niedziela, 21 lipca 2013

Nie jestem dziewczyną!

tytuł oryginału: I’m Not a Girl!
autor: Vorabiza
zgoda: prośba wysłana dwa razy, ciągle czekam i nie tracę nadziei ;-)
link do oryginału: http://www.thesilversnitch.net/tss1/viewstory.php?sid=11314
beta: pasternak
na mirriel


­– NIE JESTEM DZIEWCZYNĄ!
W Wielkiej Sali momentalnie zapadła cisza, a wszyscy zwrócili się w stronę stołu Gryffindoru. Harry był zbyt wściekły, by czuć się tym zawstydzony. Zerknął tylko na obserwujących go uczniów, po czym znowu skoncentrował się na siedzących w pobliżu współdomownikach.
– NIE JESTEM DZIEWCZYNĄ! – krzyknął jeszcze raz, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś nie usłyszał go za pierwszym razem.
– Harry! Siadaj! – wysyczał Ron, ciągnąc przyjaciela za rękaw szaty. Zarówno on, jak i Hermiona zarumienili się, zawstydzeni zachowaniem bruneta.
Harry wyszarpnął rękaw z rąk Rona.
– Mam już tego dosyć!
– Harry, proszę cię, usiądź – błagała Hermiona.
– Oooch, kiedy jest taki wściekły, na jego policzkach pojawia się prawdziwie dziewczęcy rumieniec – drażnił się Seamus.
W tym momencie Ron z Hermioną skulili się i tak daleko, jak to tylko było możliwe, usunęli z linii ognia. Również siedzący po obu stronach Seamusa, Neville i Dean, odsuwali się od niego powoli, mając nadzieję, że nie zwrócą tym na siebie uwagi Harry’ego.
Nozdrza Harry’ego zadrżały, gdy rzucił na Seamusa ostre niczym sztylet spojrzenie. Żaden z obserwujących ich uczniów nie zauważył nawet, kiedy brunet wyciągnął swoją różdżkę i, zanim Finnigan skończył mówić, wycelował prosto w niego.
W pierwszej chwili nikt nie był pewien, co się stało, zauważono jedynie, że Seamus zaskowyczał, a potem, z miną pełną grozy, spojrzał na Harry’ego.
Harry popatrzył na niego złośliwie.
– Tak lepiej? – spytał słodko, lecz ton jego głosu ostro kontrastował z wyrazem twarzy.
– Harry, proszę, powiedz mi, że tego nie zrobiłeś... – odezwał się z przerażeniem w głosie Seamus.
Harry uniósł brwi.
– Nie zrobiłem czego, Seamus? – spytał niewinnie.
Wszyscy z niezdrową wręcz ciekawością obserwowali, jak Irlandczyk powoli wstał, rozpiął szatę, wciągnął brzuch i odciągnął spodnie, po czym zerknął do środka. Harry uśmiechnął się z satysfakcją, kiedy twarz Seamusa nabrała zielonego koloru.
– Jestem jak najbardziej facetem i tak się składa, że bardzo lubię swojego kutasa – uśmiechnął się drwiąco. Z całej Sali doszły go zszokowane sapnięcia, dziewczęta zaczerwieniły się, a chłopacy rzucali mu spojrzenia pełne grozy, lecz on, nieświadomy wywołanego zamieszania, uparcie wpatrywał się w Seamusa. – A skoro jesteś tak cholernie podekscytowany porównywaniem chłopaków do dziewczyn, możesz teraz sam spróbować, jak to jest. Zobaczmy, jak bardzo spodoba ci się bycie dziewczyną.
– Przepraszam – wyjęczał Seamus. A ponieważ ciągle patrzył w spodnie, nikt nie miał całkowitej pewności, czy przeprasza Harry’ego, czy też swoje brakujące „klejnoty rodzinne”.
– Panie Potter – odezwał się nagle Snape, przyciągając uwagę Harry’ego.
Harry opuścił różdżkę, po czym obrócił się i spojrzał oczekująco na Snape’a:
– Tak, proszę pana?
– Dwadzieścia punktów od Gryffindoru za wulgarne słownictwo – Snape uśmiechnął się drwiąco.
Harry po prostu skinął głową, wiedząc doskonale, że nie jest to w tym momencie jego największy problem. Obserwował jak wzrok Snape’a prześlizguje się po ciągle patrzącym sobie w spodnie, pozieleniałym Gryfonie. Kiedy ich spojrzenia ponownie się spotkały, Harry mógłby przysiąc, że w oczach Mistrza Eliksirów pojawiły się iskierki rozbawienia.*
– Panie Potter, czy właśnie rzucił pan klątwę na pana Finnigana? – spytał, niespodziewanie brzmiąc prawie serdecznie.
Harry zamrugał, zaskoczony zachowaniem Snape’a.
– Tak, panie profesorze – odpowiedział. Wszyscy w tej cholernej Sali wiedzieli, że przeklął Seamusa, więc nie było sensu zaprzeczać. Poza tym, czuł z tego powodu ogromną satysfakcję i uważał, że było warto, niezależnie od tego, jaką poniesie za to karę.
Snape ponownie popatrzył na Seamusa.
– Panie Finnigan, ufam, że zaklęcie było wykonane poprawnie?
Seamus chlipnął bezradnie.
– On zniknął – odparł żałośnie, otrzymując w zamian ciche wsparcie ze strony chłopców zgromadzonych w Wielkiej Sali.
– Ach, więc wszystko w porządku – stwierdził gładko Mistrz Eliksirów.
Harry zastanawiał się, czy tylko on zauważył drżenie ust Snape’a, gdy ten starał się ukryć swoje rozbawienie.
– Panie Thomas, proszę odprowadzić pana Finnigana do skrzydła szpitalnego – zarządził profesor. Dean natychmiast podskoczył, chwycił Seamusa za ramię i wyprowadził biednego chłopaka z Sali.
Snape skupił się ponownie na Harrym.
– Czterdzieści punktów od Gryffindoru za rzucanie zaklęć na kolegów z klasy – oznajmił tonem, który można było uznać za prawie sympatyczny, po czym spacerowym krokiem udał się w stronę Stołu Nauczycielskiego.
Harry patrzył na to z osłupieniem.
– Nawet nie dostałem szlabanu – wykrztusił oszołomiony.
– Musiał odebrać ci punkty, ponieważ regulamin zabrania uczniom rzucania na siebie zaklęć, ale nic nie zmusza go do przyznania ci szlabanu. Zazwyczaj w tej kwestii profesor ma swobodę działania – wytłumaczyła mu uczynnie Hermiona. – Hmm, myślę, że po prostu zapewniłeś mu najlepszą od bardzo dawna rozrywkę.
Harry skrzywił się.
– Cieszę się, że dla kogoś to było zabawne.
– Wydaje mi się, że w tym wypadku jest po twojej stronie– zauważyła Hermiona.
Harry zamrugał i spytał z ciekawością:
– Tak myślisz?
Skinęła głową.
– To wyglądało tak, jakby uważał, że Seamus zasłużył... hm, na to, co mu zrobiłeś.
– Czy ty naprawdę usunąłeś mu sam-wiesz-co tym zaklęciem? – spytał Ron.
Harry popatrzył na swojego przyjaciela, zauważając, że choć twarz Rona nie była tak niepokojąco zielona jak Seamusa, to jednak ciągle była nieco blada.
– Tak – odpowiedział, na co Ron zareagował wzdrygnięciem. Harry uśmiechnął się złośliwie, gdy zauważył, że ręka przyjaciela odruchowo powędrowała pod stół, sprawdzając, czy jego własne klejnoty znajdują się na swoim miejscu.
Rozglądając się dookoła zdał sobie sprawę, że wszyscy chłopcy tajemniczo trzymają jedną rękę pod stołem. Tym razem jednak Harry nie był tak pełen zrozumienia, jak zazwyczaj. Po prostu czuł, że oni wszyscy zasłużyli sobie na chwilę niepokoju po tym, jak mu dokuczali.
Ron ciężko przełknął.
– Ale wszystko będzie z nim w porządku, prawda? – spytał nerwowo.
Harry parsknął szyderczo.
– Wszystko wróci do normalnego stanu w ciągu dwudziestu czterech godzin, jeżeli to masz na myśli mówiąc „w porządku” – odparł.
Ron odetchnął z ulgą, lecz Harry wątpił, by tak naprawdę martwił się o Seamusa. Jego przyjaciel po prostu poczuł się uspokojony faktem, że gdyby przez przypadek dostał tym zaklęciem, to jego efekty nie są trwałe.
– Jest mi naprawdę bardzo przykro, Harry – powiedział cicho, lecz szczerze, Ron.
Harry wzruszył ramionami.
– Po prostu już nigdy więcej tego nie rób.
– Zrozumiałem – odpowiedział Ron, wdzięczny, że Harry nie chce się dalej mścić.
W trakcie posiłku każdy, kto brał udział w drażnieniu Harry’ego, poświęcił chwilę, aby go osobiście przeprosić. W końcu żaden z chłopców nie chciał podzielić losu Seamusa.

* * * * *

Harry, ciężko wzdychając, wyszedł na zewnątrz. Była już prawie cisza nocna i choć zdawał sobie sprawę, że powinien wracać do wieży, to zwyczajnie nie czuł się na siłach, by stawić wszystkim czoła.
Powoli szedł ścieżką prowadzącą nad jezioro, starając się nie myśleć o tym, co się wcześniej wydarzyło. Niestety, jego myśli odmówiły współpracy. Najbardziej w całej tej sytuacji martwiło go to, że doskonale wiedział, dlaczego się z nim drażnią i, w większości przypadków, zgadzał się z nimi. Na swoje nieszczęście.
Śmiało można było stwierdzić, że był najniższym chłopakiem na siódmym roku, a co gorsze, był też niższy od większości dziewczyn. Za ten stan winił i regularnie przeklinał Dursley’ów.
– Brak właściwego odżywiania powoduje zdumiewające zahamowanie wzrostu – mamrotał sarkastycznie.
Kiedyś był szczęśliwy, słysząc, że ma oczy swojej mamy. Teraz czuł się zażenowany tym, że ma tak dziewczęcą urodę. Zwłaszcza, że pani Weasley uwielbiała wspominać przepiękne, okolone długimi, ciemnymi rzęsami oczy Lily.
– Masz takie same oczy jak ona, Harry – mruczał pod nosem, parodiując panią Weasley.
Przeklinał dzień, w którym dał się namówić Hermionie na przeprowadzenie korekcji wzroku. Przyjaciółka twierdziła, że w czasie walk okulary mogłyby mu przeszkadzać.
– Głupia dziewczyna – skwitował ponuro.
Ron zaś zwyczajnie go obraził. Brunet miał ochotę wczołgać się do jakiejś dziury, wspominając dzień, w którym jego przyjaciel stwierdził, że Ginny powinna być tak dobrym szukającym, jak Harry, gdyż są podobnie zbudowani.
– Przecież oboje jesteście tacy drobni i delikatni – Harry powtórzył słowa Rona, zabarwiając je dodatkowo złośliwością, której nie było wówczas w głosie przyjaciela.
Odrobinę satysfakcji poczuł na myśl, że Ginny została obrażona tym komentarzem tak samo jak on. Gdyby wtedy Ron nie zwracał się również do niej, Harry nigdy by mu nie wybaczył, że użył w stosunku do niego określenia „delikatny”. Ale i tak, gdyby nie interwencja pani Weasley, Harry z wielką przyjemnością porządnie skopałby tyłek rudzielcowi.
W efekcie Ron przez pewien czas zachowywał większą ostrożność drażniąc Harry’ego, jednak po powrocie do Hogwartu wystarczyło kilka dokuczliwych uwag z ust Seamusa, by powrócił do starych zwyczajów.
– To tylko niewinne żarty – narzekał Harry, idąc wzdłuż jeziora i z wściekłością kopiąc kamień.
A kiedy wymknęło mu się, że jest gejem, bez wątpienia wcale mu to nie pomogło. To znaczy wydawało się, że nikt nie ma nic przeciwko jego preferencjom, jednak od tego czasu krążyły komentarze, że tak jak każda dziewczyna, pragnie znaleźć sobie chłopaka.
– Lubię chłopaków – mruczał pod nosem z wściekłą miną – Tylko jak mam sobie znaleźć chłopaka-geja, jeśli wyglądam jak pieprzona dziewczyna?
– Ja uważam, że jesteś sexy.
Harry obrócił się w stronę, z której dobiegł go cichy głos.
– Malfoy, nie potrzebuję, abyś i ty sobie ze mnie kpił. Jeszcze chwila i przeklnę cię tak samo jak Seamusa.
Draco pobladł, lecz uniósł ręce by pokazać, że nie ma w nich różdżki. Harry naprawdę rozważał rzucenie w niego jakąś klątwą, jednak, czy tego chciał, czy nie, słowo „sexy” zwróciło jego uwagę.
– Naprawdę nie chciałem cię obrazić – odparł cicho Ślizgon.
Harry spochmurniał.
– Nie wierzę ci – odpowiedział automatycznie.
Wiele rzeczy zmieniło się po tym, jak na szóstym roku zakończyła się wojna. Harry i Draco nie mogli się nazywać przyjaciółmi, lecz nie byli też już wrogami. Marszcząc brwi, Gryfon starał się przypomnieć sobie, kiedy ostatnio Malfoy go obraził – i nie mógł sobie przypomnieć nic takiego w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Ponownie spojrzał na obserwującego go Malfoya i zdał sobie sprawę, że na twarzy Ślizgona brakuje goszczącego zawsze w takich sytuacjach drwiącego uśmieszku. Twarz Malfoya wyrażała..., w zasadzie nic nie wyrażała i Harry nie miał pojęcia, o czym blondyn tak naprawdę myśli.
– W co ty pogrywasz, Malfoy? – zażądał odpowiedzi.
– W nic nie pogrywam – odpowiedział spokojnie Draco. – Po prostu usłyszałem, jak gadasz do siebie i zdecydowałem się dorzucić swoją opinię. Ryzykując, że mi również usuniesz przyrodzenie chciałbym nadmienić, że gdy się tak złościsz, wyglądasz naprawdę zachwycająco.
Harry ze złością zmrużył oczy.
– Teraz jestem pewien, że pieprzysz.
– Cóż, nie, ale jeśli masz na myśli siebie, to z chęcią potraktuję twoją wypowiedź dosłownie, a nie w przenośni – wycedził Draco.
Potter patrzył na niego zdezorientowany, dopóki nie dotarło do niego znaczenie słów Draco.
– Dlaczego jak zwykle starasz się mnie zranić? – wyrwało się Harry'emu. Słysząc w swoim głosie ból, którego nie chciał okazać, skrzywił się. – Po prostu zostaw mnie w spokoju, Malfoy – dorzucił ze złością.
– Wcale nie próbuję cię zranić – odezwał się łagodnie Draco, robiąc nieśmiały krok w stronę Harry’ego.
– A co w takim wypadku starasz się zrobić? – spytał Harry.
– Próbuję powiedzieć ci, że cię lubię i chcę, byś dał mi szansę – odpowiedział Draco.
– Ty mnie nie lubisz – parsknął Harry, nie zdając sobie sprawy z tego, jak wiele nadziei wyrażała jego twarz.
– Ale ja cię naprawdę lubię, Harry – powiedział Draco i postawił kolejny niepewny krok.
Harry zamrugał zaskoczony.
– Czy ty właśnie powiedziałeś do mnie „Harry”?
Draco uśmiechnął się nieznacznie.
– Tak, przecież właśnie tak masz na imię.
– Wiem, jak mam na imię – odparł stanowczo Harry, jednak w jego głosie słychać było zmieszanie. – Po prostu nigdy nie słyszałem, jak ty je wypowiadasz.
Uśmieszek Draco poszerzył się.
– Wolałbym raczej nie krzyczeć „Potter”, gdy będziemy się pieprzyć. To nie brzmi zbyt intymnie.
Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem.
– Myślisz, że kiedykolwiek będziemy się ze sobą pieprzyć?
– Merlinie, mam na to cholerną nadzieję – zapewnił go żarliwie Draco. – O niczym innym nie marzę od miesięcy.
Harry otworzył usta i natychmiast je zamknął, gdy tylko Draco podszedł jeszcze bliżej. Gryfon obserwował go nieufnie, starając się zrozumieć czy to, aby nie kolejny żart.
– Miesięcy? – tylko to był w stanie wykrztusić.
Draco skinął głową.
– Pragnę cię od miesięcy, ale nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek będziemy mogli być razem.
– Myślisz, że teraz to możliwe? – zapytał go Harry.
Blondyn okazał w końcu lekki niepokój.
– Mam nadzieję – odpowiedział nerwowo.
– Dlaczego? – zapytał Harry, dziwnie zafascynowany Draco i ich dość zaskakującą rozmową.
– Ponieważ jesteś niesamowity i będę więcej niż szczęśliwy, pomagając ci to sobie uświadomić. Jesteś przystojnym chłopakiem i uwierz mi, kiedy twierdzę, że to dobra rzecz. Jesteś naprawdę pociągający i seksowny. Właśnie tak! – wykrzyczał Draco. – Bez żadnych wątpliwości jesteś prawdziwym mężczyzną. I możesz się mierzyć z najlepszymi z nich. Do diabła, ty jesteś najlepszy – w końcu zabiłeś Czarnego Pana! A to, co zrobiłeś Finniganowi?! Och, a ja myślałem, że tylko Ślizgon jest zdolny do tego typu zemsty. To było niesamowite!
Harry z fascynacją spoglądał na nieprawdopodobnie ożywionego blondyna.
– I to cię tak podnieca? – To było czysto formalne pytanie, gdyż patrząc w pełne pożądania srebrne oczy, znał już na nie odpowiedź.
– Och, Merlinie, tak! – odpowiedział Draco. – Jesteś odważny, lojalny, godny zaufania i tym podobne pozytywne bzdury, co, jak przypuszczam, jest dobre, ale jesteś też silny, sprytny i nie wierzysz w każdą brednię, którą słyszysz. Po prostu, niesamowicie silna osobowość połączona z całkiem niezłym ciałem, i ...– zamarł z nieco rozmarzonym wyrazem twarzy.
Harry był w stanie jedynie w osłupieniu mrugać oczami. Draco potrząsnął głową, jakby próbował pozbyć się niepożądanych myśli, po czym, zdenerwowany, ponownie spojrzał na bruneta.
Gryfon odchrząknął.
– A więc, hmm, sądzę, że nadszedł czas, by ci powiedzieć, że od pewnego czasu, ty również mi się podobasz.

* * * * *

Gdy Draco i Harry weszli do Wielkiej Sali, ramię blondyna pewnie obejmowało talię Gryfona, co wszystkim patrzącym skutecznie uświadomiło ich związek. Harry zmiażdżył usta swojego nowego chłopaka w gorącym pocałunku, po czym skierował się do stołu Gryffindoru. W tym samym czasie Draco ruszył w stronę oszołomionych Ślizgonów.
– Do diabła, Harry! – wrzasnął Ron. – Malfoy?!
– Masz z tym jakiś problem? – spytał ostrzegawczo Harry.
– Tak! – wykrzyknął Ron. – Ty sam jesteś wystarczająco przerażający. Nie potrzebujesz cholernego obrońcy. Teraz, jeśli cokolwiek powiemy, będziemy mieć przeciwko sobie także Malfoya! A wszyscy wiedzą, że lepiej nie tykać niczego, co do niego należy!
Gryfoni, jak jeden mąż, odwrócili się, by spojrzeć na Ślizgonów. Draco popatrzył się na nich uważnie, po czym posłał im wredny uśmieszek.
Harry sprawdził, jak na to wszystko zareagował Seamus. Biedny chłopak ewidentnie powinien zostać odesłany do pokoju wspólnego, gdyż jeszcze nie doszedł do siebie. Harry pomyślał, że paskudny odcień zieleni na twarzy Finnigana wygląda dość interesująco.
Seamus nerwowo powędrował spojrzeniem między Harrym a Draco i pisnął:
– Dobry wybór, Harry.
Harry uśmiechnął się złośliwie do Seamusa, a następnie spojrzał na Draco i puścił mu oczko.
No cóż, może i wyglądał jak dziewczyna, ale nie musiał się zmieniać. Dodatkowo miał przeczucie, że bycie chłopakiem Draco będzie wspaniałym przeżyciem.

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz