poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział XXI Przepowiednia


- No cóż. - westchnął Dumbledore - Z pewnością każdy chciałby wiedzieć co dokładnie mam na myśli, ale niestety jak na razie mogę w to wtajemniczyć tylko Harrego. - po pokoju rozeszły się jęki niezadowolenia. - Przykro mi. - Odwrócił się do bruneta. - Choć ze mną.
Zielonooki kiwnął głową, były dyrektor Hogwartu wsypał trochę proszku fiuu do kominka i powiedział "Dom Severusa". Płomienie stały się zielone. Staruszek ręką wskazał, aby Harry wszedł do środka, co też chłopak zrobił. Za nim wszedł Snape, a na końcu żegnając się z obecnymi w Zakonie Feniksa Dumbledore.
***
Brunet po, jak zwykle, nieprzyjemnej podróży siecią fiuu wylądował na drewnianej podłodze w kuchni. Nie był to bogaty ani piękny dom. Wyglądał raczej na zwykłą wiejską chałupkę zamieszkiwaną przez czarodzieja. Tylko cztery pomieszczenia (kuchnia, sypialnia, łazienka i pokój do pracy nad eliksirami).stanowiły cały dom.
Z kominka wyszły dwie następne osoby. Kruczowłosy mężczyzna natychmiast gdzieś poszedł, natomiast siwowłosy usiadł na krześle i zwrócił się do zielonookiego.
- A więc, Harry. Zacznijmy od tego czy pamiętasz przepowiednię, którą ci powiedziałem.
- Tak.
- Czy pamiętasz co mówiła o tobie i Voldemorcie.
- Tak. Jeden z nas musi umrzeć, aby drugi mógł żyć.
- Widzisz, Harry. Chodzi tu o to, że przepowiednie nigdy nie mówią otwarcie co ma się zdarzyć. Mi zajęło to ponad piętnaście lat, aby rozszyfrować tę.
- Nie rozumiem.
- Wybacz mi że nie mogłem ci odpowiedzieć na to wcześniej, ale teraz mogę. - przerwał aby wziąźć głęboki wdech. - Nie będziesz musiał nikogo zabijać.
- Co?! Ale przepowiednia...
- ...Mówi o pokonaniu Czarnego Pana. Pod zdaniem "Jeden musi umrzeć, aby drugi mógł żyć" tkwi głębsza prawda. Nie przeszkadzaj mi, a wszystko ci wytłumacżę. - odchrząknął. - Wiesz o tym, że wcześniejsze imię Lorda Voldemorta brzmiało Tom Riddle. - chłopak kiwnął głową. - Przepowiednia mówi o zniszczeniu Czarnego Pana: Lorda Voldemorta.
- Zaczynając od początku będzie to następująco Młody czarodziej o imieniu Tom Riddle nienawidził swojego imienia, dlatego zmienił je przy okazji zamykając swoją duszę i uczucia. Po tym jak zmienił imię na Lord Voldemort stał się całkiem inną osobą. Stał się Czarnym Panem.
- Zabić Czarnego Pana nie oznacza rzucić w niego Avadą Kedravrą. Oznacza to zniszczyć jego złą stronę i uwolnić dobrą. Innymi słowami odwrócić proces. Zrobić z Lorda Voldemorta spowrotem Toma Riddle.
- Ale tutaj zaczął się problem, gdyż nie mogłem znaleźć w przepowiedni w jaki sposób to się stanie. Dlatego właśnie oszukałem was, że umarłem. W pewien sposób wiedziałem, że to mi pomoże. I jakże dobre otrzymałem wyniki. Teraz znam odpowiedź na moje pytanie. Miłość.
- Zdanie "Jeden musi umrzeć, aby drugi mógł żyć" nie dotyczy zabicia ciała, ale zmienienia uczuć. Twoja przegrana Harry, nie oznacza twej śmierci, ale twej miłości do Lorda Voldemorta, która sprawi, że będziesz mu oddany i na tyle wierny aby popełnić samobójstwo na jego rozkaz czy nawet zdradzić swych przyjaciół.
- Z kolei jeśli przegra Voldemort, wtedy on zakocha się w tobie. Tak bardzo, że obudzi w sobie swe dawne uczucia. Jakkolwiek nie zmieni mu się wygląd, wewnątrz znów stanie się człowiekiem. Wróci spowrotem do bycia Tomem Riddlem jakim kiedyś był. Rozumiesz mnie, Harry?
- Jakoś - odpowiedział chłopak. - To znaczy, że mam go w sobie rozkochać?
- Nie. Nie ma takiej potrzeby. Oboje zaczęliście się kochać nawzajem w tym samym momencie. Teraz jest tylko pytanie kto dłużej wytrzyma zanim wyzna drugiemu swoją miłość i obieca wierność aż po śmierć. Jeśli to będzie Voldemort będzie dobrze, jeśli ty będzie źle.
- O mnie nie musisz się martwić. Wcale go nie kocham i nie zakocham się.
- Nie kłam, Harry. Już jesteś w nim zakochany, tak jak on w tobie. I z każdą sekundą jesteście coraz bardziej. Czym dłużej się będziecie bronić tym bardziej będziecie zakochani. Ale Harry i tak się o ciebie nie martwię. Jakkolwiek żadne z was nigdy nie zaznało prawdziwej miłości. Jestem prawie pewien, że Voldemort będzie pierwszym, który wyzna swoje uczucia.
- Dlaczego?
- On czekał na miłość o pięćdziesiąt lat dłużej od ciebie. Jeśli ją znikąd dostałby jestem raczej pewny, że nie czekałby, ale wziąłby i może nawet siłą. Miłość dla ludzi jest niezbędna jak woda. Kiedy jej nie mają zdobywają ją siłą. Voldemort nazywa śmierciożerców rodziną, gdyż tego pragnie: rodziny.
- Niestety, oni nie dali mu miłości, nie są tymi których szuka. Przeciwnie ty Harry. Ty dałeś mu ją posmakować. Ty mu ją pokazałeś. Choć nie zdajesz sobie z tego sprawy. On z pewnością po ciebie przyjdzie. Od tamtego czasu stałeś się dla niego bardzo ważny. Ważniejszy niż ktokolwiek lub cokolwiek innego.
- Ale co mam wtedy powiedzieć? Jak przyjdzie...
- Powiedz to co uznasz za słuszne. Nie musisz się martwić. Kochasz go i to szczerze. Szansa na to, że coś się nie uda jest mniejsza niż 0,0001%. Nie bój się, miłość zawsze była, jest i będzie najsilniejszą siłą na tym świecie. Mając ją przy sobie na pewno zwyciężysz.
- Ale Voldemort też jest zakochany.
- Tak i właśnie dlatego zwycięstwo jest po twojej stronie.
- Że co?! JA już absolutnie nic nie rozumiem. Jestem zakochany więc zwyciężę, a Voldemort jest zakochany i przegra?
- Dokładnie.
- Że jak?!
- Tyle tylko, że Voldemort przegra przestając być zły i stając się na powrót dobrą osobą. Innymi słowami wszystko skończy się dobrze, ale tylko i tylko wtedy jeśli on będzie pierwszym, który wyzna miłość. Czyli Harry, nie powinieneś mu mówić o swoich uczuciach dopóki on ci nie powie o nich pierwszy.
- Taaa, racja. - rozejrzał się dokoła. - A przy okazji, gdzie poszedł Snape?
- Severus za chwilę przyprowadzi tu twego męża.
- Co?!!
W tym momencie w kieszeni szaty Dumbledore'a coś zadzwoniło.
- Oho. Już pora. W takim razie do widzenia Harry, a i wszystkiego najlepszego z okazji zaręczyn i ślubu, wybacz moje spóźnienie co do tych spraw. Życzę wam oboje miłości aż po śmierć, albo i dłużej.
- Hej! Czekaj!
Lecz staruszek nie czekał. Deportował się w tym samym miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał. Brunet został sam, ale nie na długo. Za ścianą usłyszał odgłos aportacji, a w sekundę dłużej kroki w jego kierunku.

W następnym momencie stał twarzą w twarz z Lordem Voldemortem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz