Rozdział IX Pomysł
Czarny Pan próbował się uspokoić chodząc w kółko po komnacie. Jego żona zamknęła go tam, a sama bez jego zgody wałęsała się po willi i najprawdopodobniej znalazła książkę. Jeśli Harry znalazłby książkę to wszystkie jego plany i durne starania się zostałyby skończone w mgnieniu oka. Całe to przedstawienie, które wykonał byłoby na marne. Do niczego. Voldemort usiadł w fotelu, wziął kilka głębokich wdechów.
"Uspokój się wreszcie" zaczął
mówić do siebie w myślach. "Jest szansa, że ten smarkacz znajdzie książkę,
ale to jest tylko szansa. Możliwe, że nawet nie przyszło mu do głowy obszukiwać
mej komnaty. Jedynie wałęsa się i robi jakieś głupie czynności typu spacer czy
zwiedzanie." Powoli zaczął się uspokajać. "A jeśli nawet się dowie o
moich planach to po prostu go zabiję. Tak, nie powinienem się martwić."
W tym momencie drzwi się otworzyły i owa
przyczyna niepokoju kruczowłosego przyszła go odwiedzić. Zielonooki chłopak
przez chwilę stał przy wejściu, nie będąc pewnym czy lepiej nie uciec od razu
zamiast wdawać się w rozmowę ze swym mężem. Natomiast krwistooki siedział na
fotelu. Na pozór wyglądał spokojnie lecz wewnątrz toczył wojnę ze sobą, aby nie
zapytać o książkę albo po prostu nie rzucić się od razu na chłopaka.
- Eee... cześć. - wybąkał niepewnie
brunet.
- Witaj. - odparł mężczyzna. - Z
jakiego powodu ta wizyta?
- Eee... no... - zielonooki próbował
znaleźć jakiś powód oprócz "chciało mi się", który w tym momencie
wyglądałby co najmniej podejrzanie. - zastanawiałem się czy wszystko w
porządku.
- Nie masz zamiaru mnie zabić?
- Nie... na razie nie...
- To co chcesz ze mną zrobić?
- Na razie... będziesz przebywał w tej
komnacie.
- A później?
- Później?
- Może chcesz żebym się w tobie
zakochał?
- Eee... raczej nie.
- Chcesz żebym był twą maskotką?
- Nie!
- Twym zwierzaczkiem?
- Za nic!
- To może twym sługą?
Harry na chwilę zamilkł zanim odpowiedział.
- Przecież dobrze wiesz, że nie chcesz
być moim sługą, a ja nie chcę być twoim.
- Może poprzez czar, zaklęcie, klątwę.
- Masz na myśli Imperio?
- Nie znasz nic innego?
- A jest coś innego?
Na twarzy Czarnego Pana rozlał się
obrzydliwy uśmiech. Skoro Harry Potter nie znał tej klątwy oznacza, że nie
znalazł książki, co oznaczałoby brak potrzeby zmiany oryginalnych planów.
Młodszy chłopak zamrugał oczami.
- Chcesz użyć na mnie jakiś czar, abym
został twoim sługą. - podsumował dziwne pytania Volda.
- Chcę, ale niestety słoneczko, nie
powiem ci jaki.
- Nie chcę wiedzieć, bo i tak ci się
nie uda. W końcu mam twoją różdżkę.
Krwistooki wstał z fotela, natomiast
brunet cofnął się do tyłu o krok.
- Masz moją różdżkę, lecz nadal się
mnie obawiasz.
- Wcale nie. - starał zachować się
dzielnie gryfon.
Kruczowłosy szedł powoli, krok po kroku
w jego kierunku. Harry cały czas patrzył w jego oczy. Na odpowiedni znak był
gotów uciec. Lecz tego nie zrobił, coś kazało mu stać w miejscu. Nie ruszył
się. Nie mógł nawet zabrać wzroku z jego twarzy. Starszy mężczyzna stanął przed
nim. Wolno uniósł rękę i pogładził policzek zielonookiego.
Młodszy chłopak drgnął, gdy poczuł
chłód dłoni krwistookiego. Nie za bardzo zdając sobie sprawę z tego co robi
wtulił się w klatkę piersiową swego męża. Ten natomiast jedną ręką objął go w
pasie gdy drugą głaskał po włosach. Harry trzymał twarz schowaną. Wiedział, że
się czerwienił i nie chciał, aby kruczowłosy to zobaczył. Nie chciał w ogóle
być w takiej sytuacji, ale nie mógł nic na to poradzić. Jego ciało ruszało się
wbrew jego woli, robiąć to czego on nie chciał.
Wziął głęboki oddech. Zebrał wszystkie
siły nad jakimi jeszcze miał władzę i odepchnął mężczyznę, po czym z szybkością
błyskawicy wybiegł z komnaty zatrzaskując za sobą drzwi. Voldemort został sam,
ale jemu to nie przeszkadzało. Według jego zdania brunet nie znalazł książki, a
powoli zaczynał coś do niego czuć. Czyli wszystko szło na jego korzyść. Prawie
wszystko. Siedział w końcu zamknięty w kolorowej sypialni swej żony, co dawało drobniutki
minusik.
***
Zieloonoki chłopak przebiegł szybko
korytarzem i zamknął się w komnacie swego męża. Osunął się pod drzwiami,
podwinął kolana pod brodę i objął je rękoma. Musiał to przemyśleć. Zdarzenia
jakie ostatnio mu się przytrafiły były tak dziwne i nagłe, że brunet całkowicie
się w nich pogubił. Najpierw został porwany i zmuszony do ślubu przez Volda,
który chciał go w sobie rozkochać, a potem udało mu się uciec i sądził, że
teraz kruczowłosy jest w jego władzy lecz przed chwilą rozwiały się wszystkie
jego nadzieje. Krwistooki nigdy nie będzie w jego władzy, zamiast tego on
niedługo będzie niewolnikiem miłości, jeśli czegoś nie zrobi aby temu zapobiec.
Chłopak podniósł głowę i zapatrzył się
przed siebie pogrążony w myślach. Musiał coś wymyślić. W przeciwnym razie
czekał go bardzo (nie)przyjemny koniec. Wstał i zaczął chodzić w kółko z
założonymi rękoma. W myślach monotonnie powtarzał sobie dwa słowa:
"...wymyśl coś, wymyśł coś, wymyśl coś...". I nagle, jak piorun z
nieba, uderzyło go natchnienie. Uśmiech rozgościł na jego twarzy.
Pomysł miał 50% sprawdzalności, więc
trzeba było być ostrożnym. Harry ostrożnie przejrzał komnatę męża w
poszukiwaniu ciekawszych ubrań niż sukien. W szafie nie było nic, jego mąż miał
tylko jedno ubranie, które nosił na sobie. Chłopak wykrzywił usta w
obrzydzeniu, po czym wezwał skrzata i kazał mu przyprowadzić Dracona do niego.
Blondyn pojawił się w komnacie Czarnego Pana, którą w tym czasie zajmowała
Czarna Pani i spytał w czym ma pomóc.
- Pożycz mi swoje ubrania. - odpowiedział
brunet ściągając te które obecnie miał na sobie.
- Co chcesz zrobić?
- Nie martw się. Jak kupię sobie własne
to ci oddam.
- Idziesz na zakupy?
- Oczywiście. Chyba nie myślisz, że
chce chodzić w tych dziwactwach do końca życia?
- Nie.
Blondyn pożyczył zielonookiemu spodnie
i bluzę, które według zdania bruneta absolutnie mu wystarczyły. Rozpalił ogień
w kominku i wrzucił trochę proszku fiu, wypowiedział "Ulica Pokątna"
i zniknął.
Wrócił późnym wieczorem. Zwrócił
pożyczone ubrania Draconowi, a na siebie założył dżinsy i T-shirt. Potem
wyciągnął pelerynę z kapturem i zakrył nią siebie. Patrzył na blondyna
czekając.
- Zastanawiasz się, jak długo czasu
zejdzie zanim zapytam co ci strzeliło do głowy?
Brunet uśmiechnął się łobuzersko.
- Eh, nie ci będzie. Co chcesz zrobić?
- Zostać Czarną Panią.
Niebieskooki nie zareagował,
najwyraźniej czekając aż ktoś krzyknie "prima aprilis". Po dłuższej
jednak chwili postanowił zapytać.
- Co masz na myśli?
- To co powiedziałem.
- Czyli?
- Zostać Czarną Panią = żoną Voldemorta
= Tą-Której-Imienia-Nie-Wolno-Wymiawiać.
Blondyn nie ruszał się z miejsca, nie
dawał żadnych oznak zaskoczenia. Był w zbyt dużym szoku.
- Draco? - zaczął się martwić
zielonooki.
- Nic mi nie jest.
- Aha, to dobrze.
- Masz zamiar być taki jak ON? - głos
panicza był na pozór spokojny.
- Ze sławy - tak.
Blondyn zamrugał oczami.
- Ze sławy?
- Chyba nie sądziłeś, że zmienię swój
charakter.
Niebieskooki znowu zamrugał oczami, by
po chwili z wielką ulgą wypuścić powietrze.
Brunet roześmiał się.
- Ha, ha, ha... Myślałeś, że stanę się
zły... ha, ha, ha...
- Każdy pomyślałby tak, gdyby to
usłyszał. A skoro nie chcesz zostać mrocznym czarnoksiężnikiem, to co innego
masz na myśli.
Chłopak wziął głęboki wdech i zaczął
wprowadzać Draco Malfoya w swój najnowszy plan. Po usłyszeniu zamiarów
Chłopca-Który-Przeżył blondyn skwitował to w jednym idealnie dobranym zdaniu:
"Kompletny idiota jeszcze bardziej zidiociał"
hahahahahaahahahahahaha... Ładnie Draco go podsumował... no nie moge... hahahahaahahahahahaahaha :D
OdpowiedzUsuń