Fred i George stali spraraliżowani.
Nigdy nie uwierzyliby w to co przed chwilą widzieli gdyby nie to, że widzieli
to na własne oczy. Powoli doszli do siebie. Razem podeszli do łóżka i usiedli
po obu stronach. Fred potrząsnął śpiącego chłopaka, który uchylił sennie
powieki.
***
Brunet poczuł jak ktoś stara się go
obudzić. Otworzył oczy i ujrzał twarz Freda, a może George'a. Informacja o tym
nie dotarła do niego od razu. Ponownie zamknął oczy. Dopiero po chwili
skojarzył obraz jaki zobaczył. Zerwał się jak oparzony i szeroko otworzył usta
ze zdziwienia.
- My chyba powinniśmy być bardziej
zdziwieni. - powiedział jeden z bliźniaków.
- Masz rację, George. Kto by
przypuszczał, że Sam-Wiesz-Kto kocha swego największego wroga: Harrego Pottera.
Chłopak zamrugał oczami.
- Nie rozumiem. - wymamrotał.
= Widzieliśmy!
- Co?
- Jak cię pocałował - wytłumaczył Fred.
- Kiedy?
- Przed chwilą, jak spałeś. - odparł
George.
Informacje jakkolwiek jasno powiedziane
nie chciały dotrzeć do jego umysłu.
- Naprawdę?
= Taaaaaaak.
Zielonooki upadł na łóżko i ręką
dotknął swoich ust, na których według zeznania bliźniaków został złożony
pocałunek Czarnego Pana.
- Harry - zaczął Freg. - Czy mógłbyś
nam to wytłumaczyć?
- Hę?
- Jakim cudem rozkochałeś w sobie
Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać?
- Nie wiem. - odpowiedział szczerze. -
To wszystko jest jakieś dziwne. Jakby to tylko był sen, albo... nie wiem.
- To przynajmniej opowiedz nam co się
stało. - zaproponował George.
- Yhm, dobrze - brunet przytaknął
głową.
Dokładnie opisał im zdarzenia z
ostatnich dwóch miesięcy, zaczynając od tego jak obudził się w komnacie,
przygotowanej dla niego przez Voldemorta, jak krwistooki zaręczył się z nim i
poślubił. Opowiedział też o Draco Malfoyu, o tym jak udało mu się uciec z
zamknięcia i porządzić w willi, o tym jak przyszedł Snape i przeszkodził mu,
przez co teraz znowu musiał siedzieć w baśniowej komnacie, na koniec opisał to
co wiedział z planów kruczowłosego.
- ...I to wszystko. - zakończył.
Rudzielce siedzieli w ciszy. Żaden z
nich nie był w stanie wydobyć choćby jednego słowa.
- Ehm, - zaczął Harry. - On mnie tak
naprawdę nie kocha, robi to tylko w nadziei, że przejdę na jego stronę. Albo
dokładniej chce mnie do tego zmusić, bo z jakichś tam powodów uważa mnie za
niezbędnego do jego planów.
Bliźniacy kiwnęli głowami na znak
zrozumienia.
- Gdybym teraz ja mógł dowiedzieć się
czegoś...? - zaczął pytanie Harry.
= Nic ci nie powiemy...
- Czemu...?
= Bo cię stąd zabierzemy. - po czym
uśmiechnęli się szeroko do zielonookiego.
- Nie masz się o co martwić. -
odpowiedział George.
- Umieliśmy tutaj wejść, damy radę i
wyjść. - dopowiedział Fred.
Brunet uśmiechnął się odwzajemniając
optymizm rudzielców. W końcu dla nich rzeczywiście nie było rzeczy
niemożliwych. Przy ich pomysłowości (bardzo bliskiej geniuszowi), odwadze
(bardzo bliskiej głupocie) i farcie (zawsze wtedy gdy go potrzebowali) mogli
zrobić wszystko.
- A więc, po co tracić czas? Jeśli jest
coś co chciałbyś wziąźć ze sobą Harry, to bierz. My poczekamy.
- Nie mam takich rzeczy, przynajmniej
nie tutaj.
- O.K., w takim razie zabieramy cię do
kwatery głównej Zakonu Feniksa.
George uchylił drzwi i wyjrzał na
zewnątrz. Upewniając się, że korytarz jest pusty machnął znacząco ręką i
wyszedł. Za nim podążył brunet, a na końcu Fred, którego zadaniem było pilnować
tyłów, gdyż nigdy nie wiadomo z której strony wróg zaatakuje.
Szli gęsiego przy ścianie. Zachowując
ostrożność, to znaczy tak to wyglądało dla osoby patrzącej z boku, ale prawda
była taka, że jedyną osobą zachowującą ostrożność był Harry Potter. Obaj
bliźniacy mieli to gdzieś, lecz dla zabawy można byłoby poudawać ostrożnego, co
nie?
Przy farcie rudzielców wyszli z willi
niespotkawszy nikogo, tak samo spokojnie przeszli przez ogród. Kiedy znaleźli
się na zewnątrz murów otaczających posiadłość wyjęli coś na rodzaj kompasu,
który zamiast kierunku północnego wskazywał "dom".
- Więc teleportujemy się do domu, -
Fred wskazał ręką kierunek - zrozumiano?
Harry przytaknął głową. W następnej sekundzie cała trójka deportowała się z wielkim hukiem.
Harry przytaknął głową. W następnej sekundzie cała trójka deportowała się z wielkim hukiem.
***
- Na Merlina! - westchnęła pani Weasley
po raz niewiadomo który.
- Molly, uspokój się. - odparł pan
Weasley. - Przecież dobrze wiesz jacy oni są. Z pewnością wrócą cali i zdrowi.
- ...Z Harrym? - zapytała rudowłosa
dziewczyna. - Aaah...!!!
W tym momencie na środku salonu
aportowały się trzy osoby. Dwaj bliźniacy natychmiast ukłonili się po rycersku
oznajmiając:
= Misja wypełniona. Harry Potter
spowrotem z nami.
- A tak przy okazji... - zaczął George.
- Nigdy byście nie uwierzyli... -
pomógł mu Fred.
- Co Harry robił...
- W willi Voldemorta...
- Oprócz tego...
= Że był uwięziony.
- Co macie na myśli? - spytał pan
Weasley.
- Nic takiego! - szybko odpowiedział
zielonooki lekko się rumieniąc, jakkolwiek powiedział o tym Fredowi i
George'owi, nie chciał już mówić nikomu innemu. Przy dłuższym zastanowieniu
uznał, że jednak nie powinien nawet im mówić, tego typu informacje lepiej
zachowywać dla siebie.
- Ah, nieważne. - machnęła na to ręką
pani Weasley. - Z pewnością jesteś zmęczony, Harry. - zwróciła się z czułością
do bruneta. - Przygotuję dla ciebie miejsce do spania. - odwróciła się do
wyjścia, zanim ponownie spojrzała na chłopaka i dopowiedziała - Dziś rano
zrobiłam ciasto waniliowe, leży tam. Jeśli masz ochotę możesz wziąźć jak dużo
chcesz. - po czym wyszła.
***
Dumbledore siedział przy biurku, gdy
sowa z listem zapukała do jego okna. Wpuścił ją, dał trochę chrupków dla
ptaków, otworzył list, przeczytał i uśmiechnął się pod nosem.
- Chyba będę musiał wyjść przywitać
odnalezioną zgubę. - powiedział do swego feniksa. - Zaopiekuj się tym miejscem
pod moją nieobecność, Fawkes. Dziś raczej szybko nie wrócę. - po czym zarzucił
na siebie płaszcz i wyszedł.
***
Harry Potter zaczynał żałować powrotu,
ale z drugiej strony nie miał nawet ochoty myśleć co by się działo, gdyby
został tam dłużej. Dokoła niego, w głównym salonie domu Syriusza, znajdowali
się wszyscy członkowie Zakonu Feniksa i wszyscy w takim samym lub podobnym
zamiarze: aby na własne oczy zobaczyć jak Chłopiec-Który-Przeżył wrócił cały i
zdrowy od kolejnego spotkania z Sam-Wiesz-Kim"
= Harry! - przez tłum przecisnęli się
Fred z Georgem - Pytaliśmy rodziców i zgodzili się na przyjęcie z okazji
odzyskania cię całego i zdrowego!!!
Zielonooki westchnął, czuł że nie
będzie to ani trochę przyjemne dla jego osoby. Miał wielką nadzieję, że
krwistooki znowu go porwie i zamknie w tamtej baśniowej komnacie, a on będzie
mógł tam przebywać całymi dniami w ciszy i spokoju
***
Lord Voldemort otworzył drzwi do
komnaty swej żony. Wszedł i powolnym krokiem dotarł do łóżka. Jego serce
zostałe przekłute niewidzialnym sztyletem na widok pustki jaka została po
pewnej osobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz