środa, 24 lipca 2013

Rozdział trzydziesty czwarty




Dlaczego trwało to tak długo, zanim zrozumiałem,
że już dawno zawładnąłeś mym sercem i duszą?


Jego zaskoczenie nie miało granic: Draco rzeczywiście był gotowy ulec mu bezwarunkowo, pozwolić przejąć prowadzenie, wbrew temu, że Harry już zdominował ich ostatnią konfrontację tego rodzaju, zmuszając Malfoya do zadania mu bólu i wydobycia na wierzch traumy, ukrytej pod cienką warstwą normalności. Mogłoby się wydawać, że od tamtej chwili minęły całe wieki, ale wnętrzności Pottera nadal kurczyły się na samo, przepełnione poczuciem winy, wspomnienie.
Nie, nie dopuści, by zdarzyło się to ponownie. Tym razem postara się o ostrożność i powściągliwość.
Decyzja ta została wystawiona na poważną próbę, gdy ich języki splątały się w wygłodniałym, odbierającym powietrze tańcu. Harry usłyszał jęk uginającego się pod ciężarem ich ciał materaca, gdy razem opadli na łóżko. Niecierpliwe palce szarpały ostatnimi, irytującymi warstwami materiału, uwalniając w końcu nagą skórę, którą ocierali się o siebie wśród ciężkich, urywanych oddechów, z żarem w oczach wpatrzeni w swe twarze.
Draco zadygotał pod dotykiem ręki Harry’ego, czule i zarazem żądająco błądzącej po jego bladych plecach, o skórze tak gorącej, że niemal parzącej wnętrze dłoni. Niepowtarzalny zapach, bijący od Dracona, oszołomił mu zmysły, odurzył niczym narkotyk.
Jedynym dyskomfortem, który odczuwał, było nerwowe, niepozwalające o sobie zapomnieć łaskotanie w żołądku. Harry oświadczył wprawdzie Draconowi, że sprawy tego typu wychodziły mu lepiej z aktywnej strony, mimo to nie potrafił zignorować faktu, że po raz pierwszy przymierzał się do zrobienia tego z mężczyzną. Z niewzruszonej pewności siebie, którą demonstracyjnie zaprezentował podczas tamtej krótkiej rozmowy z Malfoyem, teraz, w obliczu powagi sytuacji, nie pozostało niestety zbyt wiele. Za nic w świecie nie chciał sprawić bólu swemu partnerowi, podobnie jak nie zamierzał wyjść na kompletnego głupka.
— Robiłeś to już kiedyś… w ten sposób, prawda? — zapytał, w duchu przeklinając się za przebijającą z jego głosu niepewność. Informacja ta miała jednak dla niego tak dużą wagę, że nie był w stanie zrezygnować z jej zdobycia. Ujrzał, jak nieznaczny cień rumieńca barwi policzki Dracona.
— No jasne — wymamrotał samym rozdygotanym kącikiem ust, kurczowo łapiąc powietrze. — Ale było to już jakiś czas temu.
Tęskne ramiona objęły Harry’ego za kark, przyciągając go bliżej, wprost na spotkanie warg, wpijających się twardo w jego własne i odpędzających ostatnie racjonalne myśli. Stracił oddech w tym pocałunku, prawie nie czując łaskoczących go w nos blond kosmyków. Nieopisana słodycz ust Dracona ostatecznie zagłuszyła dręczące go wątpliwości.
Badanie ciała Malfoya odkrywczymi dłońmi było fantastycznym doznaniem. Zdążył poznać już miejsca, których dotykanie wyrywało Draconowi z gardła najbardziej niezwykłe dźwięki. Nigdy nie miał dość tej fascynującej go ciągle na nowo gry. Uśmiechając się w duchu, patrzył, jak delikatne, jaśniutkie włoski na przedramionach Malfoya podnoszą się do góry, reagując na jego pełne pożądania pocałunki, składane w cudownym, małym wgłębieniu u nasady szyi, przyciągającym go w magiczny sposób.
Dobrowolnie wybrana pasywność okazała się być czymś, czego Draco nie potrafił znieść przez dłuższy czas, bez większych ceregieli przeniósł więc całą swoją uwagę na najwrażliwszą część ciała Harry’ego. Intymny dotyk wyzwolił falę żaru, w niewiarygodnym tempie zalewającą Pottera od stóp do głów i owocującą ochrypłym stęknięciem, które w normalnych warunkach wprawiłoby go z pewnością w głębokie zażenowanie. Najwyraźniej Draco dokładnie wiedział, co robi, pieszcząc go z czułą, graniczącą z torturą powolnością, grożącą mu kompletną utratą zmysłów. Harry odrzucił głowę do tyłu, całym wysiłkiem woli koncentrując się przez kilka chwil na oderwaniu od tego ponętnego dotyku. Przez jego ciało przebiegło coś na kształt prądu elektrycznego, gdy głębokimi oddechami usiłował zapanować nad własnym podnieceniem. Nie chciał, by wszystko skończyło się za szybko, pragnął rozkoszować się każdą minutą, jakby miał to być ich ostatni raz.
Splótł palce Dracona z własnymi, ostrożnie przyciskając jego ręce do łóżka i skazując na bezruch, podczas gdy sam zaczął badać językiem jego nagi tors. Pieszczotliwie okrążał stwardniałe brodawki, by wreszcie odważnie zanurzyć go w jego pępku, wywołując drżenie napiętych mięśni brzucha. Patrzył, jak Draco przygryza dolną wargę, a gdy zapuścił się ze swym językiem jeszcze niżej, niby przypadkiem trącając nim czubek naprężonego penisa i gdy w końcu całkowicie otoczył go ustami, poczuł pod powierzchnią rąk nagłe przyspieszenie obcego pulsu.
Cała moc nieprzefiltrowanych wrażeń, nacierających na niego z każdej strony, ciągle była czymś nowym, chociaż nie robił tego pierwszy raz. Aksamitne doznanie na języku, słonawy i lekko gorzki posmak, niedościgniony zapach mieszanki mydła i samego Dracona, to wszystko zapadło mu w pamięć bardziej niż cokolwiek innego.
Harry czuł, jak ciało Dracona wygina się ku niemu, przytrzymał go więc za biodra, zanim rozluźnił mięśnie w gardle, wpuszczając go możliwie głęboko do wnętrza swych ust. Draco oddychał płytko i urywanie, jego wilgotne wargi były lekko rozwarte, a przymknięte powieki drżały nieustannie. Harry zdziwił się, jak bardzo podnieciła go otwarta reakcja Malfoya na jego dotyk: dygot bioder, jęki, których nie potrafił powstrzymać, palce zaciśnięte na prześcieradle tak mocno, że mógł widzieć przebijającą przez skórę biel kostek — cała ta paleta nieistotnych szczegółów przyprawiała go o zawrót głowy z pragnienia i dodawała mu odwagi koniecznej do zrobienia kolejnego kroku.
Nie przerywając gry języka, wsunął dłonie między zapraszająco rozwarte uda i odnalazł niewielkie wejście, którego do tej pory jeszcze nie zdarzyło mu się poznać. Wstrzymał oddech, gdy jego palec z zaskakującą łatwością wśliznął się do wnętrza Dracona, dokładnie wyczuwając silne mięśnie, z wolna ustępujące pod nieprzerwanym naciskiem i wpuszczające go wreszcie całkowicie do środka. Wydawało mu się, że płonie, gdy otoczył go żar ciała Dracona, sprawiając, że prawie zapomniał o wszystkim, co go otaczało.
Niemal lękliwie uniósł głowę, by wypatrzeć w twarzy Dracona ewentualnych oznak niepokoju, nie zauważył jednak w jego mimice niczego, co kazałoby mu myśleć, że nie podoba mu się to, co Harry z nim robi. Oczy Malfoya były nadal mocno zamknięte, głośno łapiące oddech usta rozchylone, a głowa lekko odrzucona do tyłu. Widok ten miał w sobie coś tak niewiarygodnie erotycznego, że Harry’emu zaparło dech w piersi. Jak zahipnotyzowany wlepiał wzrok w twarz Dracona, niezdolny do spuszczenia z niej oczu choć na sekundę. Pożądliwy skurcz w brzuchu przybrał na sile.
Odrobina nawilżacza ułatwiła wejście kolejnym palcom. Wrażenie ciasności było prawie obezwładniające, absolutnie nieporównywalne z jego dotychczasowymi doświadczeniami z kobietami. Czuł suchość w gardle i dziki rytm walącego mu w piersi serca. Od dawna już nie musieli porozumiewać się przy pomocy słów, tę rolę przejęły ich ciała. Wraz z każdym poruszeniem palca Draco, stękając głośno, wychodził mu mały kawałek naprzeciw, dopóki Harry nie musnął punktu w jego wnętrzu, o którym wiedział, jak niezwykłe doznania potrafi wyzwolić.
Nałożenie prezerwatywy okazało się jedynym dobrze znanym rytuałem — użycie kolejnej porcji nawilżacza już nim nie było. Harry nie zdołał opanować drżenia rąk, z najwyższą ostrożnością odwijających cieniutką warstwę lateksu i sięgających po tubkę wypełnioną chłodnym żelem. Draco obserwował każde z jego poczynań z jawną ciekawością. Harry uśmiechnął się lekko, uświadamiając sobie, że wcale nie zapytał, czy istnieją jakieś zaklęcia zapewniające bezpieczny seks.
W swych fantazjach wyobrażał sobie zawsze, że kochając się z nim w ten sposób po raz pierwszy, będzie mógł patrzeć mu w oczy. Niestety, leżący pod nim, zarumieniony Malfoy miał własne plany: uśmiechając się do niego rozpustnie, wręcz obscenicznie, wyrzucił z siebie ochrypłe „Koniec z niewinnym seksem” i wdzięcznym, pełnym elegancji ruchem przewrócił się na brzuch.
Harry kilkakrotnie przełknął ślinę, walcząc ze skurczem gardła. Czuł się tak, jakby pierwszy raz widział nagiego Dracona: perłowobiałą skórę, subtelny zarys linii kręgosłupa, silne, twarde mięśnie między łopatkami, idealnie ukształtowaną wypukłość pośladków. Draco rozchylił nogi jeszcze bardziej, ukazując mu swe najbardziej intymne miejsce i całkowicie zdając się na jego łaskę. I Harry nagle zaczął rozumieć, dlaczego wtedy, w kapliczce, Malfoy kompletnie stracił kontrolę nad sobą samym.
— Harry — odezwał się Draco, przekręcając głowę w bok i patrząc na niego spod półprzymkniętych powiek. Jego głos był zaledwie cichym szeptem, a spojrzenie przepełnionych nieskrywanym pożądaniem oczu wydawało się hipnotyzować. — Nie każ mi już dłużej czekać.
Rozpaczliwie walczył z własnym pragnieniem, gdy klękał za Draconem, przybierając odpowiednią pozycję. Szczęki odpowiedziały bólem na mocno zaciśnięte zęby, manifestację kurczowego powstrzymywania się przed wtargnięciem do tego oszałamiającego ciała i usiłowań pozostawienia Draconowi i sobie niezbędnej ilości czasu.
Dysząc, kurczowo łapał powietrze, gdy pozornie nieprzenikniona bariera powoli ustąpiła, pozwalając mu zanurzyć się w kuszącej, mącącej zmysły ciasnocie. Przeniknęło go tysiąc różnych emocji, grzebiąc go żywcem pod swą niepowstrzymaną lawiną. Bębenki w uszach pękały mu od huczącego echa własnego pulsu. Mięśnie ramion, na których spoczywał cały ciężar jego ciała, zadrżały, gdy odważył się zapuścić głębiej we wnętrze Dracona, aż do momentu, w którym otarł się łagodnie biodrami o jego pośladki, dopełniając zjednoczenia.
Draco wygiął plecy w łuk i odrzucił głowę na kark. Nie licząc przyspieszonego oddechu, jego otwartych ust nie opuścił żaden dźwięk. Skóra pomiędzy łopatkami zaperliła się od pierwszych kropel potu. Harry, wiedziony wewnętrznym impulsem, pochylił się, by je zlizać, rozkoszując się znajomym, słonym smakiem na języku. Wszystko w nim domagało się Dracona: jego dotyku, woni, smaku, poczucia niezwykłej bliskości, zlania się z nim w jedno.
Jego pierwsze ruchy były niepewne, a nawet odrobinę lękliwe. Wiedział z doświadczenia, że przyzwyczajenie się do uczucia wypełnienia i nieprzyjemnego kłucia wymagało kilku minut. Draco jednak nie wydawał się potrzebować aż tyle czasu. Albo był po prostu bardziej niecierpliwy niż Harry.
Malfoy jęknął zachęcająco, ponętnie wypychając biodra w kierunku Harry’ego, wchłaniając go tym samym do swego wnętrza jeszcze bardziej. Strumień płynnego ognia w jednej chwili wypełnił żyły Harry’ego, zmuszając do wydania odgłosu przestrachu. Dokładnie czuł, jak pękają ostatnie fundamenty utrzymywanej z takim wysiłkiem samokontroli i poddał się, porzucając ostatnie opory i ulegając woli własnego pożądania.
Zarysy otoczenia zaczęły rozmywać mu się przed oczami, gdy z jękiem na ustach wtulił głowę we wgłębienie szyi Dracona, dzikimi i nieokiełznanymi pchnięciami obejmując w swe posiadanie chętne, wijące się pod nim ciało. Zalewający go pot mieszał się z potem Dracona, każdy fragment jego skóry zdawał się stać w płomieniach na myśl o tym, że jeszcze nigdy nie odczuwał czegoś równie intensywnie. Stłumione jęki i bezsensowne słowa rozpłynęły się w ciszy otaczającej ich, pozbawionej wszelkiego znaczenia przestrzeni.
Jego dłoń sama sięgnęła pod biodra Dracona, obejmując jego gorącą erekcję i pocierając o nią w tym samym, narzuconym przez siebie, szybkim rytmie. Stęknięcia Dracona przybrały na sile, przechodząc po zaledwie kilku chwilach w zduszony przez poduszkę krzyk. Ciepła, kleista ciecz wypłynęła spomiędzy palców Harry’ego, znacząc brzuch Malfoya i skłębione pod nim prześcieradło. Jaskrawe błyskawice zatańczyły za zaciśniętymi powiekami Pottera, gdy poczuł miarowe, silne skurcze otaczających go ciasno mięśni i dał się porwać wirowi, rzucając się prosto na spotkanie zapierającego dech w piersi orgazmu, nieporównywalnego z żadnym innym, który przeżył do tej pory.

***

Decyzja o pozostaniu w łóżku przez resztę dnia nie przyszła im zbyt trudno. Harry wstał tylko na moment, by przynieść z kuchni coś do jedzenia i krótką chwilę potem wrócił do sypialni z wyładowaną po brzegi tacą. Na coś tak trywialnego jak praca nie zamierzali tracić nawet jednej myśli. Szare niebo za oknem zaczynało już przybierać ciemną barwę.
Harry podparł się na łokciach, z radosnym uśmechem wkładając do ust wylegującemu się obok niego rozkosznie Draconowi następne winogrono.
— Mógłbym tak zostać na zawsze — wymruczał Draco z pełnymi ustami, a na jego twarzy pojawiła się mina najczystszego zadowolenia.
— Jak sobie Wasza Wysokość życzy — roześmiał się Harry niegłośno, czując ogarniającą go przyjemną falę ciepła i zażyłości. — Przez resztę wieczoru pozostanę do dyspozycji Waszej Wysokości, o ile Wasza Wysokość wyrazi takie życzenie.
Draco odpowiedział uśmiechem, zmieniając jednak po chwili wyraz twarzy. Kilka pionowych zmarszczek powagi przecięło mu czoło.
— Muszę wyjść jeszcze dziś wieczorem — wyznał wreszcie, posępniejąc.
— Snape? — zapytał Harry, unosząc brwi. Nie mógł udawać, że jest zaskoczony, gdyż w zasadzie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
— Tak — westchnął Draco. — Nie mogę już odkładać spotkania z nim. Tej nocy, gdy pomogłem mu w ucieczce, nie mieliśmy zbyt wielkiej szansy na rozmowę. — W jego oczach na moment zagościła iskierka ironii.
Harry czuł, że nurtuje go coś niewytłumaczalnego, coś, co nie do końca brało się z faktu, że nigdy nie mógł ścierpieć Snape’a. Potrzebował sporo czasu, by sformułować dręczące go już od miesięcy pytanie, a dokładnie od tego dnia na Grimmauld Place, w którym rozmawiali o przeszłości i romansach Dracona.
— Naprawdę było coś kiedyś między wami?
Po krótkiej, wypełnionej szokiem sekundzie Draco poderwał się do siadu i zaczął kaszleć, zakrztusiwszy się winogronem.
— Co? Między mną a Severusem? — wydusił, łapiąc oddech. — Chyba sobie żartujesz?
— Gdy byliśmy na Grimmauld Place, sugerowałeś coś w tym rodzaju — upierał się Harry, klepiąc Dracona po plecach. Talerz z nietkniętą jeszcze resztą winogron wyśliznął mu się z dłoni, a owoce rozsypały się po pościeli.
— Bzdura — wychrypiał Draco z wysiłkiem, z powrotem opadając na poduszkę. Mimo ataku kaszlu udało mu się przywołać na twarz wyniosły uśmieszek. — To ty tak sobie pomyślałeś. A ja jedynie niczego nie sprostowałem.
Wpatrzony w niego Harry fuknął gniewnie. Cały Draco.
— A czy to nie wychodzi na jedno? — zapytał, obserwując, jak Draco wzdryga się z lekkim obrzydzeniem.
— Pomijając fakt, że Severus nie grzeszy zbytnią atrakcyjnością, jest moim ojcem chrzestnym! — Udawane przerażenie w oczach Malfoya wywołało na ustach Harry’ego uśmiech. — Mógłbyś sobie wyobrazić, że idziesz do łóżka z Syriuszem? — Gdy tylko to pytanie zawisło między nimi, Draco spoważniał w ułamku sekundy. — Przepraszam — wymamrotał, zakłopotany i wykonał kilka zażenowanych gestów. — Nie chciałem prowokować nieprzyjemnych wspomnień.
Harry wzruszył ramionami, wiedząc, że taka niema odpowiedź mogła oznaczać wszystko.
— Nie ma sprawy — powiedział po chwili, precyzując swój gest. Ból po utracie ojca chrzestnego nadal go nie opuszczał, ale z biegiem lat zatracił ostrość i stał się możliwy do zniesienia. — Swoją drogą, jeszcze kilka miesięcy temu nie mógłbym sobie w ogóle wyobrazić, że idę do łóżka z mężczyzną. — Uśmiechnął się szeroko, wyciągając rękę i delikatnie gładząc obojczyk Dracona, czując, jak ten drży pod ledwo wyczuwalnym dotykiem. — A kiedy ty zauważyłeś, że pociągają cię faceci? — Cieszył się z ich fizycznej bliskości, która ułatwiła mu zadanie tak osobistego pytania. — Naprawdę ani razu w całym swoim życiu nie zadałeś się z kobietą?
Draco nie sprawiał wrażenia, jakby pytanie szczególnie go zaskoczyło. Zmarszczył nos, zastanawiając się przez moment.
— Pansy próbowała mnie kiedyś pocałować. To było chyba po balu na czwartym roku w Hogwarcie. — Zacisnął usta i ściągnął brwi. — Nie było to najprzyjemniejsze doznanie.
Harry z trudem stłumił chęć wybuchnięcia śmiechem, starając się zapanować nad własną miną.
— I to było twoje jedyne doświadczenie z płcią przeciwną? — zapytał, rozbawiony.
Malfoy obdarzył go ponurym spojrzeniem.
— Wierz mi na słowo, po takim przeżyciu nie odczuwałem absolutnie żadnej potrzeby powtórzenia tego eksperymentu.
Ręka Harry’ego, spoczywająca teraz na piersi Dracona, łagodnie głaskała bladą skórę, ciesząc się wyczuwalnym pod nią leniwym, ale mocnym rytmem serca. W swej rozmowie dotarli do punktu, w którym nie był w stanie powstrzymać ciekawości.
— Więc po tym fiasku z Pansy zrozumiałeś, że wolisz mężczyzn?
Draco zaśmiał się cicho, z odrobiną goryczy w głosie.
— Co też ci przychodzi do głowy? To się nie dzieje tak szybko. Byłem przecież w Hogwarcie, jak miałem w takich warunkach zdobywać doświadczenia z chłopakami? — Zmarszczył czoło. — Nasz świat nie akceptuje homoseksualnych czarodziejów, a zwłaszcza w kręgach czystokrwistych. Poza tym za czasów szkolnych bardziej mi były w głowie inne rzeczy: chciałem zostać śmierciożercą i służyć Czarnemu Panu, tak jak robił to mój ojciec. Nie miałem kiedy zastanawiać się nad tym, co kryje się za moją dziwną obojętnością w stosunku do dziewczyn.
— A kiedy pierwszy raz przeżyłeś coś z facetem? — zapytał Harry, z zapartym tchem słuchając zwierzeń Malfoya.
Draco przekręcił się na bok, by móc spojrzeć mu prosto w twarz. Czy Harry’emu się wydawało, czy też policzki byłego Ślizgona naprawdę lekko się zarumieniły? W zamyśleniu gryzł dolną wargę, przymierzając się do odpowiedzi.
— Miałem wtedy osiemnaście lat — wyjaśnił powoli, siląc się na swobodny ton. — A on był mugolem.
Harry ze świstem wciągnął powietrze i tym razem nie zdołał opanować wyrazu twarzy.
— Mugol? — powtórzył, wstrząśnięty. — Ale przecież ty byłeś śmierciożercą!
Malfoy obojętnie wzruszył ramionami.
— Nigdy nie brałem na poważnie całej tej sprawy z czystą krwią — bronił się dzielnie, nie podnosząc głosu. — I z pewnością musiałbym się nieźle naszukać, chcąc znaleźć czystokrwistego czarodzieja-geja. Wolałem dyskretnie rozejrzeć się za kimś w londyńskich barach dla homoseksualistów, w zasadzie tylko z ciekawości. No i pewnej nocy on mnie tam poderwał. — Draco zrobił efektowną przerwę, po czym ciągnął dalej: — Był wysoki, o doskonałej sylwetce, gdzieś koło trzydziestki. Nie pytałem go o wiek. Po kilku drinkach zabrał mnie do siebie. Dokładnie wiedział, czego chce, w przeciwieństwie do mnie — roześmiał się, potrząsając głową. — Można by pokusić się o stwierdzenie, że to on naprowadził mnie na właściwą drogę — zakończył, posyłając Harry’emu rezolutny grymas.
Potter potrzebował kilku sekund, by przyswoić sobie tę informację. Pójście do łóżka z kimś zupełnie obcym, nie mając przy tym ani odrobiny doświadczenia seksualnego, wydawało mu się nie do pomyślenia.
Draco należał do osób postępujących zazwyczaj rozsądnie i spokojnie, całkiem inaczej niż on sam. Z drugiej strony Malfoy był również kimś, kto nigdy nie pozwalał sobie przejść obojętnie obok niewykorzystanej okazji. Na myśl o tym, jak dobrze już zdążył poznać Dracona, na jego twarzy zakwitł uśmiech.
— A co z Blaise’em? — wypytywał dalej. — Jest mniej więcej czarodziejem czystej krwi, prawda?
Draco najwyraźniej spodziewał się tego argumentu.
— Blaise to szczególny przypadek — powiedział z zastanowieniem. — Przyjaźniliśmy się przez całe nasze życie. W pewnym momencie myśl o wypróbowaniu seksu z facetem zaczęła go mocno podniecać. I o ile wiem, poza mną nigdy nie zadał się z żadnym innym mężczyzną. — Obserwował Harry’ego przez chwilę, po czym bez pośpiechu pochylił się ku niemu i złożył mu na ustach leniwy, wilgotny pocałunek. — Niniejszym uznaję wywiad za zakończony — podsumował, wstając z łóżka.
Harry starannie ukrył rozczarowanie. Bez zastanowienia wyciągnął się na ciepłym, porzuconym przez Dracona miejscu i naciągnął kołdrę na ramiona.
— Wrócisz do mnie później? — zapytał z nadzieją w głosie. Nadal niechętnie sypiał sam, nie chciał jednak wywierać na Malfoya zbytniego nacisku.
Draco odpowiedział uśmiechem. Z jego oczu wyzierała czułość.
— Tak, jeśli poczekasz na mnie tak długo.

***

Przywitało go niespodziewane ciepło, gdy tylko przekroczył próg przyjemnie urządzonego, zarezerwowanego dla gości pokoju w jednej z hogwarckich wież. Zajmująca go osoba zdawała się w ogóle nie pasować do przytulnego po domowemu wnętrza, co Draco skwitował mimowolnym uśmieszkiem.
Severus Snape stał przy oknie, odwrócony do niego plecami, wyglądając na pogrążone już w ciemności błonia. Od tyłu wyglądał jak zawsze. Obszerne, czarne szaty okrywały jego sylwetkę, a długie, zaniedbane włosy opadały mu na ramiona. Dopiero gdy się odwrócił, Draco pojął, jak bardzo zmyliło go pierwsze wrażenie.
Severus mocno zmienił się od nocy, której widzieli się po raz ostatni, nie licząc krótkiego spotkania w iluzji Voldemorta, kiedy to Draco nie miał szansy przyjrzeć mu się bliżej. Skórę wokół ust Snape’a znaczyły głębokie bruzdy, smoliste włosy przecięte były pierwszymi pasmami siwizny. Mimo wszelkich znamion przedwczesnej starości, jego twarz przybrała prawie nieznany Draconowi wyraz odprężenia.
Jako nastolatek wielbił i podziwiał Severusa: za niezwykle szeroką wiedzę, za autorytet, którym emanował, za arogancję i pogardę, z jaką traktował innych ludzi. Dopiero po ukończeniu Hogwartu jego nastawienie do ojca chrzestnego uległo zmianie, przeradzając się w bardziej skomplikowany układ. Severus do końca widział w nim dziecko, którym Draco definitywnie przestał już być.
Uścisk ich dłoni miał chłodny, trącący dystansem charakter, nie był jednak nieprzyjemny. Nieomówione zdarzenia z przeszłości odgradzały ich niczym niewidzialny mur, przyczyniając się do zagęszczenia atmosfery. W końcu Severus odchrząknął cicho.
— Nie miałem do tej pory okazji, by ci podziękować — zaczął spokojnie, a w jego twarzy nie drgnął nawet jeden mięsień. — Nie stałbym tu dziś, gdyby nie ty. — Draco poczuł, że wypowiedzenie choć jednego słowa przerasta jego siły. Obrazy tamtej nocy eksplodowały mu przed oczami: wizja zakrwawionego, umęczonego Severusa, niemogącego utrzymać się na nogach po kilkudniowych torturach. Severusa, którego z nadludzkim mozołem, bez pomocy magii, wywlókł z lochów ówczesnej kryjówki śmierciożerców na odległość umożliwiającą aportację, nie mając pojęcia, z jakich pokładów ukrytych sił udało mu się zaczerpnąć. Severus ledwo zauważalnie potrząsnął głową. — Choć z pewnością moje życie nie było warte tyle samo, co życie Lucjusza — dodał ciszej, a w jego ciemnych oczach pojawił się nieskrywany smutek.
Draco czuł, jak jego usta przybierają twardy wyraz. To, że uratował życie Severusowi, jego ojciec musiał przypłacić własnym.
— Nie wiedziałem, jakie skutki pociągnie za sobą mój czyn — wyjaśnił głuchym głosem, z trudem przełykając ślinę. — A nawet gdybym wiedział, prawdopodobnie nie potrafiłbym postąpić wtedy inaczej.
Zamierzał wyciągnąć od Severusa tak wiele rzeczy, pragnąc dowiedzieć się, jakie powody zmusiły go przed laty do przejścia na stronę Dumbledore’a i zostania szpiegiem. Ale teraz uświadomił sobie, że to nie było coś, o co musiał pytać. Z pewnością w życiu Snape’a, tak jak i w jego własnym, zaistniała kiedyś podobna, boleśnie piętnująca sytuacja, która wstrząsnęła posadami jego światopoglądu, naprowadzając go na drogę podążającą w zupełnie innym kierunku.
Dopiero gdy uniósł głowę, zobaczył, że Severus uśmiecha się lekko — widok ten był tak niecodzienny, że przez kilka sekund Draco był zdolny jedynie do gapienia się na niego w zdziwieniu.
— Niewiarygodne, jak bardzo wydoroślałeś — odezwał się Severus z namysłem. — Ledwo cię poznaję, choć właściwie nie powinienem się temu dziwić po wszystkim, co cię spotkało, zwłaszcza w kapliczce i później. Przypuszczalnie nie miałeś innego wyboru, niż szybko dorosnąć. — Jego chłodne spojrzenie nieco zmiękło, gdy przesuwał nim badawczo po twarzy Dracona. Zapraszającym ruchem ręki wskazał w kierunku dwóch stojących obok kominka foteli.
Po chwili wahania Draco przystał na propozycję Snape’a, w milczeniu przyglądając się, jak ten zręcznymi dłońmi nalewał sherry do dwóch kieliszków. Miękki blask lampy odbił się migoczącym refleksem na ciemnej powierzchni alkoholu.
— Słyszałem od Dumbledore’a, że związałeś się ostatnio z Potterem. — Draco patrzył na wyginające się w mimowolnym grymasie usta Severusa i wędrującą w górę brew. — Nadal żywię nadzieję, że chodzi tu jedynie o jakąś pozbawioną sensu plotkę.
Lekko rozbawiony Draco fuknął przez nos. Liczył się z podobną uwagą. Severus wiedział o jego preferencjach seksualnych, Draco nigdy nie uznał za konieczne ukrywania ich przed nim tak, jak robił to przed ojcem.
— Wiem, że go nie znosisz — przyznał z tańczącym na wargach uśmieszkiem, co z kolei nakazało Severusowi zrewanżować się parsknięciem, tym razem brzmiącym raczej pogardliwie niż wesoło. — Ale sam zostałem mniej lub bardziej zmuszony do zmiany zdania na jego temat.
Severus nie przerywał Draconowi, gdy ten opowiadał mu o uwięzieniu w domu przy Grimmauld Place, o stopniowym zbliżeniu między nim a Harrym i o bolesnym zakończeniu całej tej historii przez niespodziewany powrót do rzeczywistości.
Obracany między palcami kieliszek, z którego nie upił ani łyka sherry, przyjemnie chłodził mu dłoń. Severus nie przestawał go obserwować.
— Tak więc po śmierci Lucjusza zastąpiłeś mnie w Zakonie? — zapytał po pewnym czasie, splatając ze sobą długie, chude palce złożonych na kolanach dłoni.
Draco powoli kiwnął głową.
— Aż do tej nocy w kapliczce — odpowiedział szeptem. — Potem zorientowali się, że nie mogą mi już ufać. — Nie wyjaśnił, kogo ma na myśli, mówiąc „oni”. Był pewien, że Severus go rozumie. — Co się z tobą działo? — wydusił w końcu niezręcznie, zadając pytanie, które dręczyło go najbardziej. Pamiętał, jak Severus aportował się ostatnią resztką sił, nie wiedząc, dokąd zamierza uciec ani czy uda mu się przeżyć. Dopiero kilka tygodni później dowiedział się od Dumbledore’a, że Snape zdołał znaleźć sobie bezpieczne schronienie. — Nie chcieli mi powiedzieć, dokąd odszedłeś.
Severus odetchnął głośno.
— Były ku temu powody — odparł z kamienną miną. — Dumbledore wolał się upewnić, że nikt nie będzie w stanie zdradzić mojej kryjówki, nawet pod wpływem Imperiusa. — Wbił nieruchome spojrzenie w kominek, a wokół jego ust zjawił się przelotny wyraz zgorzknienia. — Moje całkowite zniknięcie było jego pomysłem. Broniłem się przed jego ostatnim rozkazem, jak tylko mogłem, niestety nie przyjmował do wiadomości sprzeciwu. — Snape zamilkł na moment, zanim wrócił do przerwanego wątku. — Wybrał mi za schronienie opuszczoną, położoną na odludziu warownię w samym sercu rumuńskich Karpatów. Transylwania, o ile coś ci to mówi. Dumbledore zawsze miał specyficzne poczucie humoru. — Ironicznie uniósł brew, rzucając Draconowi znaczące spojrzenie.
Draco zrozumiał aluzję, powstrzymał się jednak od grymasu rozbawienia.
— Co robiłeś tam przez cały ten czas?
— Przede wszystkim dużo czytałem — odpowiedział Severus obojętnym tonem, wzruszając ramionami — i próbowałem zapomnieć, że gdzieś na zewnątrz szaleje wojna, a ja siedzę w zamknięciu, całkowicie bezużyteczny dla Zakonu.
Draco poczuł zalewającą go falę empatii. Doskonale znał opisane przez Severusa uczucie.
— Teraz to już przeszłość. — Zdumiony, usłyszał swój własny głos, wypowiadający te słowa.
Oczy mistrza eliksirów zapatrzyły się w pustkę.
— Być może — odrzekł, pogrążając się w myślach. — Być może jednak nie. Obaj musimy dokonać jeszcze jednej rzeczy.
Tym razem to Draco musiał unieść brew na znak zdziwienia.
— A mianowicie?
Ponownie ujrzał ten dziwny, ledwo widoczny uśmiech, tak niepasujący do Severusa.
— Ostatecznie rozliczyć się z przeszłością, a zwłaszcza z przeszłością śmierciożercy — odparł Snape swobodnie, podwijając jednocześnie lewy rękaw i przyglądając się czarnemu znakowi, wypalonemu na białej skórze. — Nie zważając na fakt, że prawdopodobnie pozostaniemy naznaczeni na całe życie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz