poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział XI Plany



Dwaj mężczyźni patrzyli sobie w oczy. Severus Snape nie mógł uwierzyć, że ten gryfoński smarkacz kiedyś chciałby zostać Czarną Panią. Nie. Severus nie miał zamiaru na to pozwolić. Czarny Pan wystarczył, zwłaszcza że on był kimś wielkim - potomkiem Salazara Slytherina, ale za nic nie zgodziłby się na Pottera - syna jego największego wroga.
Harry upuścił różdżkę, powoli otwierając szerzej usta ze zdziwienia, aby chcwilę później znikąd wybuchnąć ze śmiechu. Mistrz eliksirów z szokiem obserwował chłopaka ściskającego się za brzuch i tarzającego ze śmiechu na dywanie. Małymy krokami doszedł do niegu w ciągu minuty, kiedy brunet zdążył się już trochę uspokoić i usiadł.
Dzielił ich zaledwie niecały metr.
- Czy zechciałbyś mi wytłumaczyć, co cię tak rozbawiło? - spytał podejrzliwie Severus.
- Bo... - zaczął Harry, lecz nie dokończył, gdyż znów zaczął się tarzać ze śmiechu.
Severus uznając, że raczej nic na to nie pomoże usiadł w pobliskim fotelu (wpierw sprawdzając, czy nie jest pod działaniem żadnego czaru) i postanowił czekać aż chłopak się wyśmieje.
Tymczasem zielonooki starał się ze wszystkich sił, próbując opanować swoje rozbawienie, lecz gdy tylko przeszło mu i dał radę usiąść chcą odpowiedzieć na pytanie swego gościa, to niestety samo przypomnienie tego powodowało ponowny wybuch śmiechu.
W ten sposób minęło około pół godziny. Można było zwrócić specjalną uwagę na cierpliwość Severusa Snape, gdyż przez ten cały czas nie rzucił nawet jednej uwagi świadczącej o jego zniecierpliwieniu. Harry Potter wreszcie usiadł i odchrząknął, zaznaczając że teraz już naprawdę da odpowiedź i zakontroluje nad swoim śmiechem.
- No, więc... - zaczął nadal trzymając się za brzuch - rozbawiło mnie to co powiedziałeś.
Czarnowłosy zmarszczył brwi
- A dokładniej?
- Kiedy nazwałeś mnie Czarną Panią.
Severus nie odpowiedział, myśli wirowały mu w głowie zbyt szybko by mógł je pozbierać. Pierwszy raz w swym życiu musiał przyznać się, że nie rozumie odpowiedzi tego smarkacza.
- Przecież chcesz być tak nazywany. - wypalił pierwsze co mu przyszło do głowy.
- Gdzie to słyszałeś? Draco ci tego nie powiedział.
- Jesteś pewien, że Draco trzymał język za zębami?
- Tak, a jeśli on ci to powiedział to zrobił sobie z ciebie żart.
- Nie chcesz być Czarną Panią? - myśli węgielnookiego powoli zaczęły układać się.
- I tak, i nie. - myśli Severusa znowu się poplątały. - Bo widzisz, to jest tak: - zielonooki postanowił być na tyle uprzejmy żeby wytłumaczył biednej skołowanej głowie swego byłego nauczyciela całą sytuacje. - Nie jestem zły. Tu chodzi o to by pokonać zło. Jeśli zostanę Czarną Panią i udowodnie śmierciożercą, że jestem silny i zdolny do zabicia ich za nieposłuszeństwo to będą mnie słuchać. No, i w skrócie rozkarzę im iść do Azkabanu.
Severus oświecony przez krótkie acz wiele tłumaczące wyjaśnienie swego byłego ucznia westchnął. Plan Pottera rzeczywiście wyglądał na bardzo dobry. Dość dziwne, że ten bachor z kurzym móżdżkiem był w stanie wpaść na coś takiego. Ale zaraz, tu pozostawała jeszcze jedna sprawa do wyjaśnienia.
- Dziękuję za wyjaśnienie tej sprawy, ale mam jeszcze jedną o której chciałbym wiedzieć więcej.
- Jaką.
- Odnośnie twej miłości do Czarnego Pana...
- Nie jestem w nim zakochany! - krzyknął chłopak z podenerwowaniem.
- Tak sądziłem, więc dlaczego Czarny Pan ożenił się z tobą?
- Chce mnie do czegoś wykorzystać. Nie wiem dokładnie co, niewiele mi powiedział. Wymagało to ślubu, rozkochania mnie, zabrania dziewiczości, przeciągnięcia na swoją stronę, itd, itp...
Uszy wegielnookiego zareagowały wyjątkowo na zwrot "zabranie dziewiczości". Był mistrzem w czarnej magii i dobrze wiedział, że zabranie dziewiczości było podstawą wśród najpotężniejszych czarów czarnomagicznych (ale po co było wtajemniczać w to pana Harrego Pottera?) i dlatego też nic nie powiedział.
- Mógłbym dowiedzieć się gdzie obecnie znajduje się osoba o której mówimy?
- A, tak. Jest zamknięta w mojej komnacie... bez różdżki, oczywiście.
- W twojej komnacie?
- Tak, przygotował ją dla mnie i byłem tam więziony, ale teraz to Vold tam siedzi.
Severus nie lubił osób na tyle głupio-odważnych, które mówiły imię Czarnego Pana, ale to był pierwszy raz kiedy usłyszał kogoś ZDROBNIAJĄCEGO imię Czarnego Pana, to była po prostu... obraza.
- Jak śmiesz hańbić imię Czarnego Pana?!! - zerwał się z fotela i krzyknął na siedzącego na dywanie bruneta.
- Jestem jego żoną. - usłyszał cichą odpowiedź, którą rzeczywiście można było nazwać "dobrym argumentem". - I nazywam go tak od dawna. Jak na razie mu nie przeszkadza. - dodał chłopak.
Czarnowłosy usiadł z powrotem w fotelu.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Co? - spytał zaskoczony nagłą zmianą tematu brunet.
- Swoje plany. Co jeśli ci przeszkodzę? Jeśli pamiętasz, zabiłem twego ukochanego Dumbledore'a.
Zielonooki schylił głowę.
- Pamiętam. Szczerze mówiąc nie wiem czemu ci o tym powiedziałem. - westchnął - ludzie, którzy są mi bliscy zawsze szybko odchodzą. Może jeśli byłbyś to ty lub Vold, wtedy wy byście odeszli.
- Czyli tak naprawdę masz nadzieję, że umrę. Odpowiedź na twoje nadzieje jest TAK, gdyż każdy kiedyś umiera. Wcześniej czy później.
- Wiem. Już się zdąrzyłem z tym pogodzić. Postanowiłem nie zwracać na to uwagi, dopóki nie pokonam jego.
- To nie jest twoja misja, to jest coś co Dumbledore ci podsunął.
- To jest to co mówi przepowiednia.
- Będziesz słuchał przepowiedni?
- Przepowiednie mówią o przyszłości!
- Zgadza się, przepowiednie MÓWIĄ o przyszłości, ale o niej nie decydują.
- Jeśli nie zabiję Volda, on zrobi więcej złego.
- Może tak, może nie. W każdym razie zapamiętaj sobie, że przepowiednie mają dwie drogi - iść tak jak one mówią, lub przeciwnie.
Wstał z fotela i skierował się do wyjścia.
- Gdzie idziesz? - spytał zielonooki.
- Jak to gdzie? Wracam do swego domu.
- Eee... ale...
- Słucham.
Brunet wyciągnął różdżkę i wycelował nią w węgielnookiego.
- Nie chciałbym, abyś mi przeszkodził w planach.
- Rozumiem, w takim razie pozwól, że z własnej woli posiedzę sobie w tym pokoju. - wyjął różdżkę i podał ją chłopakowi, lekko zdziwionemu jego zachowaniem. - I nie waż mi się wiązać mnie, czy rzucać na mnie jakiś czar. Jak masz ochotę coś zaczarować, to wykorzystaj drzwi. - po czym wrócił na fotel, w którym siedział.
- Zgoda, ale Draco będzie cię pilnował.
Mistrz eliksirów nieznacznie kiwnął głową.
Harry wezwał Truflka i przekazał mu rozkazy dla blondyna.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz