Na następny dzień Harry obudził się
jeszcze przed świtem. W przeciwieństwie do wczoraj, gdy śnieg prószył tak
gęsto, że nic nie można było zobaczyć, dziś nie padał w ogóle. Brunet wstał z
łóżka i wyjrzał za okno. Jego oczy ujrzały ogromny ogród przykryty grubymi
warstwami śniegu. Dokoła niego był mur, a za nim rozpościerał się las, który o
tej porze roku był cały w bieli, tylko od czasu do czasu jakieś iglaste drzewo
wyłaniało się ze swą ciemną zielenią.
Chłopak miał wielką ochotę wyjść na
dwór, ale wiedział, że przy obecnym stanie rzeczy nie miał na to szans. Położył
się z powrotem na łóżko i poczuł, że jest głodny, czemu nie można było się
dziwić, bo nie jadł już nie wiadomo ile czasu.
- Truflek! - wezwał skrzata, który
zaraz się przed nim pojawił.
- Czego sobie Pani życzysz? - spytał
"Pani?! Mogę się założyć, że ten
zbok Voldemort kazał mu tak się do mnie zwracać." - pomyślał Harry, po
czym na głos powiedział - Śniadania.
Skrzat odszedł, a po chwili wrócił
niosąc tacę z jedzeniem, którą postawił na łóżku przed zielonookim, po czym
zniknął.
Brunet zaczął jeść, albo raczej
pożerać, to co miał przed sobą. Gdy skończył położył głowę na poduszkę i
przekręcił ją na lewą stronę, tak by móc obserwować, co się dzieje na dworze.
Po paru minutach usłyszał pukanie do drzwi, które następnie zostały delikatnie
uchylone, a do komnaty wszedł najmniej proszony gość.
- Truflek oznajmił mi, że już wstałeś.
- wytłumaczył Czarny Pan.
- Taa - odparł Harry wciąż patrząc za
okno.
Voldemort spojrzał na niego, potem na
pogodę i zwrócił się do chłopaka:
- Chcesz wyjść na dwór?
Brunet zerwał się z łóżka i spojrzał na
mężczyznę oszołomiony.
- Mogę?! - spytał
- Oczywiście. - zezwolił kruczowłosy.
Zielonooki podbiegł do drzwi, a potem
odwrócił się do krwistookiego.
- Mogę? - spytał jeszcze raz.
- Oczywiście, że możesz, ale najpierw
musisz się ubrać - wytłumaczył Voldemort.
Harry pobladł na myśl o włożeniu tych
dziwacznych ubrań, które ma w szafie.
- To ja zostaję. - rozmyślił się.
- Niestety, Harry. - zaczął kruczowłosy
- Przebywanie przez cały czas w zamkniętym pomieszczeniu szkodzi twemu zdrowiu,
więc ubierzesz się i wyjdziesz zarzyć trochę świeżego powietrza.
Nim ciemnowłosy się spostrzegł Czarny
Pan wyjął różdżkę i zdjął z niego koszulę nocną, a po chwili z szafy wyleciała
halka, która sam włożyła się na Harrego, potem rajstopy, następnie wzorzyste
kozaki i na końcu wyleciała błękitna suknia przybrana gdzieniegdzie bielą. Choć
brunet krzyczał i wyrywał się jak mógł, to i tak wszystkie ubrania założyły się
na niego. Wtedy znikąd przyleciał kożuch i nałożył się na pozostałe ciuchy jako
przykrycie.
- Możemy iść. - powiedział czerwonooki,
po czym złapał chłopaka za ramię i wyszli z komnaty.
Harry był zbyt skołowany, tym co się
działo dokoła niego, by opierać się. Voldemort szedł szybko, dużymi krokami, a
Harry próbując nadążyć trzy razy potknął się (winą tego był rodzaj sukni i
butów, do którego nie był przyzwyczajony) za każdym razem wpadając na starszego
mężczyznę. Po czwartym upadku kruczowłosy wziął go na ręce i wyniósł jak pannę
młodą. W momencie gdy znaleźli się na dworze Czarny Pan postawił go na ziemi.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił, po
czym wziął go pod rękę i obaj ruszyli scieżką przez zaśnieżony ogród.
- Powiedz mi - odezwał się ciemnowłosy.
- Czego ty tak naprawdę ode mnie chcesz?
- A nie potrafisz się domyślić?
- Nie!!! To znaczy... eee... myślałem o
gwałcie, ale... - Voldemort zachichotał się - Co?! - zdenerwowało to bruneta. -
Po tym jak mnie ubierasz, co można pomyśleć?!
Krwistooki spojrzał na chłopaka:
- Więc uważasz, że chcę cię zgwałcić.
- Uważałem. - poprawił Harry - Ale
twoje zachowanie nie pasuje do gwałciciela. - odczekał chwilę, po czym
powtórzył pytanie - O co ci właściwie chodzi?
Czarny Pan odwrócił od niego wzrok.
- Hej! - zielonooki zagrodził mu drogę.
- Odpowiedz! - rozkazał.
Kruczowłosy pogrzebał w swojej szacie
przez moment, następnie wyjął złoty pierścionek ze szmaragdowym oczkiem i
powiedział:
- Odpowiem, gdy zgodzisz się na ten
pierścionek.
Harry skrzywił się na myśl o jeszcze
jednej ozdobie.
- Jeszcze trochę i zacznę wyglądać jak
choinka - wymamrotał, natomiast głośno odparł - Zgoda.
Lord Voldemort wsunął mu pierścionek na
palec serdeczny u prawej ręki, po czym odszedł parę kroków i zwrócił się do
bruneta:
- Tak się składa Harry, że planuję
ślub.
- Ze MNĄ ?!?!
- Dokładnie.
- Ja... Nie... Nigdy... Nie z tobą... -
próbował coś wydukać ciemnowłosy.
- Sądzę, że jednak ślub się odbędzie i
jak na razie nie widzę kłopotów; przy pierścionku zaręczynowym nie było
rzadnych.
- Jakim pierścionku zaręczynowym?! -
wyrwało się nagle zielonookiemu.
- Tym, który masz na prawej ręce. -
padła odpowiedź Voldemorta.
Harry był na siebie wściekły. Na jego
prawej ręce znajdowało się coś, co powiniem jak najszybciej się pozbyć. Łatwo
mówić. Voldemort mu grzecznie wytłumaczył, że bez magii i odpowiedniego
zaklęcia nie da rady ściągnąć tego. Po kilku bardzo bolesnych próbach dał sobie
spokój i obeciał sobie, że na ślub tak łatwo nie pozwoli się nabrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz