Czarny Pan nie czekał aż jego żona coś
powie. Pewnym krokiem podszedł do niej i objął ramionami.
- Wreszcie cię znalazłem. - wyszeptał
do ucha chłopaka, który nic nie odpowiedział.
Stali tak przez długi czas. Wszystko się przestało liczyć, nie było nic ważniejszego niż ta chwila, trwająca tak długo, lecz dla nich za krótko.
Stali tak przez długi czas. Wszystko się przestało liczyć, nie było nic ważniejszego niż ta chwila, trwająca tak długo, lecz dla nich za krótko.
- Eee... - wybąkał zielonooki.
- Tak?
- Ja... nie rozumiem. - Sam nie miał
pojęcia od czego zacząć, więc powiedział pierwsze co mu przyszło do głowy.
- Kocham cię, Harry.
Przez ciało bruneta przeszły dreszcze.
Wygrał. Dumbledore miał rację. Voldemort był pierwszym, który to powiedział.
Teraz już nic nikomu nie groziło. Mógł zostawić go samego i wrócić do tego
jakim był wcześniej. I gdy tylko o tym pomyślał jego serce mocno zabolało.
W jednym momencie zdał sobie sprawę, że
zapomniał o jednej bardzo ważnej rzeczy. Przecież on też go kocha. Mówił, że
tak nie jest, innym i nawet samemu sobie, ale wbrew temu dobrze znał prawdę.
Kochał go z całego serca i nie mógłby go teraz tak zostawić. To byłoby okrutne.
- Ja... ciebie też. - odpowiedział nie
chcąc złamać mu serca, lecz z drugiej strony jego zdanie nie było kłamstwem.
Krwistooki odsunął go od siebie i
uważnie spojrzał w jego oczy, jakby to co przed chwilą usłyszał nie było
prawdziwe.
- Czy możesz to powtórzyć? - zapytał
niepewnie.
- Także cię kocham.
Kruczowłosy uśmiechnął się przez łzy,
które zaczęły spływać po jego policzku. Na twarzy chłopaka wymalował się
strach. Lord Voldemort płakał, to moglo oznaczać tylko konieć świata! Nie
wiedząc, co powiedzieć, nie więdząc, co robić po prostu wtulił się w starszego
mężczyznę.
- Przepraszam.
- Nie, nie przepraszaj. Ja... jestem
szczęśliwy. - przytulił mocniej chłopaka do siebie. - Bardzo szczęśliwy.
***
- Hmm... widzę, że wszystko się dobrze
skończyło. - powiedział Dumbledore obserwując parę z bezpiecznej odległości,
czyli z pokoju obok.
- Na to wygląda. - odpowiedział mu
stojący obok czarnowłosy mężczyzna.
- Sądzę, Severusie, że nie mamy się o
co martwić. - odwrócił się do węgielnookiego. - Masz ochotę na lody.
- Jeśli będą o smaku kawowym. - odparł,
po czym razem ze staruszkiem cicho wymknęli się z budynku.
***
- Harry?
- Tak?
- Czy zamieszkałbyś ze mną?
- Chyba tak, ale muszę się nad tym
zastanowić. To wszystko jest takie nagłe. Może zapytałbym Dumbledore'a...
- Dumbledore'a?
- Tak. - przytaknął głową brunet lekko
zaskoczony nagłym zdziwieniem męża.
- On żyje?!
I nagle zielonookiego oświeciło.
- Eee... no...
- Powiedz prawdę!
- Tak, żyje.
W tym momencie kruczowłosy odsunął od
siebie chłopaka.
- Wybacz mi, ale za nim zaczniemy nasze
wspólne życie muszę dokończyć sprawy z przeszłości, a zwłaszcza te kłopotliwe i
denerwujące.
- Co? Ty chyba nie chcesz go zabić?
- Chcę.
- Nie waż mi się!
- Dlaczego?
- Obiecaj mi, że od teraz nigdy już nie
użyjesz żadnego z czarów zakazych albo w przeciwnym razie znajdę sobie kogoś
innego!!!
Voldemorta zatrzymało na chwilę.
Argument żony był bardzo ważny i trzeba było go dokładnie przemyśleć zanim
podjęło się głupią decyzję i straciło coś cennego. Po dłuższym namyśle uznał,
że lepiej będzie złożyć obietnicę.
- Rozumiem. Obiecuję ci to.
- Powiedz to całym zdaniem.
- Obiecuję, że dopóty nie użyję żadnego
z czarów zakazanych, dopóki Harry Potter będzie mnie kochał szczerze i wiernie
jako moja żona.
Zielonooki zarumienił się na obietnicę,
którą usłyszał, ale nie poddał się.
- W takim razie ja obiecuję, że dopóty
będę cię kochał szczerze i wiernie, dopóki nie użyjesz czaru zakazanego.
- A więc?
- Hmm?
- Będziesz ze mną mieszkał?
- Chyba nie mam wyboru.
- Wspaniale. - odpowiedział krwistooki
biorąc bruneta na ręce i deportując się do willi.
***
Rok później.
Harry obudził się w wielkim łóżku.
Przekręcił się na bok, jak zwykle nie było obok niego jego męża. Jak czasami
budził się w nocy, znajdował go w pokoju do którego zabronił mu wchodzić. Nie
wiedział, co tam robi, ale miał nadzieję, że nie było to coś groźnego lub
niebezpiecznego.
Leżał, nie miał ochoty wychodzić z
ciepłej i przytulnej pościeli. Zmrużył oczy, wtulając się w poduszkę, gdy z za
drzwi doszedł huk wybuchu, który go po prostu zrzucił z łóżka. Niewiele myśląc
wybiegł z pokoju w samej piżamie i bez butów, i udał się w kierunku z którego
doszło "bum".
Stanął przed rozwalonym doszczętnie
pokojem, do którego krwistooki zabronił mu wchodzić. Wśród dymu zauważył
sylwętkę mężczyzny.
- Vold?
Na dźwięk jego głosu owa osoba
odwróciła się i podążyła w jego kierunku. Kiedy wyszedł z zadymionego
pomieszczenia Harry mógł mu się dokładnie przyjrzeć. Był to mężczyzna na wiek
wyglądający na trzydzieści o kruczoczarnych włosach i oczach koloru czystej,
lśniącej czerni jagód bzu.
Szybkim krokiem podszedł do
zielonookiego, złapał za ręce i silnie pocałował. Bruneta zszokowało zachowanie
nieznajomego. W pierwszym momencie nie wiedział co robić, gdy w następnym
zaczął się wyrywać. Mężczyzna przerwał pocałunek i spojrzał w oczy chłopaka.
- Podobasz mi się. - powiedział
bardziej do siebie niż do zielonookiego.
- Nawet nie próbuj! Jestem po ślubie!
- O! Doprawdy?
- Tak.
- I z tego powodu mnie odrzucasz?
- Obiecałem mu wierność.
- Wszyscy obiecują wierność.
- JA dotrzymam obietnicy.
- Hmm. Ciekawe. - przyjrzał się
uważniej chłopakowi. - A czy ten twój mąż jest przynajmniej przystojny?
- Nie za bardzo... - odpowiedział, a po
chwili dodał - ale i tak go kocham!
- Kochasz?
- Tak.
- A czy jesteś wstanie odróżnić go od
innych facetów.
- Tak.
- W jaki sposób?
- Możesz w to nie wierzyć, ale moim
mężem jest Lord Voldemort. Nikt inny nie ma czerwonych oczu, czy kościstych
palców, albo cery umarłego!
- Czyli twoim typem są dziwolągi?
- Nie waż się o nim tak mówić! Ja
kocham go za jego charakter! Nie interesuje mnie jego wygląd!
- A co ci się podoba w jego
charakterze?
- Wiele. - odpowiedział, lecz sam nie
wiedział dokładnie co.
- Na przykład?
- Jest bardzo silnym czarnoksiężnikiem.
- O! Lubisz silnych czarnoksiężników?
- Zamknij się! Jeśli nie przestaniesz,
to mu o tym powiem i będziesz miał kłopoty!
- Nie powiesz mu nic.
- Dlaczego?
- Bo on nie żyje.
Harry poszarzał na twarzy z
przerażenia.
- Jak to?
- Lord Voldemort umarł. Przestał
istnieć na tym świecie.
- Niemożliwe. - powiedział chłopak, a w
jego oczach zaczęły tworzyć się łzy.
- Chyba za bardzo przesadziłem. -
powiedział mężczyzna sam do siebie. - Harry, - zaczął - Nazywam się Tom Marvolo
Riddle, Lord Voldemrt musiał zginąć. - przytulił chłopaka do siebie -
Przepraszam cię za to. Chciałem tylko trochę pożartować, nie spodziewałem się,
że cię tak bardzo zranię.
- Vold? - wymówił brunet patrząc z
niedowierzaniem w twarz mężczyzny.
- Teraz Tom Riddle, a ty jako moja żona
jesteś od teraz Harry Riddle. Nie uważasz, że nazwisko Riddle brzmi lepiej od
Lord czy Potter.
Zielonooki przytaknął głową uśmiechając
się przez łzy.
- I zastanawiam się, czy wiesz, że
dzisiaj jest rocznica naszego ślubu. Mam nadzieję, że mój prezent ci się bardzo
podoba.
- Tak, bardzo. - odpowiedział chłopak.
- Harry, jesteś najlepszą żoną jaka
istnieje na świecie. Czasami mam wrażenie, że na ciebie nie zasługuję.
- Nie rozumiem.
- Jak zwykle. - powiedział z uśmiechem.
- Chodzi mi o to, że dotrzymałeś swej obietnicy.
- Przecież ty także.
- Zrobiłem to tylko dla ciebie. Jest to
moja pierwsza obietnica, którą dotrzymałem.
Harry odwzajemnił uśmiech.
- Jestem zaszczycony.
- Dziękuję. - odparł. - A tak przy
okazji. Jako, że znów mam ludzkie ciało, to znów mam też i ludzkie potrzeby do
jedzenia, spania i... - tu zrobił emocjonującą przerwę - ...seksu. - po czym z
łatwością wziął bruneta na ręce i zaniósł do sypialni, mówiąc - A ty jako moja
żona służysz do załatwiania tej ostatniej potrzeby.
KONIEC
Bardzo krótka wypowiedź autorki:
I to był ostatni rozdział "Chłopca z baśniowej komnaty". Dziękuję wszystkim, którzy znaleźli trochę czasu na przeczytanie powyższego fanficka. Spodziewam się nawet od niektórych jęków niezadowolenia, ale niestety więcej nie napiszę.
Choć jeśli spotkam usilnie błagających to może zgodzę się na jeszcze jeden rozdział o tym co Harry i Vold... znaczy się Tom poszli wyprawiać razem w sypialni, ale tylko jeśli znajdą się osoby, które naprawdę będą chciały o tym przeczytać.
A jeśli spodobały się wam moje nienormalne pomysły i jeszcze bardziej nienormalna osobowość, która odbija się w moim pisaniu to zachęcam do czytania innych fanficków mojego autorstwa, które powinny się wkrótce pojawić.
Na koniec składam pozdrowienia dla wszystkich fanek yaoi, które piszą, oby miały dużo genialnych pomysłów i dla tych które czytają, oby znalazły do czytania to co chcą i lubią.
I to był ostatni rozdział "Chłopca z baśniowej komnaty". Dziękuję wszystkim, którzy znaleźli trochę czasu na przeczytanie powyższego fanficka. Spodziewam się nawet od niektórych jęków niezadowolenia, ale niestety więcej nie napiszę.
Choć jeśli spotkam usilnie błagających to może zgodzę się na jeszcze jeden rozdział o tym co Harry i Vold... znaczy się Tom poszli wyprawiać razem w sypialni, ale tylko jeśli znajdą się osoby, które naprawdę będą chciały o tym przeczytać.
A jeśli spodobały się wam moje nienormalne pomysły i jeszcze bardziej nienormalna osobowość, która odbija się w moim pisaniu to zachęcam do czytania innych fanficków mojego autorstwa, które powinny się wkrótce pojawić.
Na koniec składam pozdrowienia dla wszystkich fanek yaoi, które piszą, oby miały dużo genialnych pomysłów i dla tych które czytają, oby znalazły do czytania to co chcą i lubią.
Jeszcze raz wszystkim dziękuję
SaDoNe
SaDoNe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz