Czarne zwierciadło,
na końcu pozostanie dręcząca pewność,
że choć codziennie zasypuję cię
dowodami mej czułości i miłości,
to nigdy nie będę w stanie
odwrócić strasznego czynu, który popełniłem.
Czas leczy wszystkie rany, powtarzała babcia Blaise’a.
Staram się wierzyć w jej słowa. Nie zawsze mi się to jednak udaje.
Niekiedy, nocą, budzą mnie twoje krzyki. Ostre i
przenikliwe, a każdy z nich jest akustycznym odbiciem twojego strachu. W takich
momentach spinam się każdą cząstką mego ciała, tęskniąc za tym, by wyciągnąć
dłoń i uspokoić cię dotykiem. Przeważnie nie udaje mi się pokonać lęku przed
twoją reakcją.
Te krótkie sekundy zaraz po tym, jak wyrywasz się z
potwornych snów: patrzysz mi wtedy w twarz i nie wiesz, kogo masz we mnie
widzieć, mężczyznę, który cię kocha czy gwałciciela, który jest przyczyną
twoich koszmarów. W tych chwilach, potrzebnych ci do przemienienia widniejącej
w twych oczach paniki w ulgę, za każdym razem umiera we mnie coś maleńkiego,
tonąc w otchłani dręczącego poczucia winy. A ja nie potrafię temu zapobiec.
Czasem mam wrażenie, że radzimy sobie z tym, że wszystko
się poprawia. Tak jak tego dnia, kiedy postanawiasz powrócić wraz ze mną do
miejsca tych strasznych wydarzeń.
Dokładnie rok mija od chwili, gdy spotkaliśmy się w
kapliczce w sercu Zakazanego Lasu. Chłód i wilgoć panujące wśród tych grubych,
zmurszałych, nadpleśniałych ścian nie ustępują przed letnim upałem na zewnątrz.
Woda cicho skapuje ze ścian perlistymi kroplami, z tym samym monotonnym
odgłosem co wtedy.
Widzę, jak nabierasz głęboko powietrza, unosząc wzrok i
rozglądając się dokoła. Czuję drżący uścisk twej ręki, ciasno obejmującej moje
palce. Jedyne, co mogę zrobić, to odpowiedzieć ci takim samym, ostrożnym
uściskiem. Pokazać ci w ten sposób, że tu jestem, że możesz na mnie liczyć.
Nawet jeśli ta myśl jeszcze kilka miesięcy temu kompletnie wyprowadziłaby mnie
z równowagi.
Czasy się zmieniły. Nie jestem tym samym człowiekiem,
którym byłem rok wcześniej. Ty też nie.
Ciągle wydaje mi się cudem, że pozwalasz mi się dotykać,
dzielić z tobą łóżko, patrzeć ci w twarz, kiedy się z tobą kocham. Jak ci się udało
tak łatwo mi wybaczyć?
Czasem mam nadzieję, że świat, gdzieś tam, na zewnątrz,
nadal pozostanie w równowadze. Że i w przyszłości będzie nam wolno żyć w
spokoju, choć w głębi serca wiem, że ta nadzieja się nie spełni. Bo zawsze
znajdzie się jakiś czarodziej lub czarownica, dążący do większej władzy, niż mu
dano.
Czarne zwierciadło w holu naszego dworu przeważnie
pokazuje prawdę — tak twierdził niegdyś mój ojciec. Jedynie na pytanie, co
widzimy w momentach, gdy nie odbija jej na swej powierzchni, nie potrafił
udzielić odpowiedzi. Ale to nigdy nie powstrzymało mnie przed zadawaniem mu go
od nowa. Przecież już tyle razy wskazał mi właściwą drogę.
Błyszcząca tafla lustra wydaje się poruszać, przywodzi na
myśl łagodne fale czarnego, nocnego jeziora. Widzę ciemność na horyzoncie,
zbliżającą się nieustannie. Cienie powoli wypierają światło. Czarodziejski
świat znów podniesie się przeciw tym, którzy mu zagrażają. Nie odczuwam lęku,
bo wiem, że moje miejsce będzie u twojego boku.
Czasem, w chwilach ciszy, zadręczam się pytaniem, czy
naprawdę na zawsze zostaniemy razem, czy też pewnego dnia nasze drogi się
rozejdą. I choć tak bardzo pragnąłbym poznać odpowiedź, to dokładnie wiem, że
jest to coś, o co nigdy nie odważę się zapytać, stojąc przed czarnym
zwierciadłem.
KONIEC
_________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz