poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział II Zaręczyny


Na następny dzień Harry obudził się jeszcze przed świtem. W przeciwieństwie do wczoraj, gdy śnieg prószył tak gęsto, że nic nie można było zobaczyć, dziś nie padał w ogóle. Brunet wstał z łóżka i wyjrzał za okno. Jego oczy ujrzały ogromny ogród przykryty grubymi warstwami śniegu. Dokoła niego był mur, a za nim rozpościerał się las, który o tej porze roku był cały w bieli, tylko od czasu do czasu jakieś iglaste drzewo wyłaniało się ze swą ciemną zielenią.
Chłopak miał wielką ochotę wyjść na dwór, ale wiedział, że przy obecnym stanie rzeczy nie miał na to szans. Położył się z powrotem na łóżko i poczuł, że jest głodny, czemu nie można było się dziwić, bo nie jadł już nie wiadomo ile czasu.
- Truflek! - wezwał skrzata, który zaraz się przed nim pojawił.
- Czego sobie Pani życzysz? - spytał
"Pani?! Mogę się założyć, że ten zbok Voldemort kazał mu tak się do mnie zwracać." - pomyślał Harry, po czym na głos powiedział - Śniadania.
Skrzat odszedł, a po chwili wrócił niosąc tacę z jedzeniem, którą postawił na łóżku przed zielonookim, po czym zniknął.
Brunet zaczął jeść, albo raczej pożerać, to co miał przed sobą. Gdy skończył położył głowę na poduszkę i przekręcił ją na lewą stronę, tak by móc obserwować, co się dzieje na dworze. Po paru minutach usłyszał pukanie do drzwi, które następnie zostały delikatnie uchylone, a do komnaty wszedł najmniej proszony gość.
- Truflek oznajmił mi, że już wstałeś. - wytłumaczył Czarny Pan.
- Taa - odparł Harry wciąż patrząc za okno.
Voldemort spojrzał na niego, potem na pogodę i zwrócił się do chłopaka:
- Chcesz wyjść na dwór?
Brunet zerwał się z łóżka i spojrzał na mężczyznę oszołomiony.
- Mogę?! - spytał
- Oczywiście. - zezwolił kruczowłosy.
Zielonooki podbiegł do drzwi, a potem odwrócił się do krwistookiego.
- Mogę? - spytał jeszcze raz.
- Oczywiście, że możesz, ale najpierw musisz się ubrać - wytłumaczył Voldemort.
Harry pobladł na myśl o włożeniu tych dziwacznych ubrań, które ma w szafie.
- To ja zostaję. - rozmyślił się.
- Niestety, Harry. - zaczął kruczowłosy - Przebywanie przez cały czas w zamkniętym pomieszczeniu szkodzi twemu zdrowiu, więc ubierzesz się i wyjdziesz zarzyć trochę świeżego powietrza.
Nim ciemnowłosy się spostrzegł Czarny Pan wyjął różdżkę i zdjął z niego koszulę nocną, a po chwili z szafy wyleciała halka, która sam włożyła się na Harrego, potem rajstopy, następnie wzorzyste kozaki i na końcu wyleciała błękitna suknia przybrana gdzieniegdzie bielą. Choć brunet krzyczał i wyrywał się jak mógł, to i tak wszystkie ubrania założyły się na niego. Wtedy znikąd przyleciał kożuch i nałożył się na pozostałe ciuchy jako przykrycie.
- Możemy iść. - powiedział czerwonooki, po czym złapał chłopaka za ramię i wyszli z komnaty.
Harry był zbyt skołowany, tym co się działo dokoła niego, by opierać się. Voldemort szedł szybko, dużymi krokami, a Harry próbując nadążyć trzy razy potknął się (winą tego był rodzaj sukni i butów, do którego nie był przyzwyczajony) za każdym razem wpadając na starszego mężczyznę. Po czwartym upadku kruczowłosy wziął go na ręce i wyniósł jak pannę młodą. W momencie gdy znaleźli się na dworze Czarny Pan postawił go na ziemi.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił, po czym wziął go pod rękę i obaj ruszyli scieżką przez zaśnieżony ogród.
- Powiedz mi - odezwał się ciemnowłosy. - Czego ty tak naprawdę ode mnie chcesz?
- A nie potrafisz się domyślić?
- Nie!!! To znaczy... eee... myślałem o gwałcie, ale... - Voldemort zachichotał się - Co?! - zdenerwowało to bruneta. - Po tym jak mnie ubierasz, co można pomyśleć?!
Krwistooki spojrzał na chłopaka:
- Więc uważasz, że chcę cię zgwałcić.
- Uważałem. - poprawił Harry - Ale twoje zachowanie nie pasuje do gwałciciela. - odczekał chwilę, po czym powtórzył pytanie - O co ci właściwie chodzi?
Czarny Pan odwrócił od niego wzrok.
- Hej! - zielonooki zagrodził mu drogę. - Odpowiedz! - rozkazał.
Kruczowłosy pogrzebał w swojej szacie przez moment, następnie wyjął złoty pierścionek ze szmaragdowym oczkiem i powiedział:
- Odpowiem, gdy zgodzisz się na ten pierścionek.
Harry skrzywił się na myśl o jeszcze jednej ozdobie.
- Jeszcze trochę i zacznę wyglądać jak choinka - wymamrotał, natomiast głośno odparł - Zgoda.
Lord Voldemort wsunął mu pierścionek na palec serdeczny u prawej ręki, po czym odszedł parę kroków i zwrócił się do bruneta:
- Tak się składa Harry, że planuję ślub.
- Ze MNĄ ?!?!
- Dokładnie.
- Ja... Nie... Nigdy... Nie z tobą... - próbował coś wydukać ciemnowłosy.
- Sądzę, że jednak ślub się odbędzie i jak na razie nie widzę kłopotów; przy pierścionku zaręczynowym nie było rzadnych.
- Jakim pierścionku zaręczynowym?! - wyrwało się nagle zielonookiemu.
- Tym, który masz na prawej ręce. - padła odpowiedź Voldemorta.
Harry był na siebie wściekły. Na jego prawej ręce znajdowało się coś, co powiniem jak najszybciej się pozbyć. Łatwo mówić. Voldemort mu grzecznie wytłumaczył, że bez magii i odpowiedniego zaklęcia nie da rady ściągnąć tego. Po kilku bardzo bolesnych próbach dał sobie spokój i obeciał sobie, że na ślub tak łatwo nie pozwoli się nabrać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz