Dwaj mężczyźni patrzyli sobie w oczy.
Severus Snape nie mógł uwierzyć, że ten gryfoński smarkacz kiedyś chciałby
zostać Czarną Panią. Nie. Severus nie miał zamiaru na to pozwolić. Czarny Pan
wystarczył, zwłaszcza że on był kimś wielkim - potomkiem Salazara Slytherina,
ale za nic nie zgodziłby się na Pottera - syna jego największego wroga.
Harry upuścił różdżkę, powoli
otwierając szerzej usta ze zdziwienia, aby chcwilę później znikąd wybuchnąć ze
śmiechu. Mistrz eliksirów z szokiem obserwował chłopaka ściskającego się za
brzuch i tarzającego ze śmiechu na dywanie. Małymy krokami doszedł do niegu w
ciągu minuty, kiedy brunet zdążył się już trochę uspokoić i usiadł.
Dzielił ich zaledwie niecały metr.
- Czy zechciałbyś mi wytłumaczyć, co
cię tak rozbawiło? - spytał podejrzliwie Severus.
- Bo... - zaczął Harry, lecz nie
dokończył, gdyż znów zaczął się tarzać ze śmiechu.
Severus uznając, że raczej nic na to
nie pomoże usiadł w pobliskim fotelu (wpierw sprawdzając, czy nie jest pod
działaniem żadnego czaru) i postanowił czekać aż chłopak się wyśmieje.
Tymczasem zielonooki starał się ze
wszystkich sił, próbując opanować swoje rozbawienie, lecz gdy tylko przeszło mu
i dał radę usiąść chcą odpowiedzieć na pytanie swego gościa, to niestety samo
przypomnienie tego powodowało ponowny wybuch śmiechu.
W ten sposób minęło około pół godziny.
Można było zwrócić specjalną uwagę na cierpliwość Severusa Snape, gdyż przez
ten cały czas nie rzucił nawet jednej uwagi świadczącej o jego
zniecierpliwieniu. Harry Potter wreszcie usiadł i odchrząknął, zaznaczając że
teraz już naprawdę da odpowiedź i zakontroluje nad swoim śmiechem.
- No, więc... - zaczął nadal trzymając
się za brzuch - rozbawiło mnie to co powiedziałeś.
Czarnowłosy zmarszczył brwi
- A dokładniej?
- Kiedy nazwałeś mnie Czarną Panią.
Severus nie odpowiedział, myśli
wirowały mu w głowie zbyt szybko by mógł je pozbierać. Pierwszy raz w swym
życiu musiał przyznać się, że nie rozumie odpowiedzi tego smarkacza.
- Przecież chcesz być tak nazywany. -
wypalił pierwsze co mu przyszło do głowy.
- Gdzie to słyszałeś? Draco ci tego nie
powiedział.
- Jesteś pewien, że Draco trzymał język
za zębami?
- Tak, a jeśli on ci to powiedział to
zrobił sobie z ciebie żart.
- Nie chcesz być Czarną Panią? - myśli
węgielnookiego powoli zaczęły układać się.
- I tak, i nie. - myśli Severusa znowu
się poplątały. - Bo widzisz, to jest tak: - zielonooki postanowił być na tyle
uprzejmy żeby wytłumaczył biednej skołowanej głowie swego byłego nauczyciela
całą sytuacje. - Nie jestem zły. Tu chodzi o to by pokonać zło. Jeśli zostanę
Czarną Panią i udowodnie śmierciożercą, że jestem silny i zdolny do zabicia ich
za nieposłuszeństwo to będą mnie słuchać. No, i w skrócie rozkarzę im iść do
Azkabanu.
Severus oświecony przez krótkie acz
wiele tłumaczące wyjaśnienie swego byłego ucznia westchnął. Plan Pottera
rzeczywiście wyglądał na bardzo dobry. Dość dziwne, że ten bachor z kurzym
móżdżkiem był w stanie wpaść na coś takiego. Ale zaraz, tu pozostawała jeszcze
jedna sprawa do wyjaśnienia.
- Dziękuję za wyjaśnienie tej sprawy,
ale mam jeszcze jedną o której chciałbym wiedzieć więcej.
- Jaką.
- Odnośnie twej miłości do Czarnego
Pana...
- Nie jestem w nim zakochany! -
krzyknął chłopak z podenerwowaniem.
- Tak sądziłem, więc dlaczego Czarny
Pan ożenił się z tobą?
- Chce mnie do czegoś wykorzystać. Nie
wiem dokładnie co, niewiele mi powiedział. Wymagało to ślubu, rozkochania mnie,
zabrania dziewiczości, przeciągnięcia na swoją stronę, itd, itp...
Uszy wegielnookiego zareagowały
wyjątkowo na zwrot "zabranie dziewiczości". Był mistrzem w czarnej
magii i dobrze wiedział, że zabranie dziewiczości było podstawą wśród
najpotężniejszych czarów czarnomagicznych (ale po co było wtajemniczać w to
pana Harrego Pottera?) i dlatego też nic nie powiedział.
- Mógłbym dowiedzieć się gdzie obecnie
znajduje się osoba o której mówimy?
- A, tak. Jest zamknięta w mojej
komnacie... bez różdżki, oczywiście.
- W twojej komnacie?
- Tak, przygotował ją dla mnie i byłem
tam więziony, ale teraz to Vold tam siedzi.
Severus nie lubił osób na tyle
głupio-odważnych, które mówiły imię Czarnego Pana, ale to był pierwszy raz
kiedy usłyszał kogoś ZDROBNIAJĄCEGO imię Czarnego Pana, to była po prostu...
obraza.
- Jak śmiesz hańbić imię Czarnego
Pana?!! - zerwał się z fotela i krzyknął na siedzącego na dywanie bruneta.
- Jestem jego żoną. - usłyszał cichą
odpowiedź, którą rzeczywiście można było nazwać "dobrym argumentem".
- I nazywam go tak od dawna. Jak na razie mu nie przeszkadza. - dodał chłopak.
Czarnowłosy usiadł z powrotem w fotelu.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Co? - spytał zaskoczony nagłą zmianą
tematu brunet.
- Swoje plany. Co jeśli ci przeszkodzę?
Jeśli pamiętasz, zabiłem twego ukochanego Dumbledore'a.
Zielonooki schylił głowę.
- Pamiętam. Szczerze mówiąc nie wiem
czemu ci o tym powiedziałem. - westchnął - ludzie, którzy są mi bliscy zawsze
szybko odchodzą. Może jeśli byłbyś to ty lub Vold, wtedy wy byście odeszli.
- Czyli tak naprawdę masz nadzieję, że
umrę. Odpowiedź na twoje nadzieje jest TAK, gdyż każdy kiedyś umiera. Wcześniej
czy później.
- Wiem. Już się zdąrzyłem z tym
pogodzić. Postanowiłem nie zwracać na to uwagi, dopóki nie pokonam jego.
- To nie jest twoja misja, to jest coś
co Dumbledore ci podsunął.
- To jest to co mówi przepowiednia.
- Będziesz słuchał przepowiedni?
- Przepowiednie mówią o przyszłości!
- Zgadza się, przepowiednie MÓWIĄ o
przyszłości, ale o niej nie decydują.
- Jeśli nie zabiję Volda, on zrobi
więcej złego.
- Może tak, może nie. W każdym razie
zapamiętaj sobie, że przepowiednie mają dwie drogi - iść tak jak one mówią, lub
przeciwnie.
Wstał z fotela i skierował się do
wyjścia.
- Gdzie idziesz? - spytał zielonooki.
- Jak to gdzie? Wracam do swego domu.
- Eee... ale...
- Słucham.
Brunet wyciągnął różdżkę i wycelował
nią w węgielnookiego.
- Nie chciałbym, abyś mi przeszkodził w
planach.
- Rozumiem, w takim razie pozwól, że z
własnej woli posiedzę sobie w tym pokoju. - wyjął różdżkę i podał ją
chłopakowi, lekko zdziwionemu jego zachowaniem. - I nie waż mi się wiązać mnie,
czy rzucać na mnie jakiś czar. Jak masz ochotę coś zaczarować, to wykorzystaj
drzwi. - po czym wrócił na fotel, w którym siedział.
- Zgoda, ale Draco będzie cię pilnował.
Mistrz eliksirów nieznacznie kiwnął
głową.
Harry wezwał Truflka i przekazał mu
rozkazy dla blondyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz