poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział XXII Obietnica



Czarny Pan nie czekał aż jego żona coś powie. Pewnym krokiem podszedł do niej i objął ramionami.
- Wreszcie cię znalazłem. - wyszeptał do ucha chłopaka, który nic nie odpowiedział.
Stali tak przez długi czas. Wszystko się przestało liczyć, nie było nic ważniejszego niż ta chwila, trwająca tak długo, lecz dla nich za krótko.
- Eee... - wybąkał zielonooki.
- Tak?
- Ja... nie rozumiem. - Sam nie miał pojęcia od czego zacząć, więc powiedział pierwsze co mu przyszło do głowy.
- Kocham cię, Harry.
Przez ciało bruneta przeszły dreszcze. Wygrał. Dumbledore miał rację. Voldemort był pierwszym, który to powiedział. Teraz już nic nikomu nie groziło. Mógł zostawić go samego i wrócić do tego jakim był wcześniej. I gdy tylko o tym pomyślał jego serce mocno zabolało.
W jednym momencie zdał sobie sprawę, że zapomniał o jednej bardzo ważnej rzeczy. Przecież on też go kocha. Mówił, że tak nie jest, innym i nawet samemu sobie, ale wbrew temu dobrze znał prawdę. Kochał go z całego serca i nie mógłby go teraz tak zostawić. To byłoby okrutne.
- Ja... ciebie też. - odpowiedział nie chcąc złamać mu serca, lecz z drugiej strony jego zdanie nie było kłamstwem.
Krwistooki odsunął go od siebie i uważnie spojrzał w jego oczy, jakby to co przed chwilą usłyszał nie było prawdziwe.
- Czy możesz to powtórzyć? - zapytał niepewnie.
- Także cię kocham.
Kruczowłosy uśmiechnął się przez łzy, które zaczęły spływać po jego policzku. Na twarzy chłopaka wymalował się strach. Lord Voldemort płakał, to moglo oznaczać tylko konieć świata! Nie wiedząc, co powiedzieć, nie więdząc, co robić po prostu wtulił się w starszego mężczyznę.
- Przepraszam.
- Nie, nie przepraszaj. Ja... jestem szczęśliwy. - przytulił mocniej chłopaka do siebie. - Bardzo szczęśliwy.
***
- Hmm... widzę, że wszystko się dobrze skończyło. - powiedział Dumbledore obserwując parę z bezpiecznej odległości, czyli z pokoju obok.
- Na to wygląda. - odpowiedział mu stojący obok czarnowłosy mężczyzna.
- Sądzę, Severusie, że nie mamy się o co martwić. - odwrócił się do węgielnookiego. - Masz ochotę na lody.
- Jeśli będą o smaku kawowym. - odparł, po czym razem ze staruszkiem cicho wymknęli się z budynku.
***
- Harry?
- Tak?
- Czy zamieszkałbyś ze mną?
- Chyba tak, ale muszę się nad tym zastanowić. To wszystko jest takie nagłe. Może zapytałbym Dumbledore'a...
- Dumbledore'a?
- Tak. - przytaknął głową brunet lekko zaskoczony nagłym zdziwieniem męża.
- On żyje?!
I nagle zielonookiego oświeciło.
- Eee... no...
- Powiedz prawdę!
- Tak, żyje.
W tym momencie kruczowłosy odsunął od siebie chłopaka.
- Wybacz mi, ale za nim zaczniemy nasze wspólne życie muszę dokończyć sprawy z przeszłości, a zwłaszcza te kłopotliwe i denerwujące.
- Co? Ty chyba nie chcesz go zabić?
- Chcę.
- Nie waż mi się!
- Dlaczego?
- Obiecaj mi, że od teraz nigdy już nie użyjesz żadnego z czarów zakazych albo w przeciwnym razie znajdę sobie kogoś innego!!!
Voldemorta zatrzymało na chwilę. Argument żony był bardzo ważny i trzeba było go dokładnie przemyśleć zanim podjęło się głupią decyzję i straciło coś cennego. Po dłuższym namyśle uznał, że lepiej będzie złożyć obietnicę.
- Rozumiem. Obiecuję ci to.
- Powiedz to całym zdaniem.
- Obiecuję, że dopóty nie użyję żadnego z czarów zakazanych, dopóki Harry Potter będzie mnie kochał szczerze i wiernie jako moja żona.
Zielonooki zarumienił się na obietnicę, którą usłyszał, ale nie poddał się.
- W takim razie ja obiecuję, że dopóty będę cię kochał szczerze i wiernie, dopóki nie użyjesz czaru zakazanego.
- A więc?
- Hmm?
- Będziesz ze mną mieszkał?
- Chyba nie mam wyboru.
- Wspaniale. - odpowiedział krwistooki biorąc bruneta na ręce i deportując się do willi.
***
Rok później.
Harry obudził się w wielkim łóżku. Przekręcił się na bok, jak zwykle nie było obok niego jego męża. Jak czasami budził się w nocy, znajdował go w pokoju do którego zabronił mu wchodzić. Nie wiedział, co tam robi, ale miał nadzieję, że nie było to coś groźnego lub niebezpiecznego.
Leżał, nie miał ochoty wychodzić z ciepłej i przytulnej pościeli. Zmrużył oczy, wtulając się w poduszkę, gdy z za drzwi doszedł huk wybuchu, który go po prostu zrzucił z łóżka. Niewiele myśląc wybiegł z pokoju w samej piżamie i bez butów, i udał się w kierunku z którego doszło "bum".
Stanął przed rozwalonym doszczętnie pokojem, do którego krwistooki zabronił mu wchodzić. Wśród dymu zauważył sylwętkę mężczyzny.
- Vold?
Na dźwięk jego głosu owa osoba odwróciła się i podążyła w jego kierunku. Kiedy wyszedł z zadymionego pomieszczenia Harry mógł mu się dokładnie przyjrzeć. Był to mężczyzna na wiek wyglądający na trzydzieści o kruczoczarnych włosach i oczach koloru czystej, lśniącej czerni jagód bzu.
Szybkim krokiem podszedł do zielonookiego, złapał za ręce i silnie pocałował. Bruneta zszokowało zachowanie nieznajomego. W pierwszym momencie nie wiedział co robić, gdy w następnym zaczął się wyrywać. Mężczyzna przerwał pocałunek i spojrzał w oczy chłopaka.
- Podobasz mi się. - powiedział bardziej do siebie niż do zielonookiego.
- Nawet nie próbuj! Jestem po ślubie!
- O! Doprawdy?
- Tak.
- I z tego powodu mnie odrzucasz?
- Obiecałem mu wierność.
- Wszyscy obiecują wierność.
- JA dotrzymam obietnicy.
- Hmm. Ciekawe. - przyjrzał się uważniej chłopakowi. - A czy ten twój mąż jest przynajmniej przystojny?
- Nie za bardzo... - odpowiedział, a po chwili dodał - ale i tak go kocham!
- Kochasz?
- Tak.
- A czy jesteś wstanie odróżnić go od innych facetów.
- Tak.
- W jaki sposób?
- Możesz w to nie wierzyć, ale moim mężem jest Lord Voldemort. Nikt inny nie ma czerwonych oczu, czy kościstych palców, albo cery umarłego!
- Czyli twoim typem są dziwolągi?
- Nie waż się o nim tak mówić! Ja kocham go za jego charakter! Nie interesuje mnie jego wygląd!
- A co ci się podoba w jego charakterze?
- Wiele. - odpowiedział, lecz sam nie wiedział dokładnie co.
- Na przykład?
- Jest bardzo silnym czarnoksiężnikiem.
- O! Lubisz silnych czarnoksiężników?
- Zamknij się! Jeśli nie przestaniesz, to mu o tym powiem i będziesz miał kłopoty!
- Nie powiesz mu nic.
- Dlaczego?
- Bo on nie żyje.
Harry poszarzał na twarzy z przerażenia.
- Jak to?
- Lord Voldemort umarł. Przestał istnieć na tym świecie.
- Niemożliwe. - powiedział chłopak, a w jego oczach zaczęły tworzyć się łzy.
- Chyba za bardzo przesadziłem. - powiedział mężczyzna sam do siebie. - Harry, - zaczął - Nazywam się Tom Marvolo Riddle, Lord Voldemrt musiał zginąć. - przytulił chłopaka do siebie - Przepraszam cię za to. Chciałem tylko trochę pożartować, nie spodziewałem się, że cię tak bardzo zranię.
- Vold? - wymówił brunet patrząc z niedowierzaniem w twarz mężczyzny.
- Teraz Tom Riddle, a ty jako moja żona jesteś od teraz Harry Riddle. Nie uważasz, że nazwisko Riddle brzmi lepiej od Lord czy Potter.
Zielonooki przytaknął głową uśmiechając się przez łzy.
- I zastanawiam się, czy wiesz, że dzisiaj jest rocznica naszego ślubu. Mam nadzieję, że mój prezent ci się bardzo podoba.
- Tak, bardzo. - odpowiedział chłopak.
- Harry, jesteś najlepszą żoną jaka istnieje na świecie. Czasami mam wrażenie, że na ciebie nie zasługuję.
- Nie rozumiem.
- Jak zwykle. - powiedział z uśmiechem. - Chodzi mi o to, że dotrzymałeś swej obietnicy.
- Przecież ty także.
- Zrobiłem to tylko dla ciebie. Jest to moja pierwsza obietnica, którą dotrzymałem.
Harry odwzajemnił uśmiech.
- Jestem zaszczycony.
- Dziękuję. - odparł. - A tak przy okazji. Jako, że znów mam ludzkie ciało, to znów mam też i ludzkie potrzeby do jedzenia, spania i... - tu zrobił emocjonującą przerwę - ...seksu. - po czym z łatwością wziął bruneta na ręce i zaniósł do sypialni, mówiąc - A ty jako moja żona służysz do załatwiania tej ostatniej potrzeby.
KONIEC
Bardzo krótka wypowiedź autorki:
I to był ostatni rozdział "Chłopca z baśniowej komnaty". Dziękuję wszystkim, którzy znaleźli trochę czasu na przeczytanie powyższego fanficka. Spodziewam się nawet od niektórych jęków niezadowolenia, ale niestety więcej nie napiszę.
Choć jeśli spotkam usilnie błagających to może zgodzę się na jeszcze jeden rozdział o tym co Harry i Vold... znaczy się Tom poszli wyprawiać razem w sypialni, ale tylko jeśli znajdą się osoby, które naprawdę będą chciały o tym przeczytać.
A jeśli spodobały się wam moje nienormalne pomysły i jeszcze bardziej nienormalna osobowość, która odbija się w moim pisaniu to zachęcam do czytania innych fanficków mojego autorstwa, które powinny się wkrótce pojawić.
Na koniec składam pozdrowienia dla wszystkich fanek yaoi, które piszą, oby miały dużo genialnych pomysłów i dla tych które czytają, oby znalazły do czytania to co chcą i lubią.
Jeszcze raz wszystkim dziękuję
SaDoNe



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz