środa, 24 lipca 2013

Epilog






Czarne zwierciadło,
na końcu pozostanie dręcząca pewność,
że choć codziennie zasypuję cię
dowodami mej czułości i miłości,
to nigdy nie będę w stanie
odwrócić strasznego czynu, który popełniłem.


Czas leczy wszystkie rany, powtarzała babcia Blaise’a. Staram się wierzyć w jej słowa. Nie zawsze mi się to jednak udaje.
Niekiedy, nocą, budzą mnie twoje krzyki. Ostre i przenikliwe, a każdy z nich jest akustycznym odbiciem twojego strachu. W takich momentach spinam się każdą cząstką mego ciała, tęskniąc za tym, by wyciągnąć dłoń i uspokoić cię dotykiem. Przeważnie nie udaje mi się pokonać lęku przed twoją reakcją.
Te krótkie sekundy zaraz po tym, jak wyrywasz się z potwornych snów: patrzysz mi wtedy w twarz i nie wiesz, kogo masz we mnie widzieć, mężczyznę, który cię kocha czy gwałciciela, który jest przyczyną twoich koszmarów. W tych chwilach, potrzebnych ci do przemienienia widniejącej w twych oczach paniki w ulgę, za każdym razem umiera we mnie coś maleńkiego, tonąc w otchłani dręczącego poczucia winy. A ja nie potrafię temu zapobiec.
Czasem mam wrażenie, że radzimy sobie z tym, że wszystko się poprawia. Tak jak tego dnia, kiedy postanawiasz powrócić wraz ze mną do miejsca tych strasznych wydarzeń.
Dokładnie rok mija od chwili, gdy spotkaliśmy się w kapliczce w sercu Zakazanego Lasu. Chłód i wilgoć panujące wśród tych grubych, zmurszałych, nadpleśniałych ścian nie ustępują przed letnim upałem na zewnątrz. Woda cicho skapuje ze ścian perlistymi kroplami, z tym samym monotonnym odgłosem co wtedy.
Widzę, jak nabierasz głęboko powietrza, unosząc wzrok i rozglądając się dokoła. Czuję drżący uścisk twej ręki, ciasno obejmującej moje palce. Jedyne, co mogę zrobić, to odpowiedzieć ci takim samym, ostrożnym uściskiem. Pokazać ci w ten sposób, że tu jestem, że możesz na mnie liczyć. Nawet jeśli ta myśl jeszcze kilka miesięcy temu kompletnie wyprowadziłaby mnie z równowagi.
Czasy się zmieniły. Nie jestem tym samym człowiekiem, którym byłem rok wcześniej. Ty też nie.
Ciągle wydaje mi się cudem, że pozwalasz mi się dotykać, dzielić z tobą łóżko, patrzeć ci w twarz, kiedy się z tobą kocham. Jak ci się udało tak łatwo mi wybaczyć?
Czasem mam nadzieję, że świat, gdzieś tam, na zewnątrz, nadal pozostanie w równowadze. Że i w przyszłości będzie nam wolno żyć w spokoju, choć w głębi serca wiem, że ta nadzieja się nie spełni. Bo zawsze znajdzie się jakiś czarodziej lub czarownica, dążący do większej władzy, niż mu dano.
Czarne zwierciadło w holu naszego dworu przeważnie pokazuje prawdę — tak twierdził niegdyś mój ojciec. Jedynie na pytanie, co widzimy w momentach, gdy nie odbija jej na swej powierzchni, nie potrafił udzielić odpowiedzi. Ale to nigdy nie powstrzymało mnie przed zadawaniem mu go od nowa. Przecież już tyle razy wskazał mi właściwą drogę.
Błyszcząca tafla lustra wydaje się poruszać, przywodzi na myśl łagodne fale czarnego, nocnego jeziora. Widzę ciemność na horyzoncie, zbliżającą się nieustannie. Cienie powoli wypierają światło. Czarodziejski świat znów podniesie się przeciw tym, którzy mu zagrażają. Nie odczuwam lęku, bo wiem, że moje miejsce będzie u twojego boku.
Czasem, w chwilach ciszy, zadręczam się pytaniem, czy naprawdę na zawsze zostaniemy razem, czy też pewnego dnia nasze drogi się rozejdą. I choć tak bardzo pragnąłbym poznać odpowiedź, to dokładnie wiem, że jest to coś, o co nigdy nie odważę się zapytać, stojąc przed czarnym zwierciadłem.


KONIEC
_________________


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz