ciążę! A teraz się okazało, że naprawdę był w ciąży. Będzie musiał się męczyć nie przez siedem dni, a przez dziewięć miesięcy! Zaraz… ile to będzie na dni? Trzydzieści razy dziewięć… trzy razy dziewięć to dwadzieścia siedem… i zero… to będzie dwieście siedemdziesiąt dni!? Moje życie to koszmar… jeden wielki niekończący się koszmar…
Snape tymczasem przeszedł do teorii związanej z warzeniem i działaniem eliksirów, które były płynnymi odpowiednikami poznanych już przez nich zaklęć. Chłopak aż bał się myśleć o tym jak profesor zareaguje na nowiny, gdy już zostaną sami.
W końcu lekcja się skończyła i Harry znów został sam ze Snape’em. Tym razem wszyscy myśleli, że został by przedyskutować skutki uboczne działania eliksiru. Usłyszał jak Severus podchodzi do niego.
- Nie wierzysz w to, że to przez tamten eliksir, prawda? - Harry zapytał, nawet nie podnosząc głowy z ławki, by na niego spojrzeć.
- Oczywiście, że nie. Jestem Mistrzem Eliksirów, pamiętasz? - Snape usiadł obok niego i Harry w końcu podniósł głowę, ale tylko po to by móc oprzeć ją o niego.
- Czyli za dziewięć miesięcy zostaniemy szczęśliwymi rodzicami? Oczywiście o ile wcześniej Voldemort mnie nie zabije, bo nie będę w stanie się bronić. Lub nie odkryje, że jesteś drugim ojcem co go doprowadzi do prostego wniosku, po której jesteś stronie i zabicia ciebie. - Harry nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać. - Zwróć mi uwagę, jak zrobię się zbyt humorzasty, dobrze? Nie chcę się znowu popłakać.
- Chcesz mi powiedzieć, że powiedzenie ci, żebyś się zamknął, bo jesteś humorzasty nie sprawi, że zaczniesz płakać?
- Oj, dobrze wiesz o co mi chodziło. - Harry szturchnął mężczyznę łokciem i popatrzył na niego, uśmiechając się lekko. - Wiesz, pomijając to co już powiedziałem… nienawidzę być w ciąży. I nie myśl sobie, że zostawisz mnie z tym ot tak samego. Jeżeli ma być to dla mnie koszmarem, to będzie też koszmarem dla ciebie. Jakaś sprawiedliwość na tym świecie musi być.
Harry już myślał, że mężczyzna się roześmieje. Jednak ten się rozmyślił i zamiast tego go pocałował. Chłopak wcale nie miał mu tego za złe. Z radością pomyślał, że teraz przyszła pora na ich co piątkowy, po zajęciowy seks. I to bez tych głupich zaklęć antykoncepcyjnych, skoro one i tak nie działały. Severus przerwał pocałunek i pomału zaczął rozpinać koszulę chłopaka. Harry spotkał jego przepełnione pożądaniem choć poważne spojrzenie.
- Wiesz, że musimy powiedzieć o tym Dumbledore’owi? - Harry zamrugał, by lepiej się skoncentrować na tym co mówił do niego mężczyzna. Gdy to do niego dotarło, odsunął się lekko, kręcąc głową.
- Nie, wcale nie musimy. Przynajmniej jeszcze nie - patrzył na Mistrza Eliksirów z determinacją wypisaną na twarzy.
- Harry… on musi wiedzieć…
- Nie! Wtedy cię zwolni albo zacznie wciskać swoje trzy knuty w nie swoje sprawy. Albo co gorsza będzie chciał usunąć ciążę dla większego dobra. Nie widzę powodu, dla którego miałby się o czymkolwiek dowiedzieć wcześniej niż za pięć lub sześć miesięcy, kiedy to naprawdę nie będę miał jak tego wszystkiego ukryć.
Severus oparł się ciężko o ławkę i popatrzył w sufit, jakby prosząc o cierpliwość.
- Albus może nam bardzo pomóc, Harry. Poza tym potrzebujesz opieki medycznej, a Poppy od razu sama pobiegnie do niego jak tylko się dowie. Będzie lepiej, gdy dowie się tego od nas, a nie od niej.
Harry pokręcił głową, postanawiając zmienić taktykę. Najwyraźniej Severus był nieświadomy niektórych poczynań dyrektora.
- Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego w Hogwarcie jest tak mało osób w ciąży pomimo tego, że właściwie wszyscy uprawiają seks i rzadko kiedy potrafią zastosować odpowiednie zabezpieczenia? - Harry patrzył na Mistrza Eliksirów swoimi wielkimi zielonymi oczami. Mężczyzna pokręcił głową. - Średnio co trzy tygodnie do naszych soków Dumbledore i Pomfrey dodają eliksir, który powoduje łatwe, szybkie i całkowicie bezbolesne pozbycie się „problemu”. Ludzie nawet nie wiedzą ile razy już byli tak naprawdę w ciąży.
Severus patrzył się na niego przerażony.
- A ty skąd o tym wiesz?
- Mam przyjaciela wśród skrzatów domowych, pamiętasz?
- Słodki Merlinie… - wyszeptał Snape, wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem przed siebie. Albus nie mógł wiedzieć, nie wtedy, gdy to co mówił Harry było prawdą. Był też jednak jeszcze problem z tym, że on był profesorem, a Potter uczniem i za wszelki stosunek seksualny z nim Severus miał trafić do Azkabanu. Chyba, że…
- Harry? Wyjdziesz za mnie? - Severus stanął gwałtownie przed Harrym, gapiącym się na niego wielkimi oczami.
- Ale… ale ja mam dopiero szesnaście lat!
- Czyli akurat tyle ile trzeba by zawrzeć związek małżeński ważny w czarodziejskim świecie. Harry, tylko jako twój mąż będę mógł cię chronić, gdy już wszystko wyjdzie na światło dzienne. - Snape patrzył się poważnie na młodego Gryfona. Mógł się spodziewać tego, że wychowany przez mugoli nie będzie tak do końca rozumiał co się naprawdę dzieje i co się stanie, gdy świat się dowie o tym, że Harry Potter jest w ciąży.
- Nie rozumiem - przyznał chłopak.
- Nie będę mógł cię chronić gdy będę w Azkabanie za stosunki seksualne z uczniem. - Harry patrzył na niego w szoku. Gdy to do niego dotarło, zaczął gwałtownie kręcić głową, a w jego oczach pojawiły się łzy. Snape przeklął w myślach. Początek ciąży, a Gryfon już się robił bardziej emocjonalny. Naprawdę współczuł tym, którzy mieszkają z nim w dormitorium lub spędzają większą część dnia i nie będą wiedzieli o co chodzi.
- Nie możesz iść do Azkabanu! - Harry wychlipał. - Ale wszyscy się dowiedzą jeżeli zostaniemy małżeństwem. Ministerstwo od razu się zorientuje, który to Harry Potter wyszedł za Severusa Snape’a.
- Słyszałeś kiedyś o Zakonie Magusów? - Harry pokręcił głową. - To zakon mugolsko - magiczny, w którym przestrzegają zarówno praw mugolskich jak i czarodziejskich i który nie podlega pod Ministerstwo. Możemy wziąć w nim magiczny ślub i będzie on jak najbardziej legalny, a Ministerstwo nic nie będzie o nim wiedzieć.
Harry patrzył na niego wielkimi oczami, w których po chwili pojawiła się determinacja.
- Zróbmy to, jak najszybciej.
- Ale czy jesteś pewien, że chcesz spędzić ze mną resztę swojego życia? - Snape nie mógł uwierzyć w to, jak łatwo udało mu się przekonać Gryfona do ślubu.
- Jeżeli ty też tego chcesz…
- Chcę - szybko powiedział, nawet o tym nie myśląc. O tak. Chciał tego i to bardzo, ale myślał, że będzie musiał czekać zanim Harry ukończy szkołę i być może nim Voldemort zostanie pokonany. Zawsze też istniało ryzyko, że Harry nie będzie chciał zostać jego mężem.
- Ja też tego chcę. Nie wiem jak do tego doszło, ale nie wyobrażam już sobie przyszłości bez ciebie, wiesz. - Harry uśmiechnął się lekko.
Snape przytknął, uśmiechając się nieznacznie, co wywołało na ustach Gryfona jeszcze większy uśmiech. Tak szybko przeszedł z płaczu do radości, że Mistrz Eliksirów miał ochotę zamrugać, by się upewnić, że wzrok go nie myli.
- Pójdę teraz do siebie i skontaktuję się z opatem zakonu. Jeżeli się zgodzi… to jeszcze dziś zostaniesz moim mężem. - Harry przytulił się do niego z entuzjazmem, a następnie pocałował delikatnie w usta.
- Pewnie nie powinienem tego mówić, ale nie mogę się już doczekać naszej nocy poślubnej - roześmiał się, wtulając głowę w szatę profesora.
- Idź do swojego dormitorium. Wyślę do ciebie Zgredka z wiadomością, gdy już się wszystkiego dowiem. - Harry przytaknął , jeszcze raz go pocałował i próbując powstrzymać cisnący mu się na usta wielki uśmiech, wyszedł z klasy. Snape od razu udał się do swoich komnat.

***

Harry siedział na swoim łóżku cały w nerwach. A co jeżeli Snape się rozmyśli? Jeżeli uzna, że lepiej mu będzie go zostawić teraz, gdy jest w ciąży i lada dzień może zacząć się robić tak strasznie humorzasty i emocjonalny jak przez ten tydzień? A jeżeli pójdzie po rozum do głowy i zdecyduje, że nie chce się wiązać z szesnastoletnim, nieodpowiedzialnym Gryfonem, któremu przecież cały czas wytyka głupotę? Harry nie chciał sam wychowywać dziecka i nie chciał też by Mistrz Eliksirów poszedł do Azkabanu, gdy wszyscy się zorientują, że chłopak jest w ciąży i kto jest drugim ojcem. Uwielbiał seks z nim i miał nadzieję, że może dzięki temu kiedyś naprawdę pokocha Snape’a. Harry nie skłamał mówiąc, że nie wyobraża sobie życia bez Severusa, ale zdawał sobie sprawę z tego, że to co czuje do profesora nie jest miłością. Snape go bardzo pociągał i to wszystko. Ciekawe czy stosunek profesora do niego był taki sam? Czy też tylko go pociągał i nie było w tym niczego więcej? Chyba nie, bo gdyby tak było, to chyba nie oświadczałby się Gryfonowi. Chociaż, z drugiej strony… Snape sam powiedział, że jeżeli nie zostaną małżeństwem to, gdy wszystko wyjdzie na jaw, pójdzie do Azkabanu. Harry nie będzie sam w tym wszystkim, a Severus nie trafi do więzienia. To wydało mu się jak najbardziej uczciwe. I może kiedyś zrodzi się między nimi uczucie. Mistrz Eliksirów może i miał ciężki charakter, ale gdy ściągał tę swoją głupią maskę, to stawał się osobą, którą Harry mógłby z czasem pokochać. Chłopak wiedział o tym. Miał nadzieję, że Snape też widzi w nim kogoś kogo mógłby obdarzyć miłością. Nagle przestraszyło go ciche pop i podskoczył na łóżku.
- Zgredek przeprasza, Zgredek nie chciał przestraszyć Harry’ego Potter’a, sir… Zgredek… och! - Skrzat zrobił wielkie oczy, gdy w końcu popatrzył na chłopca bezpośrednio. - Harry Potter, sir jest w ciąży!
- Cicho! Zgredku, nikt nie może się o tym dowiedzieć…! - Harry zasłonił dłonią usta skrzatowi, który już chciał zacząć coś radośnie wykrzykiwać. Skrzat przytaknął głową i chłopak go puścił.
- Zgredek tak się cieszy! - Skrzat mówił cicho, ale z podekscytowaniem. - Czy Zgredek mógłby zostać skrzacim opiekunem Harry’ego Potter’a, sir? Zgredek bardzo prosi!
- Eee… no dobrze, Zgredku, możesz zostać moim skrzacim opiekunem, jeżeli to znaczy da ciebie tak dużo.
- Zgredek dziękuje! Harry Potter jest wspaniały! - Skrzat aż podskoczył z radości i Harry zaczął się zastanawiać w co tym razem się wpakował. - Zgredek ma wiadomość od profesora Snape’a dla Harry’ego Potter’a, sir. Profesor Snape mówi, żeby Harry Potter, sir schował się po peleryną niewidką i spotkał się z nim za pół godziny przy głównej bramie.
Harry uśmiechnął się od ucha do ucha i radośnie podziękował skrzatowi, nakazując, by ten o niczym nikomu nie mówił. Narzucił na siebie płaszcz i pelerynę niewidkę i niezauważony wymknął się z zamku. Wiedział, że ma jeszcze trochę czasu jednak nie mógł się doczekać i niecierpliwie chodził wzdłuż bramy, czekając na profesora. Ten w końcu się pojawił i Harry bezzwłocznie podbiegł do niego i złapał za rękę.
- To ja - szepnął, żeby mężczyzna nie wystraszył się niespodziewanym kontaktem. Snape przytaknął lekko głową i razem wyszli poza bramę. Gdy Harry przytulił się do niego, Mistrz Eliksirów aportował ich prosto pod klasztorną bramę. Czekał tam już na nich jakiś starszy zakonnik. Dopiero w środku Harry ściągnął z siebie pelerynę, czym przestraszył nieco zakonnika.
- Przepraszam - Harry uśmiechnął się lekko, na co staruszek skinął rozbawiony głową i poprowadził ich długim i krętym korytarzem do kapliczki.
- Bracia Seweryn i Kastor zaraz do nas dołączą - powiedział staruszek. - Zostaną waszymi świadkami, ponieważ są najbardziej czysto krwistymi czarodziejami w naszym zakonie, a przypuszczam, że właśnie takich będziecie później potrzebować. Przygotowałem już dla was odpowiednie dokumenty.
Severus przytaknął i wziął od zakonnika kilka pergaminów, które przejrzał pobieżnie i podał do przeczytania Harry’emu. Z tego co się orientował to była to zwyczajna umowa małżeńska.
- Z oczywistych powodów nie chcę aby kopia tych dokumentów trafiła do Ministerstwa, przynajmniej dopóki nie będzie to konieczne. - Severus patrzył poważnie na mnicha, który równie poważnie przytaknął. Do kapliczki weszło dwóch innych zakonników, którzy musieli być Sewerynem i Kastorem, o których mówił wcześniej starszy mnich. Ci dwaj byli od niego znacznie młodsi, jednak musieli być starsi od Severusa, ponieważ ich włosy były dość mocno naznaczone siwizną.
- Stańcie tutaj. - Starszy zakonnik wskazał Harry’emu i Severusowi miejsce przed ołtarzykiem i stanął przed nimi. Seweryn i Kastor stanęli po ich bokach. - Przyszliście tu aby wejść w święty związek małżeński, który połączy wasze ciała, umysły i serca póki śmierć was nie rozłączy. Wasze dusze staną się jedną na wieczność. Małżeństwo jest związkiem miłości i równości, wzajemnego szacunku i oddania. Czy przychodząc tutaj z prośbą szukaliście właśnie tego?
- Tak - Severus odpowiedział pewnie, a Harry tuż po nim głosem, w którym zdenerwowanie było znacznie bardziej słyszalne. W prawdzie chłopak pamiętał, że jest to zakon mugolsko-magiczny, jednak i tak był zaskoczony, gdy starszy zakonnik wyciągnął swoją różdżkę. Dwaj młodsi uczynili to samo.
- Podajcie sobie dłonie.
Harry nie wiedział co robić, ale na szczęście Snape wykazał się inicjatywą i biorąc obie dłonie chłopaka w swoje, splótł je tak, jak najwyraźniej powinno być. Zakonnicy zaczęli mówić coś chyba po łacinie, Harry nie był pewny. Z ich różdżek wystrzeliło po jednej wstędze, które oplotły się wokół ich złączonych dłoni i ciał, zmuszając ich do przytulenia się do siebie. Nie żeby Harry’emu się to nie podobało. W końcu zakonnicy przerwali recytowanie inkantacji i znów przemówił tylko ten starszy.
- Lordzie Severusie Tobiaszu Snape, czy bierzesz sobie tego oto Harry’ego James’a Potter’a na swojego współmałżonka, łącząc z nim ciało, duszę, dom i moc, przysięgając mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuścisz go w niczym aż do śmierci?
- Tak.
- Wobec tego powtarzaj za mną. Ja, Lord Severus Tobiasz Snape, biorę sobie…
Harry z sercem bijącym z prędkością Hogwarckiego Ekspresu słuchał jak Severus składa swoją przysięgę. To było tak niesamowicie nierealne! Ciągle musiał sobie przypominać by oddychać, ponieważ nie chciał zrobić z siebie widowiska i zemdleć w czasie swojego własnego ślubu. W końcu przyszła jego kolej i drżącym od emocji głosem powiedział swoją część. Zakonnicy znów zaczęli mówić w łacinie i Harry poczuł jak jego magia przemieszcza się, jak pojawia się w niej coś nowego. Otoczyło go uczucie ciepła i jeszcze bardziej przytulił się do Severusa. Magia niemalże iskrzyła między nimi. Wokół nich pojawiło się światło, a trzy wstęgi, które do tej pory ich oplatały, rozplotły się i skurczyły owijając wokół serdecznych palców prawych dłoni, tworząc obrączki. Światło zgasło i po ostatniej inkantacji staruszek uśmiechnął się do nich. Podpisali umowę małżeńską.
- Możecie się pocałować. - Usłyszeli.
I Harry z wielką ochotą to zrobił. Całowali się powoli, smakując siebie i rozkoszując się swoją bliskością, dopóki nie przerwało im nerwowe chrząknięcie. Popatrzyli z wyrzutem na starego zakonnika.
- Wydaje mi się, że musicie już wracać.
Severus przytaknął, również uśmiechając się lekko do zakonnika. Podziękowali im i czym prędzej opuścili zakon i wrócili do Hogwartu. Harry oczywiście pod peleryną niewidką. Severus poprowadził go prosto do swoich komnat i chłopak wiedział, że szczerzy się jak wariat na myśl o zbliżającej się szybkimi krokami nocy poślubnej, jednak nie mógł się powstrzymać. Gdy już byli w środku i Severus zablokował wszelkie możliwe wejścia, Harry ściągnął z siebie pelerynę i niemalże rzucił się na swojego męża, całując go i obejmując. Severus po chwili odsunął go lekko od siebie, uśmiechając się jak jeszcze nigdy.
- Może lepiej najpierw przejdźmy do sypialni? - Harry zarumienił się, przytakując i pozwolił zanieść się do łóżka.
- Czuję się jak jakaś panna młoda - zaśmiał się, gdy mężczyzna delikatnie położył go na wielkim łożu.
- Cóż… W pewnym sensie nią jesteś - Severus droczył się z nim, gdy pozbywali się swoich ubrań i Harry rzucił w niego skarpetką. Jeszcze nigdy w życiu nie był taki szczęśliwy. A po obsydianowych oczach mężczyzny, które były pełne wesołych iskier niczym oczy dyrektora, mógł sądzić, że mężczyzna czuł się dokładnie tak samo jak on.
- Ech… - Severus odrzucił skarpetkę Harry’ego na bok. - Przypuszczam, że decydując się poślubić szesnastolatka sam się świadomie na to skazałem, więc nie będę komentować rzucania we mnie skarpetkami.
W końcu byli bez ubrań i Harry postanowił go uciszyć pocałunkiem. Kto by pomyślał, że z Mistrza Eliksirów okaże się być taka łóżkowa gaduła? Harry roześmiał się w duchu. Nie, Severus nie był łóżkowym gadułą. Był łóżkowym bogiem, który właśnie pocałunkami wyznaczał sobie drogę wzdłuż ciała swojego młodego współmałżonka. Zatrzymał się przy sutkach i delikatnie podrażnił jeden zębami, sprawiając, że Harry przestał myśleć o wszystkim poza przyjemnością. Uniósł biodra, by móc otrzeć się o gorące ciało nad nim, jednak silna ręka przyszpiliła go z powrotem do łóżka. Severus z diabolicznym uśmieszkiem podjął na nowo swoją wędrówkę wzdłuż jego ciała, jedną dłonią wciąż pieszcząc sutki i praktycznie ani na chwilę nie spuszczając wzroku z twarzy kochanka.
Harry jęczał cichutko z zamkniętymi oczami. Jego dłonie błądziły po ciele nad nim, wszędzie, gdzie tylko był w stanie dosięgnąć. Severus zatrzymał się na chwilę i Harry otworzył oczy by na niego popatrzeć. Zieleń spotkała czerń i ciałem chłopaka wstrząsnął silny dreszcz przyjemności. Merlnie, zaraz dojdę już od samego patrzenia na niego… pomyślał, obserwując jak Mistrz Eliksirów nachyla się nad jego dumnie stojącym i mokrym członkiem. Wplótł dłonie w długie czarne włosy, modląc się by nie dojść za szybko. Miękkie ciepło przejechało wzdłuż jego erekcji i to już wystarczyło by doszedł, jęcząc.
Gdy uspokoił trochę oddech i otworzył oczy by popatrzeć na Severusa przepraszająco, ten wyglądał na rozbawionego. Harry zarumienił się jeszcze bardziej.
- Przepraszam… ale byłem twardy praktycznie od początku ślubu.
- Zauważyłem. - Severus uśmiechnął się do niego przebiegle i sięgnął po buteleczkę na szafce nocnej. - Wobec tego przejdźmy dalej…
Harry przygryzł dolną wargę, patrząc jak mężczyzna otwiera fiolkę i wylewa z niej na palce lepki lubrykant. Chłopak ochoczo rozstawił szerzej nogi, przy okazji zauważając, że Snape musiał w międzyczasie użyć jakiegoś zaklęcia czyszczącego, ponieważ po jego spermie nie było śladu. Severus złożył na jego ustach delikatny pocałunek, a Harry przejechał językiem po jego wardze, chcąc go pogłębić. Nie musiał prosić długo. Ich języki splotły się ze sobą w namiętnej grze. Oplótł swojego małżonka rękoma i przyciągnął bliżej siebie. Tak bardzo chciał całej tej bliskości i ciepła. Chciał być jak najbliżej niego…
- Chcę cię poczuć w sobie… - wyszeptał, znów się rumieniąc. Mężczyzna zaczął pieścić językiem skórę za jego uchem i Harry zajęczał. Poczuł jak coś śliskiego wchodzi w niego i penetruje go. Jego członek drgnął radośnie. Przypuszczał, że były to uroki bycia nastolatkiem. Jęknął ponownie, gdy do pierwszego dołączył drugi palec i oba zaczęły go rozciągać, przygotowując na przyjęcie czegoś znacznie większego. Już na samą myśl o tym co będzie dalej… trzeci palec się wsunął. Harry był już twardy i jęczał nieustannie pod wpływem pieszczot Severusa i jego trzech palców, które…
- Ach! - wygiął się w spazmie rozkoszy, gdy utalentowane palce trafiły w jego prostatę. - Proszę… Severusss…
Palce zniknęły i poczuł jak na jego wejście napiera coś znacznie większego i śliskiego. Severus wszedł w niego pomału, delikatnie - tak bardzo, że gdyby nie to, iż przytrzymywał jego biodra, to Harry sam by się na niego nabił byleby to przyspieszyć. Gdy w końcu wsunął się do końca, marzył już tylko o tym, by zaczął się ruszać. Tak, obecność członka w nim bolała i była mało komfortowa, jednak chłopak wiedział, że gdy tylko mężczyzna zacznie się ruszać, to wszystko zmieni się w jedną wielką przyjemność i chciał tego, bardzo chciał.
- Proszę… - wyjęczał nie mogąc samemu się poruszyć. Twarz mężczyzny wyrażała koncentrację i pożądanie. Poruszył się powoli, nie chcąc zrobić chłopakowi krzywdy, ale ten zajęczał ponaglająco: - Proszę… weź mnie… mocno…
Severus oddychał ciężko, próbując się pohamować, ale gdy usłyszał prośbę swojego kochanka, pchnął mocniej, jednak wciąż starając się zrobić to na tyle łagodnie, by go nie skrzywdzić. Był tak ciasny… tak…
- Mocnej… błagam…
Snape stracił nad sobą kontrolę i zaczął poruszać się mocno i szybko. Harry wił się pod nim, a ich jęki mieszały się ze sobą. Severus zmienił lekko kąt pchnięć i chłopak krzyknął, gdy członek uderzył w jego prostatę. Teraz już nie tylko jęczał, ale i krzyczał za każdym razem, gdy Severus stymulował to wrażliwe miejsce. Mężczyzna nachylił się i pocałunkami zaczął zbierać z jego ust jęki i okrzyki. Dłoń owinął wokół członka Harry'ego i zaczął poruszać nią w rytm szybkich pchnięć, drażniąc mocno. Harry wygiął się w spazmie rozkoszy i krzycząc wytrysnął w dłoń Severusa. Mężczyzna doszedł tuż po nim, wypełniając go swoim nasieniem, z jego imieniem na ustach. Osunął się obok niego, nie chcąc przytłoczyć swoim ciężarem drobnego ciała. Oddychali nierówno, pomału dochodząc do siebie. Severus wymamrotał zaklęcie czyszczące i leniwie objął ramieniem Harry’ego, przyciągając go do siebie. Używając zaklęcia, przykrył ich kołdrą. Pocałował go w roztrzepane włosy, próbując sobie przypomnieć, o której godzinie Harry powinien wrócić do swojego dormitorium, by skrzaty domowe go nie zauważyły. Chyba o czwartej rano… Do tej godziny obaj nie pospali zbyt wiele, co Severus oczywiście zwalił na buzujące hormony nastolatka w ciąży.
- Może i ciągle się podniecam i znacznie szybciej dochodzę niż ty, ale jakoś za każdym razem znajduję cię gotowego i chętnego, więc chyba też wciąż jesteś bardziej nastolatkiem niż dorosłym, hmm?
Severus przewrócił na to oczami.
- Pora żebyś wracał do swojego dormitorium. Skrzaty domowe wkrótce zaczną się krzątać. - Severus przeczesywał dłonią włosy chłopaka, przytulonego do jego boku.
- Nie chcę… - Harry przytulił się mocniej.
- Wiesz, że musisz.
- Zaprosiłbym cię do spania u mnie, ale obawiam się, że moi współlokatorzy nie byliby zachwyceni. - Harry przeciągnął się i w końcu wstał. Snape usiadł i podziwiał ciało swojego współmałżonka, podczas gdy ten, ku jego niezadowoleniu, pomału zakrywał je odnalezionymi częściami garderoby.
- Merlinie, broń przed spaniem we dwójkę w tak wąskim łóżku - prychnął Severus. - Tak nawiasem mówiąc, to wolę cię jak nie masz na sobie ubrań.
- Na pewno. - Harry uśmiechnął się do niego, starając się naśladować uśmieszek Snape’a, jednak jego wersja była tylko marną kopią oryginału. - Do zobaczenia na śniadaniu… lub drugim śniadaniu. Nie wiem, o której uda mi się wstać. - Harry ponownie się uśmiechnął i nachylił by pocałować na „dowidzenia” swojego męża. Merlinie, mam męża! I cholera, podoba mi się to.
Severus odprowadził go do drzwi i nim jeszcze Harry narzucił na siebie pelerynę niewidkę, przyciągnął go jeszcze raz do pocałunku.
- Też wyglądasz lepiej bez ubrań. - Harry wyszczerzył się do niego i zniknął pod peleryną.
Po chwili drzwi się otworzyły i zamknęły, a Snape pozostał sam w swoich dziwnie cichych komnatach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz